11 - 'To był on...'

194 20 2
                                    

Obudziłam się przytulona do Michaela. Przez śnieżnobiałe zasłony dopiero przebijały się promienie wstającego słońca. Spojrzałam na mojego przyjaciela i poczułam ulgę.

Wczoraj wszystko było zupełnie inne.

Jeszcze wczoraj nie miałam kontaktu z Michaelem.

Jeszcze wczoraj, byłam narzeczoną Davida White'a.

A teraz? Teraz wreszcie to się skończyło. Byłam z siebie dumna. Zdecydowałam się na taki krok, pomimo wielkiego ryzyka. No tak... Gdyby nie Michael, nic bym nie zdziałała. Przecież to on, w momencie, gdy już czekałam tylko, aż zabije mnie, okładając moje ciało pięściami, pojawił się i odciągnął tego łajdaka.

Gdyby nie czuł do mnie żadnego przywiązania, nie zrobiłby tego. Bo po co, miałby się narażać?

Jednak to dało mi nadzieję, że może nie jestem zapomniana...

Nagle poczułam jak Michael lekko się porusza. Przeniosłam wzrok na niego. Jego powieki delikatnie zadrżały. Po chwili otworzył oczy.

-Jak się spało, księżniczko? - zapytał z uśmiechem. Tęskniłam za tym. Za każdym razem kiedy nazywał mnie księżniczką, zalewała mnie fala szczęścia.

-Dobrze, dziękuję, że ze mną byłeś... - odparłam odwzajemniając uśmiech. Michael spuścił na chwilę wzrok.

-Chodź, zjemy śniadanie i czekam na wyjaśnienia. - zarządził. Dziwne, myślałam, że wszystkiego się domyślił... Ja wcale nie miałam ochoty o tym rozmawiać... Jednocześnie wiedziałam, że taka rozmowa mnie nie ominie.

Michael wstał z łóżka, po czym podał mi rękę. Nagle usłyszałam jak chichocze. Spojrzałam na niego, nie wiedząc o co chodzi.

-No co? - zapytałam niepewnie. Zaczęłam zastanawiać się, czy nie jestem brudna na twarzy. Jednak to było raczej niemożliwe. Jedyne co mogłam mieć teraz na twarzy, to plastry.

-Nic. Po prostu ładnie wyglądasz w mojej koszuli... Bardzo ładnie... - wyjaśnił. Potrząsnęłam zrezygnowana głową.

-Uważaj, bo ci ją jeszcze zabiorę, jak mi się spodoba! - ostrzegłam, wytykając do niego język. W odpowiedzi usłyszałam tylko jego śmiech. Już w niczym nie przypominał, wczorajszego Michaela. Tylko jedna rzecz się zgadzała. Nadal był taki bohaterski i męski.

-Nie mam nic przeciwko... - odparł cicho, po czym skierowaliśmy się do kuchni, aby zrobić śniadanie.

Zupełnie bez powodu przypomniał mi się ten dzień, kiedy spałam w tej samej koszuli. To było już dobre kilka lat temu. Michael postanowił, że obejrzymy horror... Przez cały film przymykałam oczy i wtulałam w Michaela. Skończyło się na tym, że bałam się wrócić do domu... Wiem, miałam właściwie do przejścia bardzo długą drogę. W końcu mieszkam naprzeciwko! Ale zawsze zza krzaków mógł wyskoczyć jakiś Zombie... Lepiej nie ryzykować, prawda?

Gdy byliśmy już na schodach, usłyszeliśmy czyjeś krzyki. Dokładniej pani Jackson. Spojrzałam na czarnowłosego. Co mogło się stać? Michael rozkazał mi tu zostać, a sam postanowił sprawdzić, co się dzieje.

-To niemożliwe, Crystal! Dzwoniłaś do niej? Zaraz zapytam się Michaelowi. Dlaczego nie? No dobrze, zaraz przyjdę. - słyszałam tylko. Zaczęłam mieć pewne podejrzenia. Crystal? Czy...

Nagle usłyszałam pisk Katherine.

-O Boże, wystraszyłeś mnie... Co ci się stało, dziecko? - dosłyszałam. Zapewne było to skierowane do Michaela. Nic dziwnego, że widok własnego syna, całego poobijanego, ją przeraził. To chyba nie zdarza się często.Postanowiłam, że powinnam się ujawnić. Jednak nadal stałam na schodach i jedynie podsłuchiwałam rozmowy.

You are my lifeWhere stories live. Discover now