Rozdział 22

7.1K 477 298
                                    

Edith

Kroczę żwawym krokiem w stronę ogniska, gdzie wszyscy już siedzą i śpiewają do akompaniamentu gitary Tymona. Niosę w dłoniach półmisek sałatki, która chyba szczególnie podpadła do gustu chłopakom, bo to już druga porcja. Z uśmiechem kładę ją na rozkładanym stoliku wędkarskim dziadka blondyna. Wraz z momentem. kiedy obracam się, aby wrócić na miejsce obok Mike'a pojawia się Jasper z widelcem i talerzem i zaczyna sporo nakładać.

— Aż tak dobra? — rzucam pytanie.

— Za dobra, macie talent kulinarny. — Uśmiecha się i bierze chyba z cztery kopiate łyżki.

— To dzięki przepisowi twojej babci, jest genialna. — Banan na jego twarzy poszerza się jeszcze bardziej.

— Jest wspaniała, szkoda tylko, że paraliż rozkłada ją już całkowicie.

Obydwoje smutniejemy. Kładę mu rękę na ramię w geście pocieszenia.

— Ale twój dziadek dobrze się nią zajmuje, anioł z niego. Masz wzór do naśladowania, pewnie twój tata jest do niego podobny.

Jasper reaguje nerwowo. Obraca głowę i wzdycha ciężko, ewidentnie nie chce ciągnąc tego tematu. Wiem, skąd ta reakcja - on nie utrzymuje z rodzicami kontaktu od szesnastego roku życia. Mieszkanie tylko z starszą siostrą jego ojca w Butler nie może być dla niego proste. Zastanawia mnie tylko, dlaczego w tak gwałtowny sposób reaguje na samo wspomnienie o ojcu.

Postanawiam dalej nie ciągnąć tej rozmowy i zasiadam na pniu obok Mike'a, posyłając mu delikatny uśmiech, który natychmiast odwzajemnia. Wszyscy wsłuchujemy się w piękne dźwięki, które są uwalniane z instrumentu Tymona. Chłopak siedzi po przeciwnej stronie i z zamkniętymi oczami szarpie delikatnie struny, jakby były ze szkła. Wlewa w to tak wiele uczuć, że aż trudno pohamować mi uśmiech. Czuję pod stopami wibracje dźwięków i cieszę się, że mogę poznawać to całym ciałem.

Spoglądam na Mike'a, który siedzi po mojej lewej stronie i jest wzruszony tak bardzo akordami przyjaciela. Wystukuje delikatnie stopą rytm i kołysze się do przodu.

Now I can't sing a love song
Like the way it's meant to be
Well, I guess I'm not that good anymore
But baby, that's just me*

Tymon zaczyna śpiewać, a mnie zachwyt wzrasta jeszcze bardziej. Jego głos jest niski i ochrypły, co dodaje piosence wyjątkowego klimatu. Wcześniej nie słyszałam jak śpiewa, a robi to naprawdę fantastycznie.

Well, there ain't no luck in these loaded dice
But baby if you give me just one more try
We can pack up our old dreams and our old lives
We'll find a place where the sun still shines

Może się wydawać, że śpiewa o swojej miłości do jakieś dziewczyny czy coś. Ale według mnie to ma inne znaczenie. Tymon chyba tęskni za muzyką, za jego prawdziwym powołaniem. Kocha ją i to widać na pierwszy rzut oka.

And I know when I die, you'll be on my mind
And I'll love you always

Cały Tymon, on chyba nawet umrze z muzyką. Uśmiecham się, kiedy tylko on otwiera oczy, a wszyscy zaczynają bić gromkie brawa. Jasper gwiżdże, a Mike wstaje i przybija mocną, męską piątkę z gitarzystą.

Dostrzegam w oczach Alicii błysk, spowodowany pewne wzruszeniem i dumą ze swojego... przyjaciela. Tak, wszyscy tutaj zostaliśmy i jesteśmy przyjaciółmi. Co prawda podobno w rozmowie z chłopkami Alicia zastrzegła, że jest możliwość, że kiedyś będzie coś więcej między nią a Jasperem. Tak, Jasperem. Coś między nimi się rodzi, na razie nie wiadomo co dokładnie, ale moim zdaniem i on, i ona po prostu są zakochani, widać, jak na siebie patrzą. Tymon niestety musiał przyjąć do wiadomości, że mogą z Alicią zostać tylko przyjaciółmi. Może na początku, jak wspominała przyjaciółka, był lekko niezadowolony z jej decyzji, ale sam w końcu zrozumiał, że nie jest gotowy na związek. Może stąd w nim ta nagła tęsknota do muzyki?

Zatraceni | Tom 1Where stories live. Discover now