Prolog

35 2 0
                                    

Hej, jestem Aleks... dobra. Nie wiem, jak się do tego zabrać więc zacznę tak. to jest mój pamiętnik. Tak tak, wiem że dużo ludzi uważa to: za babskie, ale szczerze to mam to gdzieś. Chce powiedzieć swoją historię. Zacznę od nowa. Jestem Aleks Darkwood i mam 17 lat. Jestem nie za wysokim chłopakiem o czekoladowych włosach i szmaragdowych oczach. Więc napisze tutaj swoją Historię
"Wszystko zaczęło się gdy miałem 5 lat. Jeździłem w każde wakacje do babcię i dziadka na wieś. Kocham babcią i dziadka oraz miejsce w którym mieszkają. Jest to nie duża wieś. Znajduje się tam tam łącznie 12 domów w którym mieszkają ludzie i jeden sklepik. Wszyscy się tam znają. Ludzie w tamtym miejscu są bardzo pomocni i życzliwi. Nawet ja, mimo iż tak nie mieszkam znam wszystkich. Przy miasteczku jest dużo pięknych, kwiecistych łąk ,które sąsiadują z polami mieszkańców na których uprawiają warzywa, czy mają sady. Jednak najważniejszy w tej Historii jest las. Bardzo ogromny las. Większość dzieci mówi że jest straszny i się go boi. Naturalnie ja też się go bałem, jednak to mi nie przeszkadzało. Zawsze coś ciągnęło mnie do tego lasu. Bardzo go lubiłem. Chodziłem tam praktycznie codziennie i spędzałem tam czas od ranka, aż po samą noc. Babcia i dziadek wiele razy próbowali mnie powstrzymywać, jednak ja się wymykałem. W końcu jednak się poddali. Mogłem chodzić do lasu kiedy chciałem i nie musiałem wymykać się z domu czy ich okłamywać. Pewnego dnia powiedziałem babci że idę do lasu. Ona tylko z westchnieniem powiedziała bym na siebie uważał i nie zrobił kolejnej rany. Tak. Często robiłem sobie małe skaleczenia czy ranki chodząc po lesie. Mimo to i tak lubiłem to miejsce. Kochałem wspinać się na drzewa i pagórki, chodzić po ścieżce i oglądać liście czy taż przedzierać się przez krzaki. Jednak tego dnia było inaczej. Nie chciałem po prostu się przejść. Chciałem dostać się do serca lasu. Zacząłem pędzić jak huragan po dróżce nie oglądając się za siebie. Bardzo chciałem zobaczyć co się znajduje w środku. Biegłem po drodze. W pewnym momencie zmęczony zatrzymałem się i usiadłem na ziemi. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę z jednego faktu. Zgubiłem się. Zacząłem chodzić po lesie, szukając dróżki. W pewnym momencie się po prostu rozpłakałem. Zacząłem płakać i chodzić po lesie. Byłem małym dzieckiem, w wielkim i strasznym lesie, nie wiedzącym gdzie jest i nie mogącym znaleźć wyjścia. Chyba każdy by się rozpłakał co nie? Jednak wracajmy do historii. Chodziłem po lesie zapłakany. Zobaczyłem krzaki. Coś pchnęło mnie by przez nie przejść. Zrobiłem to. Oczywiście przy okazji nabyłem nową "pamiątkę" po krzakach. Zobaczyłem coś od czego zabrakło mi tchu w piersi. Było to piękne drzewo. Jego liście lśniły szmaragdowym kolorem niczym moje oczy. Był to kolor którego długo szukałem. Nie mogłem nigdy znaleźć. Jego kora była gładka i czekoladowa jak moje włosy. Nie miała żadnych zagłębień czy dziur. Gałęzie były grube i mocne, nawet te najmniejsze. Jednak najbardziej majestatyczne były korzenie. Były one grube tak jak sam pień. Obok niego znajdowało się małe jeziorko. Może i nie należało do najszerszych czy najgłębszych, ale było z pewnością najpiękniejsze jakie w życiu widziałem. Jego woda lśniła tak samo jak liście i była przeźroczysta niczym szkło. Powoli i niepewnie podszedłem do drzewa. Przyłożyłem do niego rękę. Jego pień był miękki. Czułem jakbym palcami mógł zrobić w nim zagłębienia, jednak gdy odrywałem rękę nie było żadnego śladu. Było to piękne. Podszedłem bliżej niego i przyłożyłem do niego czoło. Moje kosmyki zlewały się z nim. Nagle poczułem na ramionach ręce i że ktoś szepcze mi do ucha 
- Bu- Słysząc to skoczyłem jakby podłoże zmieniło się w lawę. Powoli odwróciłem się i zobaczyłem... chłopca. Miał on blond włosy jakby wymieszać ze sobą złoto i promienie słońca. Jego oczy były błękitne, niczym dzienne niebo bez ani jednej chmurki. Patrzyłem tak na niego chwilę. Ciszę która panowała między nami przerwał on
- Płakałeś?- Zapytał. Ja poczułem jak na moje policzki wpływa delikatny, różowy rumieniec
- N-no coś ty! Chłopaki nie płaczą!- Wydukałem żywo gestykulując. Miał w sobie coś co nie pozwalało by nie odpowiedzieć na jego pytania
- Zgubiłeś się?- Zapytał się mnie. Poczułem jeszcze większe rumieńce na policzkach
- N-nie! Oszalałeś?- Powiedziałem szybko
- Skoro tak to potrafisz sam wrócić?- Spytał, a mnie wryło w zimie. Bylem zgubiony i nie wiedziałem jak wrócić. Po chwili ciszy powiedziałem
- T-tak naprawdę to się zgubiłem. Nie wiem jak wrócić- On uśmiechnął się do mnie i powiedział
- Pomogę ci, ale teraz pobawmy się, dobrze?- Spytał. Ja słysząc słowo "Zabawa" nie potrafiłem mu odmówić. Najpierw pobawiliśmy się w berka, potem w ciuciubabkę, a na koniec po wspinaliśmy się na drzewo. Gdy schodziłem rękaw mojej bluzki się nieco podwiną ukazując zadrapanie. Chłopiec widząc to spytał 
- Jesteś  ranny?
- Nie, to nic takie. Zrobiłem to sobie przechodząc przez krzaki- Powiedziałem ukazując swój uśmiech. Akurat niedawno wtedy wypadł mi ząb przez co miałem dziurę w nim. Mama wtedy mówiła że wyglądałem słodko, a ja w myślach mówiłem "Przecież nie jestem słodki! Chłopcy są mężni i odważni, a nie słodcy!". Jak teraz pomyślę to rzeczywiście byłem słodki, ale wracajmy do rzeczy. On wziął do ręki liść, który spadł mu w dłoń jakby na zawołanie. Zaprowadził mnie pod jeziorko. Zamoczył liść w wodzie i przyłożył mi do rany. Syknąłem na to cicho. Piekło mnie to. Gdy odłożył liść rana zniknęła. Ba! Nawet nie było widać, jakby kiedykolwiek byłaby tutaj jakaś rana. Zaraz podekscytowany spytałem
- Łaaaał! Jak to zrobiłeś?- On mi nie odpowiedział. Zamiast tego powiedział
- Robi się ciemno. Musisz wracać, prawda?- Faktycznie. Nie chciałem by babcia czy dziadek się martwili. W odpowiedzi pokiwałem głową. On złapał mnie za nadgarstek i zaprowadził do dróżki bardzo szybko. Zdziwiło mnie to jak szybko się tutaj znaleźliśmy. Gdy tam byliśmy powiedział
- Nikomu o tym nie mów i nie przyprowadzaj, dobrze?
- Ale dlacze- Chciałem powiedzieć lecz mi przerwał
- proszę cię, dobrze?
- No dobrze- powiedziałem po chwili. Nieznajomy uśmiechnął się
- Więc do następnego razu, przyjdź do mnie znowu... em.. -Zamotał się. No tak! Nie przedstawiłem się
- Jack. Jack Darkwood
- Pobawmy się jeszcze kiedyś Jack- Powiedział z uśmiechem
- A ty? Jak masz na imię?- Spytałem się go. Na ułamek sekundy posmutniał, lecz uznałem to za mało ważne
- Charles. Charles Forest-
- Obiecuje że przyjdę znowu, Charles- Powiedziałem z uśmiechem. Po tym puścił moją rękę i pomachał mi na do widzenia. Tak oto zacząłem przychodzić do niego codziennie, zawsze gdy tylko byłem na wsi. Nikomu o tym nie mówiłem. Mimo biegu lat miejsce wyglądało tak samo. Nawet w zimę liście przyozdabiały drzewo, było tam ciepło i jeziorko nie zmieniało się w lód. Tak oto mijały lata, aż do teraz. Każdy czas spędzałem z nim. Bawiłem się. rozmawiałem z nim. Nigdy jednak nie opowiadał na moje pytania o to skąd pochodzi, gdzie mieszka lub skąd zna to miejsce czy dlaczego nie chce iść dalej niż do dróżki. Za każdym razem odpowiadał tak samo. "Powiem ci kiedy indziej Jack" i temat się urywał. W tej chwili właśnie jadę na wieś pociągiem. Nie mogę się doczekać znowu zobaczyć mojego najlepszego przyjaciela"
_________________________________________________________
Ekhem ekhem. Więc oto jest moje nowe opko z okazji powrotu na wattpada. Od razu wam mówię, że będzie mieć ono 2 części. Mam nadzieje że będziecie chcieli to czytać i wam się spodoba. Więc do następnego, hej ;-)

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 13, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Magiczne drzewo || Yaoi ||Where stories live. Discover now