-4-

28 4 3
                                    


– Masz kogoś na jutro?
– Jest niedziela. Nawet ja wtedy odpoczywam, Flo.
Dziewczyna wyprostowała się gwałtownie. Wywijając kawałkiem pizzy, zaczęła swój wywód:
– Właśnie tego nie rozumiem, wiesz? Jest dzień wolny, mały ruch na mieście, jedynie galerie tętnią życiem. A ty możesz na spokojnie zająć się swoją pracą tutaj, bo nawet jak ktoś przyjdzie, to nie będzie cię poganiał i mówił, że za dwie godziny ma spotkanie w wielkiej korporacji, na którym musi być punktualnie, i...

W trakcie tego przemówienia, Elizabeth odłożyła nadjedzony kawałek pizzy, wytarła ręce o i tak brudne już jeansy i odetchnęła. Gdy przyjaciółka zamilkła, miała szansę zapytać:
– Niech zgadnę... Jeden facet przyniósł ci najbardziej rozwalony laptop, jaki widziałaś i miał działać przez kolejną godzinę. A w niedzielę siedzisz w domu w piżamie, bo nikt do ciebie i tak nie przychodzi, a jeśli przez Skype dzwonią klienci, to do dresów nakładasz białą koszulę.
– Skąd wiedziałaś?
– Sama mi to mówiłaś – parsknęła, potrząsając głową. – Zaczynasz być jak Lilly. Jeszcze trochę i po raz piąty usłyszę, jak to oglądała z siostrą film i nastąpiło – przy tej okazji obie zrobiły z dłoni megafony i przytknęły je do ust – „Nie znasz się! Wypierdalaj!".

Po kilku sekundach niekontrolowanego śmiechu, Flora otarła niewidzialną łezkę z policzka.
– Ach,Lilly, Lilly... Gdzie ona się w ogóle podziewa?
– Wydaje mi się, że zostały jej dwa lata medyka...? – Elizabeth zmrużyła oczy, patrząc gdzieś ponad ramię Flory. Jej palce drgnęły w dziecinnym nawyku liczenia w najprostszy z możliwych sposobów. – Chyba dwa... Albo jeden? Myślisz, że nas odwiedzi?
– Jesteśmy tak zgranym i kochającym się małżeństwem, że mieszkamy i pracujemy w innych miastach, odpowiedz sobie. – Wywróciła oczami, przerzucając ciemne warkocze za ramiona.
– I tak nas kocha. – Uśmiechnęły się do siebie, wracając do jedzenia pizzy.

Kilka godzin później Orion został przymusowo zamknięty w sypialni naprawiaczki, by ta, rozkładając wszystko na stoliku w salonie, zaczęła czyścić i dawać na swoje miejsca pojedyncze narzędzia.
Wielce pomocna przyjaciółka leżała na kanapie, oglądając nowe klipy koreańskich zespołów popowych. Po obejrzeniu piątego z rzędu odłożyła na chwilę telefon i podniosła głowę.

– Nigdy nie byłaś typem perfekcjonistki – wyrzuciła z siebie, na co, w panującej ciszy, Elizabeth zareagowała wyraźnym drgnięciem. – Na wszystkich twoich pracach to ja rysowałam linie i proste litery. Ale teraz to ty układasz te małe złotka w równych od siebie odległościach. Czyżbyś nagle doceniła harmonię i symetrię w sztuce... zwanej życiem? – Zrobiła dramatyczną pozę, wyginając się i przykładając dłoń do czoła, jakby omdlewała.
– Nie. Nadal uważam ją za głupią i niepotrzebną, ale niestety mnóstwo ludzi ją docenia. Ja doceniam ją tylko i wyłącznie... przy narzędziach. Tak jak rozbieżników i rozruszników nie trzymam obok siebie, tak nie wsadzę w jeden słoik tubek z farbami olejnymi i akwarelami. Po tylu latach wolę nie popełnić jakiegoś błędu.
Flora zamrugała kilka razy.
–Pomyliłaś kiedyś jakąś rzecz i... wsadziłaś ją komuś w ciało?
Elizabeth odwróciła się gwałtownie i parsknęła śmiechem.
– Nie, ale wywaliłam połowę tubki farby olejnej na mokrą kartkę, będąc pewna, że są to akwarele. Mój wrzask był podobny do tego, co by było przy twojej wersji zdarzeń.
– Jak rozumiem, dzisiaj w nocy przypadnie mi sen na tej cudownej rozkładanej kanapie?
– Nie oszukujmy się, z lenistwa jej nawet nie rozłożysz. – Elizabeth zerknęła przez ramię na Florę. Uśmiechnęła się lekko. – Nie chcę być niemiła, ale i tak spytam: kiedy zamierzasz wrócić do naszego zapyziałego miasteczka rodzinnego?
– Pewnie za kilka dni. Umówiłam się z Muną, że przenocuje do środy. Może pójdziemy do jakiegoś teatru albo zrobimy małą sesję jazzu.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 27, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Naprawa od zarazWhere stories live. Discover now