14. KONIEC

1K 58 8
                                    

Po badaniach, wróciłam do pokoju i od razu zasnęłam. Po głowie przelatywały mi przeróżne zjawy, potwory i inne stwory. Wszystko było czarne, białe, szare. Przedstawiona była wierza Młodych Tytanów cała w płomieniach ognia. Przyjaciół poobijanych, zastrzelonych, z których wylewa się krew. Już prawie umarłych. Na naszej wierzy siedzi Trygon. Cały szczęśliwy. Śmiejący się.
-Co Cię tak bawi ojcze?
Spytałam.
-Wszystko. To, że zniszczyłaś świat, jak prosiłem. To że jesteś jednym, wielkim zniszczeniem! Hahaha.
-Nie jestem zniszczeniem. Mówisz tak tylko dlatego, żeby było mi źle i po to, by mnie zamknąć w klatce i zjeść, ponieważ będziesz chciał mieć więcej siły. Czysz nie?
-Jesteś bardzo inteligentnym demono-człowiekiem. Imponujesz mi córuniu. Chyba oszczędze tobie życia. Za to twoich przyjaciół zniszcze.
-Nawet o tym nie myść! Zanim ich zabijesz, najpierw będziesz musiał zabić mnie!
-Niech Ci będzie.
Po chwili się obudziłam. Podniosłam swoje ciało z łóżka szpitalnego. Była ciemna noc. Wyjżałam przez okno. Na dworzu świeciły latarnie. W oddali widziałam wierzę Tytanów. Moją wierzę! Nie mogę myśleć, że zostanie zniszczona razem z moimi przyjaciółmi. Spojrzałam na gwiazdy. Wszystkie migotały jak najjaśniej mogły. Po chwili zauważyłam jak jedna z nich zniknęła. Przetałam oczy i znów popatrzyłam w niebo. Kolejna z gwiazd zniknęła. Jak to mogło się zdarzyć? No jasne!
To był mój ojciec. Już trze swoje oślizgłe łapska, żeby tylko zrównać nasz świat z ziemią. Szybko ubrałam się w ciuchy, które leżały na krześle i teleportowałam się do przyjaciół. Kiedy tylko byłam już w wierzy, nikogo tam nie było. Wszystkie rzeczy były porozwalane, było bardzo ciemno i ponuro. Przeszukałam wszystkie pokoje, zakamarki w całej wierzy i guzik znalazłam. Poczułam wibrujący komunikator. Dostałam wiadomość od Robina. Uśmiechnięta buźka. Co to jest za wiadomość do cholery. Ja tu się nie wiem czemu zamartwiam, ale ten wysyła mi emotkę debila! Wyszłam z wierzy i kierowałam się w stronę miasta. Zauważyłam tam niszczącego bloki ojczulka.
Ruszyłam za nim. Prubowałam się nie wychylać, by mnie nie zobaczył. Telekinezą rzucałam w niego, wszystkiem co miałam pod ręką. Samochodem, hydrantem, piłką lub nawet ciężarówką. Po ostatnim oderwaniu przeze mnie, odwrócił się i pobiegł w stronę wierzy. Nawet mnie nie zauważył. Kiedy odwróciłam się w jego stronę, z tyłu złamał mnie Bestia. Zakrył mi usta i zaciągnął mnie do ciemnego zaułka.
-Cicho bądź!
Oderwałam jego dłoń.
-Co Ty robisz?
Szeptem spytałam zielonego. Od ode mnie odszedł, by sprawdzić, czy nikt nas nie śledzi.
-Powinnaś leżeć w szpitalu!
-Gdzie jest reszta?
-Nie zmieniaj tematu Raven!
Przez chwilę się go przestraszyłam.
-Czemu nie jesteś w łóżku?
-Wyszłam, bo jak nie zauważyłeś, mój ojciec znów niszczy miasto!
-Wszyscy zauważyli!
-Na początku myślałam, że to tylko sen, ale jednak się myliłam.
-Spokojnie. Wszystko będzie dobrze.
-Czy ja panikuje? Nie mów do mnie, jak do małego dziecka!
-A Ty nie pouczaj swojego faceta.
-Ja nie mam faceta!
Po chwili podszedł do mnie i po prostu mnie pocałował. Kiedy się oderwal, zagryzłam wargę.
-Teraz już masz!
-Jesteś okropny!
Tym razem ja się zbliżyłam i złączyłam nasze wargi. Kiedy skończyłam, przyteleportowałam się na dach naszej wierzy. Poczułam dziwny ucisk i nie mogłam się ruszać. To pewnie sprawka taty. Zapomniałam, że on pobiegł w tą stronę, kiedy w niego rzucałam.

BESTIA

Gdzie ona jest? Przecież przed chwilą tu była. Martwię się o nią. Pobiegłem w stronę wierzy. Może tam się schowała. Nagle rozległ się głośny huk. Wydobywał się on z chmur. Zaczął po chwili padać deszcz. Na dachu naszej wierzy stała Raven. Ani nie drgnęła. Zmieniłem się w ptaka i poleciałem do niej. Kiedy stanąłem obok niej, ona była cała zalana krwią. Przytuliłem ją cały, zapłamany na twarzy. Raven traciła siły.
-Co Ci jest? Kto Ci to zrobił? Zabije go za to!
-Sądzę, że tak miało być. Nie ma już szans na pokonanie ojca. Było miło, ale się skończyło.
-Nie możesz tak mówić! Kocham Cię Raven!
Pocałowałem ją namiętnie. Z całej siły przytulając. To była moja ostatnia szansa, żeby być z nią blisko. Jedna moja dłoń zsunęła się pod jej pelerynę i złapała pewną część ciała, za którą Raven by mnie zabiła. Po chwili oślepił mnie jakiś dziwny blask. Świecił on dosyć krótko. Oboje leżeliśmy na podłodzę. Kiedy z niej wstałem, okazało się, że wszystko wróciło do normalności. Jedynie domy mieszkańców Jump City były zniszczone. Raven też wstała.
-Nigdy więcej tego nie rób.
Zagroziła mi.
-No chyba, że trzeba będzie znów ocalić świat.

Koniec!

Młodzi Tytani. Teen Titans: RavenXBestia Forever In My HeardOnde histórias criam vida. Descubra agora