2

79 22 20
                                    

W drodze do restauracji, gdzie miałam zjeść obiad z Colinem, dostaje od niego wiadomość, że nie wyrobił się. Wzdycham, z odczuwalną irytacją stukając w kierownicę i zdmuchując kosmyk włosów z twarzy. Miałam wielką ochotę na risotto z naszej ulubionego lokalu, jednak teraz nie oszukuję się i już wiem, że jedyne co zjem, to pewnie odgrzewane lasagne z paczki, którą wczoraj Colin kupił na kolację.

Nie odpisuję, odrzucając telefon na fotel pasażera, zwiększam głośność radia, gdy z mojej playlisty zaczynają płynąć pierwsze dźwięki Breezeblocks od Alt – J. Nucę cicho tekst piosenki pod nosem, co jakiś czas dotykając kciukiem pierścionka, nadal nie mogąc przyzwyczaić się do jego obecności na moim palcu. Uśmiecham się na myśl, że już nikt nie mógł nam mówić, iż jest to tylko szczenięce zauroczenie. Nasłuchaliśmy się tego wystarczająco przez pierwsze dwa lata naszego związku, a nawet wtedy, gdy zamieszkaliśmy razem, niektórzy komentowali, że tego nie przetrwamy.

– Zazdrość, zazdrość, zazdrość – mruczę pod nosem, starając się nie myśleć o ciepłym, świeżym risotto. Colin będzie musiał mi dać bardzo dobry powód, żebym jakoś przeżyła tę odgrzewaną tekturę.

Serio, jeżeli istnieje coś gorszego od paczkowanej lasagne ze sklepu, praktycznie sąsiadującego z naszym mieszkaniem, to jeszcze tego w życiu nie jadłam. Może ohydniejsze były ciastka, które upiekła dwa miesiące temu, a raczej je spaliła, ponieważ naszła ją wena twórcza i stwierdziła, że natychmiast musiała zacząć malować.

Wzdrygam się na wspomnienie zadymionej kuchni i czarnych, twardych jak kamień, nie do zidentyfikowania brył, którymi można było zabić, jedynie delikatnie rzucając nimi w delikwenta. Tak, to może uchodzić za gorszą rzecz od potrawy z paczki, którą Colin zawsze się zajada przy oglądaniu meczów.

Zatrzymuję się na, tym samym co zwykle, miejscu parkingowym i przygotowując się, na opuszczenie ciepłego wnętrza samochodu, wyciągam kluczyk ze stacyjki, po czym wysiadam, momentalnie kuląc się przed napływem zimnego powietrza. Zima jest piękna tylko na zdjęciach i filmach nie wtedy, gdy z nieba padają dziwne hybrydy, nie to deszczu, nie to śniegu, a wiatr jest tak okropny, że czuję, jakby zdzierał ze mnie wszystkie warstwy skóry, mięśni i docierał do samych kości.

Z westchnięciem ulgi zatrzymuję się przed drzwiami swojego mieszkania, mam już rozpocząć poszukiwania kluczy w torebce, gdy naciskając klamkę, orientuję się, iż ta puszcza bez problemu, a same drzwi uchylają się przede mną. Kolejna fala ulgi, jeszcze tylko pozbyć się butów i będę w niebie.

Do moich uszu dociera wiązanka wulgaryzmów, gdy zsuwam buty ze stóp. Pochylona, nieruchomieję na moment, spoglądając w kierunku łazienki, z miejsca, w którym stoję, niedostępnej dla moich oczu. Unoszę brwi i wypowiadam głośno imię mężczyzny, a w odpowiedzi otrzymuję kolejne siarczyste "kurwa". Parskam, odwieszając płaszcz na wieszak, spoglądając w lustro, poprawiam potargane przez wiatr włosy i powoli przemierzam salon.

Zbliżając się, słyszę dźwięk wykręcanych z wody materiałów. Śmiech zatrzymuje mi się w gardle, gdy zatrzymując się w otwartych drzwiach, widzę mężczyznę na kolanach, który nieudolnie próbuje zebrać wodę z kafelek, nie orientując się, że ta wypłynęła już na deski w salonie.

– Misiek, gdzie uciekła nasza pralka? – pytam rozbawiona, rozglądając się po pomieszczeniu i od razu dostrzegając brak urządzenia. Opieram się bokiem o framugę drzwi, spoglądając na włosy chłopaka, potargane we wszystkie strony.

– Nie wkurwiaj mnie – warczy, rzucając mi przelotne, wściekłe spojrzenie, przy tym wykręcając szmatę z wody do zielonego wiadra.

Marszczę czoło, mrużąc przy tym oczy. Otwieram usta, aby wyrazić swoje niezadowolenie jego tonem, jednak rezygnuję i unoszę dłonie w geście kapitulacji.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 04, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Sweet DreamsWhere stories live. Discover now