Rok, w którym natknąłem się na jego dziwną postać można uznać za najbardziej odklejony od rzeczywistości kawałek mojego życia.Jakby kolorowy kawałek papieru na osi czasu ktoś przykleił tanim klejem pachnącym jak mocz, a rogi się powyginały.
Dziwne to było uczucie, wspominać to wszystko jakby było tylko snem, albo zbyt romantycznym filmem oglądanym po kwasie.
Był rok 1972, a sierpień rozpalał moje ambicje na powierzchni rozgrzanej autostrady. Skończyłem właśnie liceum, a w nagrodę, którą zafundowałem sobie sam, odkładając wszystkie drobne do słoika, rzuciłem się z oschłej Kanady wprost w objęcia i dzikość Ameryki.
To, że przeżyje coś niezwykłego chyba było mi pisane, prosiłem się o to od lat, prawie szukając guza, a teraz stałem na drodze z tobołkiem na ramieniu.
Kanadyjski debil z francuską wymową i skośnymi oczami, w beznadziejnej czapce i wieśniackich spodniach. Teraz sam chętnie oblałbym się wodą z rynsztoka.
Wtedy jednak zrobił to ktoś inny. Ciemna woda o zapachu benzyny spłynęła mi po twarzy i zabrudziła czerwony sweter.
Z nienawiścią spojrzałem na różowy van, który zahamował z piskiem opona tuż obok.
Kląłem pod nosem tak ładnie i miło, jak potrafi tylko kanadol, kiedy z samochodu wyleciała trójka młodych ludzi, każdy dziwniejszy od drugiego.
Pierwszy chłopak był bardzo niski z włosami ufarbowanymi na ognisty rudy. Miał na sobie jedynie skórzaną kamizelkę ubraną na gołe ciało i przetarte jeansy, chodził boso.
Za nim wyleciała dziewczyna w długiej sukience w kwiatu, naprawdę śliczna dziewczyna. Czarne włosy miała ścięte na chłopaka i co chwile strzelała palcami.
Ostatni wysiadł chłopak z wielkimi okularami na nosie, takimi jakie widzi się w modowych magazynach i dziwnym surducie. Na nogach miał niewyobrażalnie brzydkie sandały i znoszone dzwony.
— Ty nie stąd, co nie? — spytał po chwili, patrząc prosto na mnie.
— Nie.
— Wybacz, że tak haniebnie cię ofajdaliśmy. — Miał niechlujną wymowę.
— Już nie szkodzi — wysyczałem przez zęby, mój język wciąż wspominał ciemną wodę o smaku starego kurczaka.
— Chcesz się z nami zabrać? — zapytała dziewczyna, w między czasie licząc w rękach pomięte banknoty.
— A mogę?
— Taa, tylko musisz dołożyć do benzyny.
Wyjąłem z tylnej kieszeni dwadzieścia dolarów, a ona uśmiechnęła się do mnie przymilnie i zasalutowała.
— No to witamy na pokładzie.
W vanie śmierdziało — potem, marychą, fast foodem. Najwyższy chłopak w surducie, który od samego początku przyciągał mój wzrok, prowadził, śmiesznie mrużąc oczy. Jak mi potem zdradził okulary na jego nosie były zerówkami, ale tak mu się spodobały, gdy znalazł je w pewnym komisie (w którym rzekomo można było też kupić kostki gitarowe prawdziwych sław) że postanowił je kupić.
Tak więc prowadził samochód niemal ślepy, rozprawiając o wszystkim co droga przyniosła mu na język, wszyscy wokół podawali sobie skręta, niczym fajkę pokoju, a ja trzymałem się mocno obicia na przednim siedzeniu, bo pasy zostały chyba stamtąd brutalnie wyrwane.
W radiu leciał Fleetwood Mac, a najwyższy, który przedstawił mi się jako Jae, cały czas wtórował radiu.
To chyba był ten moment, w którym uznałem, że chciałbym tego słuchać częściej, znacznie częściej. Chciałbym dostawać gęsiej skórki za każdym razem gdy trafi w wyższą nutę i wstrzymywać oddech na każdą inną.
To była przyjemna myśl, naćpałem się nie prawie tak bardzo jak dwójka z tyłu swoją trawą.
— Postój na siku! — krzyknął nagle Jae, hamując tak gwałtownie, że prawie wylądowałem twarzą na szybie.
Stacja benzynowa była prawie pusta, a niebieska farba łuszczyła się płatami. Pozostała dwójka poszła kupić coś do picia, a my zostaliśmy przy samochodzie. Po autostradzie nie jechało nic, za to niebo zaczęło spływać pomarańczowym sokiem.
Wziąłem głęboki oddech i stałem tak sztywno, że musiałem wyglądać idiotycznie.
Jae wlepił we mnie swój wzrok, to też było kojące. Więc staliśmy tak przez dłuższą chwile, dopóki on się nie odezwał.
— Jesteś cute.
I wtedy się zarumieniłem.
I zdecydowanie nie był to ostatni rumieniec, którego powodem miał być on.
![](https://img.wattpad.com/cover/108877431-288-k818099.jpg)
YOU ARE READING
cure | shots
Fanfictionten kurczak smakuje, jakby był martwy, znaczy się, jakby był martwy zanim go zabili.