I

875 83 13
                                    

Powoli sunął szkolnym korytarzem, a ze zlepionej od deszczu, ciemnej grzywki spadały krople wody, lądując na jego bladym policzku, następnie przez żuchwę do czubka brody skąd ponownie spadały prosto na szary, mokry t-shirt. Wydawać by się mogło, że to łzy, ale Min Yoongi nie płakał, już nie. Łzy bólu i bezsilności zastąpiła obojętność, a bezradność poczucie winy.
Było już po dzwonku, lekcje dawno się zaczęły, mimo to nie przyśpieszył kroku, dalej zbliżał się do klasy tym samym mozolnym tempem. Stanął przed drzwiami klasy, spojrzał na nie, a w jego umyśle przewijało się tylko jedno zdanie "nie chce tu być, tak bardzo nie chce". Już w tamtym momencie czuł jak wzrok wszystkich ląduje na nim, jak wszyscy szepczą miedzy sobą i odprowadzają go spojrzeniem aż do jego ławki.
Walcząc chwilę sam ze sobą, położył swoją niemal przezroczystą dłoń na klamce i otworzył drzwi. Oczy ludzi z klasy (bo nie mógł ich nazwać choćby kolegami) obróciły się w stronę drzwi. Zmierzając jak najszybciej do swojej ławki, cicho przeprosił za spóźnienie nauczyciela. W ławce tuż obok jego miejsca, nie znajdował się wolne krzesło tak jak zwykle. Siedział na nim ciemnowłosy chłopak wyraźnie zdezorientowany zachowaniem Mina, który zatrzymał się przed ławką i chwile równie zakłopotany patrzył na niego.

- to nasz nowy kolega, Jung Hoseok. - powiedział nauczyciel nie przerywając pisania na tablicy. - będzie z tobą od dziś siedział - zerknął przez ramie na bruneta, choć nie liczył na żadne słowo z jego ust.

***

Cały dzień spędził w ciszy, nie było to czymś nowym. Na zewnątrz niezmiennie od rana padał deszcz, mimo iż nie była to rzęsista ulewa, większość uczniów szybko pędziła na przystanki lub prosto do domu, jakby mieli się roztopić pod tymi drobnymi kroplami. Założył na głowę kaptur, w ciągu dnia ledwo zdążył wyschnąć, a już wystawiono go na kolejne spotkanie z żywiołem. Nie sprawiał on jednak, że zwiększył tempo swojego kroku. Wszyscy się gdzieś śpieszyli, tylko nie on, bo tylko na niego nikt nie czekał. Idąc ulicami ze wzrokiem wlepionym w chodnik, nieobecny na zewnątrz, ale w środku brakowało wręcz mu miejsca. W jego umyśle rozbijały się najróżniejsze myśli. Nawet jeśli było to niebezpieczne, nie myślał o tym, dla niego bycie potrąconym czy też zaciągniętym w ciemny zaułek nie było niczym przerażającym, świat bez niego by się nie zmienił. Ziemia nie przestałaby się kręcić, kosmos nie zatrzymałby się, a po każdej zimnej nocy nastawałby dzień, z wyjątkiem tej jednej lodowatej niekończącej się nocy należącej do Mina Yoongiego. Nie oświetlały jej gwiazdy ani księżyc, nie było podczas niej nikogo przy kim mógłby spokojnie zasnąć i obudzić się następnego słonecznego ranka.

***

W domu jak zwykle był sam, jego ojciec pracował do późna, a matka odeszła dawno temu, zostawiając po sobie tylko kilka zamglonych, niewyraźnych wspomnień. Czasem zastanawiał się, czy to aby na pewno były wspomnienia, a nie wymysł jego własnej wyobraźni z beztroskich dziecięcych lat. Gdy leżał bezwładnie na swoim łóżku i patrzył w sufit, w głowie pojawiały się niewyraźne obrazy i myśli minionego dnia. W tym czasie po ramach łóżka wspinały się cienie, biło od nich trupie zimno oraz cała fala innych odpychających uczuć. Nie sprawiało, to, że chciał uciekać, ratować się. Pozwalał, aby powoli oplatały jego ciało z każdą chwilą ciaśniej i ciaśniej, zaczynając go dusić. Yoongi przysiągłby, że czuje jak umiera, ale nie zasłużył na śmierć, ani na choćby chwilę snu.

suicide || yoonseok || ZAKOŃCZONETahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon