Refleksja II - Przemijanie

45 1 0
                                    

Leżę na wznak na swoim mało wygodnym łóżku i myślę. Nie pamiętam kim jestem. Nie zajrzę do dowodu, za wielkimi cyframi piszę tam mój pesel, nie chce przypominać sobie ile mam lat. U swojego prawego boku najprawdopodobniej już śpi ukochany mąż, zaś z lewej strony miejsca jest w bród. Czuje pustkę, dziwną nie chęć do samej siebie oraz ciepłą dłoń męża na moim podbrzuszu ułożoną pod cienkim podkoszulkiem w którym spałam. Lata z tym człowiekiem nauczyły mnie wiele. "Leż spokojnie, ja ci nic nie zrobię", ta jedna myśl towarzyszyła mi każdej nocy od naszej pierwszej, dwa miesiące przed ślubem z której wziął się nasz syn. Mój mały chłopiec, prawie dwudziestoletni, u którego w łóżku zeszłej nocy nakryłam jego dziewczynę całkiem nagą. W zasadzie pomiędzy jego udami, a jego z rozanieloną miną. Znowu myśl wraca do słów męża i nocy w której gdzieś we Włoszech poczęła się nasza córka. Osiemnastoletnia pannica, zakładająca mini i chodząca w moich butach na obcasie, które kupiłam na ślub siostrzeńca. Znowu wracam do dnia pierwszej przejażdżki samochodem ojca. Bez prawka, po jednym piwie z przyszłym mężem u swego boku. W domu byłam koło trzeciej rzecz jasna z nim, trzeźwo stojącym na nogach, ale z umysłem upitym moimi zaokrąglonymi biodrami czy średnimi piersiami. Spaliśmy w jednym łóżku, nago. Ale tylko objęci, mimo iż on chciał więcej. Pamiętam minę matki gdy wpadła jak burza do mojego pokoju a jej oczom ukazał się tors przyszłego mojego męża i minę ojca, który na widok nagiego młodego chłopaka wyciągnął z szuflady naładowany, służbowy pistolet i wycelował w niego. Reakcje moją gdy stanęłam przed ukochanym powstrzymując ojca i tłumacząc że nic się nie stało. Miałam na sobie jego podkoszulek bo w nocy zmarzłam. Pachniał jego potem. Pamiętam szczery uśmiech siostry gdy jej mała siostrzyczka przyprowadziła jego po raz pierwszy do domu pod nieobecność matki i ojca. Pamiętam jak oglądając wiadomości zobaczyłam jej roztrzaskane auto i informację o śmierci kierowcy jedynej osoby przebywającej w aucie. Zerkam na ścianę na której w jednej ramce wisi zdjęcie ślubne moje i męża i rodziców. I znowu przypominam sobie minę ojca gdy krótko po moim ślubie matka oznajmiła całej rodzinie że to koniec ich małżeństwa bo ma kochanka. Wrednego idiotę, którego słowa znowu rozbrzmiały w moich uszach "możesz mówić do mnie tato", soczysty buziak w policzek i jego obleśna ręka w moich dresach. I to spojrzenie męża i jego pięści ubrudzone krwią bydlaka, drugiego męża mojej matki. Pamiętam wzrok odchodzącego ojca pół roku po zdiagnozowaniu u niego glejaka. Trzymał moją rękę jakby chciał bym poszła razem z nim. Nie mogłam ale chciałam. Znowu wróciła do mnie moja próba samobójcza. Ojciec jakimś cudem mnie uratował pomimo okrutnie po szarpanych żył. Pobyt na oddziale psychiatrycznym dla nieletnich. I on. Człowiek leżący obok mnie, starszy siedem pełnych lat. I znowu. Mam sześć lat, nie mogę spać bo znowu przyśnił mi się ten wredny Ciasteczkowy Potwór chcący pożreć moje ciastka które chowałam w słoiku pod łóżkiem. Tata otulający mnie kocem i zanoszący mnie do samochodu. "Tato do kąt jedziemy", wyrywa mi się, ale odpowiedzi nie słyszę. Wsiada za kierownicę, rusza a dziesięć minut później krążymy po oświetlonym świątecznymi lampkami centrum Warszawy. Jedziemy do momentu, w którym usypiam. I śpię na kanapie samochodu, zawinięta w koc i śnie o białej sukience jeszcze wtedy nie wiele z tego rozumiejąc.

W końcu wstaje z łóżka mimo że czuje iż ręką męża nie chce puścić mnie tak łatwo. Biorę spódnicę, koszule i sweter i idę do łazienki. Ubieram się, robię delikatny makijaż i się czeszę. Wychodzę z łazienki, patrzę na zegarek. 4:32. Zakładam czarne szpilki dokładnie te w których chodzi również moja córka, biorę kluczyki do auta i cicho wymykam się z domu. Wsiadam za kierownicę, przekręcam kluczyk i jadę do centrum. Chce zerknąć na zegarek na mojej ręce 4:42. Podnoszę głowę, a jedyne i ostatnie co widzę to ostry błysk światła samochodu jadącego z naprzeciwka.

RefleksjeWhere stories live. Discover now