11. R. Freitag x M. Eisenbichler

737 48 16
                                    

Mknąłem swoim audi przez pustą szosę wśród drzew. Uwielbiam takie warunki, bo chociaż przez chwilę mogę poczuć się jak Sebastian Vettel. O tej godzinie nie jeździ tędy wiele aut, dlatego nigdy nie krępuję się dodać gazu. Zawsze też chciałem spróbować wziąć zakręt na ręcznym. Niewiele myśląc skorzystałem z okazji i to zrobiłem i... zza zakrętu wyłonił się nieoznakowany radiowóz. Posłusznie zjechałem na pobocze, jednak przeklinając przy tym pod nosem, bo czułem, że ten wybryk niebezpiecznie zbliży mnie do utraty prawa jazdy.

Do mojego auta podszedł umundurowany policjant, który był najseksowniejszą osobą, jaka chodziła po tej planecie. Młodszy aspirant Markus Eisenbichler pokazał mi swoją odznakę, nie podnosząc swojego wzroku znad notesu. Wskazał, iż przekroczyłem dozwoloną prędkość o 20 km/h (jakbym o tym nie wiedział, bo przecież jakbym jechał wolniej, to zakręt na ręcznym nie byłby już tak spektakularny), a następnie poprosił o moje dokumenty. Jego oczy utkwiły na moim zdjęciu, po czym przeniósł je na mnie, mierząc moją sylwetkę od góry do dołu.

- Komuś chyba udzieliła się dusza sportowca, co? - wskazał na mój strój, gdyż nie przebrałem się wychodząc z siłowni.

- No... Można tak powiedzieć... - zacząłem drapać się po głowie.

Brunet uniósł tylko prawy kącik ust i pochylił się nade mną.

- Jedź. - obniżył głos.

- Co?

- Jedź.

Kiedy odchodził, puścił do mnie oczko. Moje zdziwienie było ogromne, ale zarazem cieszyłem się, że nie dostałem punktów. Odjechałem z przepisową prędkością i z taką też dotarłem do domu.

Sobota. Cały dzień siedziałem w domu nic nie robiąc. Znudziło mnie to, więc postanowiłem wykorzystać weekend do dobrej zabawy. Poszedłem do mojego ulubionego baru z nadzieją, że spotkam tam moich przyjaciół. Niestety tego wieczoru ich tam nie było. Piwo pite w samotności nie smakowało tak samo dobrze. Był za to on - Markus. Ubrany w czarne, dopasowane spodnie, białą koszulkę z dekoltem w kształcie litery „V", czarne trampki oraz popijając whiskey wyglądał nieziemsko.

Zauważył, że się gapię, więc szybko zacząłem błądzić wzrokiem po pomieszczeniu. Za każdym razem, kiedy sprawdzałem, czy już nie patrzy, on to robił. Po piątym razie posłał mi uśmiech, który przyprawił mnie o okazałe rumieńce na moich polikach. Szybkim krokiem udałem się do toalety, aby trochę ochłonąć. Po chwili drzwi się otworzyły, w których stanął Eisenbichler. Podchodząc luzackim krokiem oparł się o umywalkę i zapytał czemu jestem sam.

- Zwykle spotykam się tu z przyjaciółmi, ale dziś nie przyszli. - wziąłem kolejny łyk trunku.

- Trochę szkoda. - włożył ręce do kieszeni i lekko się uśmiechnął. - Ale noc jeszcze młoda, może jeszcze ją wykorzystasz. - dokończył obniżając głos.

Moje serce zaczęło bić w zawrotnym tempie. Po tych słowach wycofałem się w celu szybkiego wyjścia z toalety, lecz gdy się obróciłem, od mojego zamiaru powstrzymała mnie ściana. Upadłem na ziemię, a po paru sekundach dostrzegłem krew. Sączyła się z mojego czoła brudząc nie tylko moje ubranie, ale także podłogę. Policjant momentalnie podbiegł do mnie z pomocą. W pomieszczeniu nigdzie nie zauważył apteczki, więc postanowił zdjąć swoją koszulkę, którą następnie lekko zmoczył zimną wodą i obwiązał wokół mojej głowy.

- Musimy to oczyścić. Chodź, mieszkam blisko. Dasz radę?

Oszołomiony całym zdarzeniem oraz pięknem jego idealnie wyrzeźbionego ciała zdołałem tylko pokiwać głową. Brunet wyprowadził mnie z baru i w ciągu pięciu minut znaleźliśmy się w jego mieszkaniu. Posadził mnie na swoim łóżku, a z komody wyciągnął apteczkę. Gaza nasączona wodą utlenioną stykająca się z moją raną szczypała niemiłosiernie, co można było dostrzec po grymasach, choć Markus starał się być delikatny. Gdy krwawienie ustało, przyjrzał się memu obrażeniu.

- Na szczęście nie jest to głębokie, więc obejdzie się bez szycia.

Odetchnąłem z ulgą.

- Mieszkasz z kimś?

- Nie, dlaczego pan pyta?

- Nie żaden „Pan", tylko Markus. W takim razie zostajesz tu na noc.

- Co? Po co? - po moich plecach przeszedł dreszcz.

- Będę miał cię na oku w razie, gdyby coś ci się stało. - w jego oczach dostrzegłem wielką troskę.

Zbliżył się jeszcze raz, by nakleić plaster na środek mego czoła. Gdy to zrobił, jego oczy zatrzymały się na moich ustach. W tym momencie nie wiem, czy to przez bliskie spotkanie ze ścianą, czy jednak przez alkohol, ale przyciągnąłem go do siebie i przycisnąłem swoje wargi do jego. On chyba na to czekał, gdyż od razu jego ręce zaczęły błądzić w moich włosach, by zejść na klatkę piersiową, chwycić moją koszulę i rozerwać jej guziki. Odsunął się na chwilę, by złapać oddech, a wtedy ja mogłem podziwiać jego umięśnione ręce z wystającymi żyłami, które rozpinały pasek od mych spodni. Po naszych ciałach raz po raz przechodził dreszcz podniecenia z każdym pocałunkiem i dotykiem. Jego szybki oddech sprawiał, że pragnąłem więcej. Pragnąłem jego. Przewróciłem Markusa tak, abym teraz to ja mógł dominować, po czym zszedłem niżej i zacząłem pieścić ustami jego męskość, a on wtedy rozkosznie pojękiwał. Nim zdążyło do mnie dotrzeć, co się właśnie dzieje, on już był we mnie.

Tak nam minęła cała noc. Skończyliśmy wraz z pierwszymi promieniami słońca i śpiewem ptaków. Pomimo zmęczenia leżeliśmy wpatrzeni w siebie. Z jego pięknych, brązowych oczu mogłem wyczytać coś więcej niż tylko pożądanie. Jakbym słyszał ich wołanie „Zostań, bądź przy mnie blisko". Moje spojrzenie natomiast mówiło „Jestem wdzięczny, że mogłem spotkać kogoś takiego, jak ty". Po tym Markus przysunął się, aby pocałować mnie w czoło. Wyszeptał jeszcze „Dziękuję", a ja obdarowałem go wielkim, szczerym uśmiechem, żeby następnie wziąć go w objęcia i zasnąć. Życie jest piękne.

_____________________________

Pana Ryszarda dedykuję kochanej @LadyFreitag :*

Tym shotem chcę Wam życzyć Wesołych Świąt oraz Szczęśliwego Nowego Roku, a zarazem podziękować tym, którzy w tym roku poświęcili swój czasy, aby czytać moje wypociny haha :D

Do zobaczenia w 2018!

Chore serce otwieram - ski jumping shotsWhere stories live. Discover now