ROZDZIAŁ 6

824 51 40
                                    

Hope spakowała cały swój dobytek do średniej wielkości walizki. Niewiele miała: trochę ubrań, jakieś przybory do higieny, kilka książek. Właściwie to książki były jej największym skarbem, zachłannie ukrywanym przed wścibskimi spojrzeniami.

Ostatni raz rozejrzała się po małym pokoiku na strychu. Miała nadzieję, że już nigdy tu nie wróci, a jak wiadomo — nadzieja umiera ostatnia.

Podniosła walizkę za boczną rączkę
i zeszła po schodach. W korytarzu zastała pana Devil'a, swojego ojca
i macochę Evelyn.
,,Trzech Jeźdźców Apokalipsy. A ja jestem czwartym" pomyślała Hope.
No młoda, pożegnaj się —
powiedział pan Devil i wziął od dziewczyny jej walizkę. — Poczekam przed domem. — Uśmiechnął się
i wyszedł.

Nadszedł czas na typowe pożegnanie w rodzinie Palvinów. Evelyn podeszła do swojej pasierbicy i objęła ją.
Tak się cieszę, że odchodzisz. Naprawdę nie wiesz, jak długo czekałam na ten dzień — szepnęła dziewczynie na ucho.

Po tym jakże wylewnym pokazie uczuć, Hope spojrzała na swojego ojca, który stał ze zmieszaną miną.
— Ja... — zaczął.
Trzymaj się i uważaj na siebie — przerwała mu córka i w między czasie obdarzyła Evelyn morderczym spojrzeniem.
Dylan podszedł do Hope i niezdarnie ją przytulił.
P-przepraszam — wyjąkał.
Trochę za późno. —  Szatynka wyswobodziła się z uścisku. — Muszę już iść. Wątpię, czy kiedykolwiek się jeszcze spotkamy, ale kto wie. Może
w piekle? — powiedziała i wyszła
z domu.

Zaraz gdy tylko zamknęła za sobą drzwi poczuła, że pozbyła się ciężaru noszonego przez lata — wspomnień, koszmarów, problemów...
Wsiadła do podstawionego samochodu, zapięła pasy i oparła głowę o szybę.

Kłębiły się w niej sprzeczne emocje. Ulga, że uwolniła się od przeszłości
i strach o przyszłość.
,,Czy ja dobrze robię?" pomyślała.
Do mojej teczki trafią żółte papiery — westchnęła.
Mogła przecież kłamać, że u niej wszystko w porządku.

—Uszy do góry. — Pan Devil, który siedział po jej lewej stronie, uśmiechnął się. — Tam nie jest źle. Włos ci z głowy nie spadnie.
Mówi pan tak tylko po to, abym żyła w słodkiej nieświadomości. Nie pozwolę zamydlić sobie oczu. Sądzi pan, że chciałam trafić do psychiatryka? Może najlepiej wysłać mnie od razu do Arkham Asylum? — zapytała, nadal wpatrując się
w ponury krajobraz na szybą.

Posłuchaj  — zaczął pan Devil tonem znawcy. — Pracowałem kiedyś w Arkham i nie mam o tym miejscu pochlebnej opinii. Każdy, nawet zdrowy człowiek, gubi tam siebie i...
Pracował pan w Arkham? — Hope przerwała mu i odwróciła głowę
w jego stronę. — Czy to prawda, że jedną z terapii są elektrowstrząsy? — zapytała podekstytowana, a w jej oczach zatańczyły radosne iskierki.

Gdy tylko zrozumiała sens swojego pytania, przeraziła się i umilkła. Ona naprawdę o TO zapytała?
Do końca podróży nikt nie odezwał się już ani słowem. Hope wróciła do wpatrywania się w okno samochodu, a pan Devil co jakiś czas spoglądał na nią z troską w oczach.

Po dwóch godzinach jazdy samochód wjechał na plac przed dużym budynkiem. Dom wykonany był
z pomarańczowej cegły i odpychał samym wyglądem. Nad ogromnymi drzwiami wisiała tabliczka z napisem St. Mary's High School.
Hope i pan Devil wysiedli z auta,
a kierowca podał dziewczynie jej walizkę.

To twoja nowa szkoła — odparł pan Devil.  — A tutaj jest internat. — Wskazał w lewą stronę.
Hope otworzyła szeroko oczy. Miejsce, które miało być jej nowym domem, okazało się przerażające. Budynek wykonano z szarej cegły. Widać ją było, ponieważ zielona farba złuszczała się w niektórych miejscach. W niedużych oknach znajdowały się kraty.

Bad Bitches & Fuckboys Don't CryDonde viven las historias. Descúbrelo ahora