[II]

32 3 8
                                    

Dziewczyna pędząc przez szeroki szkolny korytarz szybciej niż promień światła, który niczym jak wodą lejącą się wielkimi strumieniami z drzwi klas wypełniał się nędznymi uczniami, nie patrzyła za siebie. Niczym jak Janusz z domu po świeżaki do Biedronki (tyle że nie miała horej curki) wybiegła z budynku szkolnego na wylaną betonem posadzkę znajdującą się przed szkołą. Zanim wszyscy przez okna zobaczyli wywijającą fikołki i inne szpagaty w niebie dziewczynę której matka była zbyt wielką fanką Madonny (albo zbyt zagorzałą katoliczką buntowniczką) by nazwać swoje własne rodzone dziecko jak wcześniej wspomniana artystka swoją córkę/jak miasto w której bł. Bernadetcie objawiła się Matka Boska.

Ale pomijając dziwne znaczenia imiona głównej bohaterki oraz tematy które by uraziły zdecydowaną większość czytelników narodowości Polskiej, to nasza lala szybciej niż zdacie sobie sprawę pojawiła się na przystanku autobusowym. Zwalniając prędkość do zera, z gracją usiadła na drewnianym siedzeniu, i wyciągnąwszy telefon z czarnej torby Gucci ze złotymi elementami (kupionej z pieniędzy podobno komunijnych, ale wiadomo, że taka czikita jak Lourdes ma na rogu 27 sponsorów i sugar daddy), wybrała szybko połączenie na numer podpisany „كنت غير طبيعي". Trzymając telefon przy uchu, gwałtownymi ruchami gałek ocznych rozglądała się dookoła, niczym chytra baba z Radomia, przygotowywująca się do kolejnego ataku na miejską wigilię. Po krótszym oczekiwaniu na tego pierdolonego sekretarza którzy daje jej szczegóły co do jej wezwań, usłyszała słowa:
- Autobus numer 644, przystanek Hotel 06. Przyjeżdza za 2 minuty. - i połączenie zostało rozłączone przez osobę z drugiej strony.

Szatynka wyciągnęła z mniejszej kieszeni swojej torebki wyrwanej z zębów ruscej milionerce słuchawki Beats Solo 3 Wireless koloru białego, które były prezentem od Richarda (kiedyś się dowiecie kim jest Richard) na urodziny. Zarzuciwszy sobie sprzęt droższy od twoich wnętrzności na czarnym rynku na uszy, puściła utwór „Summer Bummer" autorstwa Lany del Rey. Nastolatka kochała tą piosenkę, ale nie dlatego, że przez całą piosenkę ona rymuje "Summer" z "Bummer", tylko dlatego, że wspominała jej o jednym typku, z którym podobno chodziła, ale prawda była taka, że ten "kolo" to był stulejarz który nie miał życia, a dziewczynę doszły plotki, że gościa brat ma kontakty z Albanią, a tam marihuana narkotyki seks przemoc czyli idealne środowisko dla Lordyny.

Dziewczyna zanim się obejrzała, to autobus o wspomnianym numerze już stanął na przystanku. Agentka zebrała zabawki i weszła do grata... znaczy się najnowszego autobusu przebadanego przez Zarząd Transportu Miejskiego z siedzibą w Reykjaviku. Szybko zajęła miejsce przy oknie, zanim jakaś pierdolona babcia tego nie zrobiła, albo zmęczona torby babci. Lourdes zapatrzona w otaczający ją świat, zamarła w takiej pozycji.

Podróż dla dziewczyny dłużyła się jak kolejki w Rossmanie podczas wyprzedaży 50% na kosmetyki i inne żurki srurki, jednak czas umilała jej Lana. Tak umilała, że w ogóle sprawiła, że czarnowłosa dziewczyna zapomniała, że ma wezwanie (trzeciego stopnia, ale żeby pomóc wam zrozumieć jak to jest bardzo ważne to KURWA NAJWAŻNIEJSZE). W porę  się ocknęła i rozejrzała po busiku. W tej chwili przez słuchawki usłyszała głos Grażyny z syntezatora mowy Ivona (wtf podobno te słuchawki izolują otaczające dźwięki jeszcze raz wtf) mówiący:
- Następny przystanek: Hotel 06.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 29, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

AnalfabetkaWhere stories live. Discover now