Prolog

1.5K 87 4
                                    


I

 -Mama, pośpiesz się. Spóźnisz się na przyjęcie... które sama sponsorujesz- hrabianka westchnęła pod nosem poprawiając jeden z klipsów, który wplątał się w jej mysie kosmyki włosów. Spojrzała na kobietę w podeszłym już wieku stojącą przy ogromnym lustrze, obitym w złotą, rzeźbioną ramę. -Znowu wywołasz skandal.

 -Już, słoneczko. Może i nie mam już młodzieńczej urody, ale tez chcę jakoś się zaprezentować- głęboki, kobiecy głos dotarł do uszu szlachcianki, na co ta przyłożyła prawą dłoń do czoła. starsza kobieta wciąż próbowała ukryć siwe kosmyki włosów pod finezyjnym kapeluszem, usłanym kwiatami.

 -Daj. Ledwo już widzisz na te swoje ślepia- niska kobieta podeszła swoją matkę od tyłu, aby złapać za ozdobny kapelusz. Już dużo sprawniej wpięła niesforne kosmyki siwych włosów pod sztuczne kwiaty doczepione do nakrycia głowy. -Z tyłu byś wyglądała jak napuszony kogut- westchnęła pod nosem oraz z ciemnej komody, zaraz obok lustra podniosła okrągłe okulary. Podała je swojej już lekko zniedołężniałej matce. -Masz. Załóż je dla świętego spokoju -dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie do starszej kobiety, podając jej szkiełka.

 -Jakież to nieeleganckie- burknęła pod nosem z niezadowoleniem, lecz kiedy zauważyła w jaki sposób jej córka na nią spogląda niemal od razu wzięła okulary, umieszczając je na haczykowatym nosie. Zaraz po tym w lewą dłoń ujęła dębową laskę z perłową rączką. Pod prawe ramię zaś złapała kobietę młoda hrabina, powoli prowadząc ją do wyjścia. -Zaprowadź teraz starą matkę do powozu, jeśli łaska.

 -Mama... -młoda dziewczyna spojrzała na swoją matkę z pobłażliwym uśmiechem, po czym poklepała delikatnie jej prawą dłoń.

  Kobietom zajęło chwilę zejście po kilku schodkach, aby następnie jeszcze wolniej wsiadać do powozu. Dla starszej z pań było to szczególnie trudne. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa, gdy musiała podnieść je wyżej niż na wysokość kostki. Jej córka zgrabnie podtrzymywała swoją matkę, a równie już starszy lokaj pozwolił sobie pomóc kobiecie poprzez uniesienie jej nogi. Gdy im się udało, skocznie do powozu wsiadła młoda kobieta jakże skocznym krokiem. Podwijając swoją granatową spódnicę zasiadła na przeciwko swojej rodzicielki, delikatnie się do niej uśmiechając. Ta natomiast odwzajemniła uśmiech, pomarszczone dłonie opierając na zdobionej lasce przed nią. Podniosła ją lekko w górę, aby zapukać dwa razy w sufit. Woźnica słysząc stukot popędził konie oraz odjechali spod progu niewielkiej rezydencji Clarke.

  Obraz matki i córki, które darzą siebie nawzajem niesamowitą miłością. To dzieło mało kiedy miało miejsce w tamtych czasach z racji na okoliczności. Rok 1888 był niezmiernie przykry w stosunkach do Londynu pod względem wydarzeń. Wszelkie choroby, zimne miesiące oraz skąpe kieszenie miały dużo do czynienia z psuciem się relacji, bądź nawet przerywaniem ich w całości. Także wiele do powiedzenia miał seryjny morderca, który grasował w okolicach Londynu. Kuba Rozpruwacz pozbawiał kobiety życia. Głównie były to prostytutki, jednak wyjątki nieraz się zdarzały. W takim przypadku niesamowicie można było nacieszyć swoje oczy owym malowidłem beztroskiej relacji córki z matką.

 -Mamusia pójdzie przodem. Ja muszę jeszcze zrobić jedną rzecz- szepnęła na ucho do siwego lokaja, na co ten jedynie przytaknął. Siedział on skromnie obok hrabianki z zaplecionymi dłońmi na kolanach.

II

 Gdy dotarli pod piękną, zdobioną marmurem rezydencję w której odbywało się owe przyjęcie, starsza kobieta z ekscytacji klasnęła w dłonie. Uwielbiała takie wydarzenia. Tłumaczyła swojej jedynej córce, że wykwintne przyjęcia oraz bale niesamowicie stawiają ją na nogi. Wesoło siwa hrabina wysiadła z powozu z pomocą lokaja, niemal od razu kierując się w stronę wejścia do posiadłości. Młodsza kobieta za to przytaknęła lokajowi, aby dobrze zajął się jej matką. Zamknęła drzwiczki powozu kiedy owa dwójka już wysiadła i stuknęła w jego ściankę, tym samym dając woźnicy znak, że może jechać. On natomiast dobrze wiedział, gdzie ma się kierować. Zgrabnie zakręcił powozem wyjeżdżając z podjazdu bogatej rezydencji, zdobionego przez liczne światła pięknie migotające w tak ciemną noc. Zza szyby młoda kobieta powoli obserwowała swoje otoczenie. Pięknie strzyżone żywopłoty zaczęły powoli znikać jej z oczu, a zamiast tego krajobraz spowiła głęboka ciemność. Co prawda drogę zdobiły lampy, jednak nie dawały one tyle światła, co przy posiadłości.

Dotknięta przez Diabła [Kuroshitsuji]जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें