15. Turn away 'cause I need you more.

2.8K 485 606
                                    

  🌹🌹🌹🌹      

Mogłoby się zdawać, że Henryk i Tom natychmiast wrócili do pokoju motelowego, by wyspać się po męczącym i pełnym wrażeń dniu. Żaden z nich jednak nie odczuwał zmęczenia i nie chcieli zakończyć tej wciąż trwającej pięknej nocy. 

Po pocałunku wciąż tkwili w niezręcznym lecz przyjemnym uścisku, a ich palce były ze sobą splątane i Henryk pomyślał, że idealnie do siebie pasują. 

Tak jakby małe dłonie Toma zostały stworzone do tego, by te duże Henryka je obejmowały i ogrzewały. 

W końcu ponownie wylądowali na trawie, wpatrując się w gwiazdy. Tym razem jednak byli bardzo blisko siebie, a dłonie wciąż pozostawały ze sobą splecione. Najwyraźniej obydwoje bali się utracić kontakt fizyczny, bo pragnęli swojej obecności i dotyku bardziej niż się tego spodziewali.

Tej nocy wszystko wydawało się być idealne i przepiękne jakby zostało dopracowane z każdym najdrobniejszym szczegółem. Henryk wiedział, że jeśli tylko alkohol wyparuje, a oni powrócą do rzeczywistości sporo rzeczy ulegnie zmianie. I obawiał się, że nie będą one dobre.

  – Zastanawiałeś się czasem dlaczego gwiazdy są takie piękne i magiczne? – przerwał ciszę Tom, przytulając ich splątane dłonie do siebie.  

Henryk uśmiechnął się delikatnie, wzrok kierując na tą, która świeciła najjaśniej na granatowym niebie. 

 – Ktoś powiedział kiedyś, że przebywają tam władcy z przeszłości, którzy się nam przypatrują i jeśli poczujemy się samotni, oni pospieszą nam z pomocą.   

Szatyn przekręcił głowę, przypatrując mu się uważniej spod zmarszczonych brwi.

 – Kto to powiedział? – zaciekawił się.

– Ojciec Mufasy.

 Zdekoncentrowanie na twarzy Toma znacznie się powiększyło, a on przewrócił się na bok, by być bardziej skierowanym w stronę bruneta.

 – Jakiej Mufasy?

 Henryk również się obrócił w jego stronę, lustrując uważnie jego twarzy, by doszukać się oznak rozbawienia.

 – Proszę, powiedz, że żartujesz. – szepnął błagalnie, zagryzając dolną wargę.

 – Nie żartuję, Henryku. Naprawdę nie wiem o czym mówisz.

Brunet jęknął w odpowiedzi, z powrotem opadając na plecy. 

Procenty płynące w jego żyłach spowodowały, że jego zielone oczy błyszczały prawie tak samo jak niebo tuż nad nimi.

 – Nie wierzę. Po prostu w to nie wierzę. – odparł, rozłączając ich dłonie i zakrywając sobie twarz. Tom poczuł się nieswojo z przerwanego kontaktu i zrobiło mu się trochę przykro. – Nie oglądałeś Króla Lwa!

Szatyn potarł swój kark nerwowo, nie wiedząc co odpowiedzieć.

  – Jakim cudem do tego doszło? – zapytał niemal zraniony Henryk, siadając, a chłopak obok niego uczynił to samo. – Musisz to obejrzeć, Tom, albo koniec z naszą znajomością.

Na koniec uśmiechnął się, łobuzersko puszczając do niego oczko.

– Odważne posunięcie – skomentował, przez chwilę próbując zachować powagę, ale zaraz natychmiast wybuchnął śmiechem. – Chcę to zobaczyć, ale tylko z Tobą.

Henryk zarumienił się lekko, zaciskając wargi i prostując swoje długie nogi.

 – Jak tylko wrócimy, obejrzymy to wspólnie. Tylko – uniósł swój palec do góry, kierując go w stronę Toma. – musisz wiedzieć, że płaczę gdy...

Thirteen sad farewells | Larry Stylinson |Where stories live. Discover now