Taki jakby prolog...

12 3 0
                                    

  Dziewczyna chwyciła mocniej czerwoną kotarę zawieszoną przy drzwiach prowadzących do komnaty. Serce jej biło jak nigdy. Oddech miała nierówny. Kilka ran nadal krwawiło. Z kolan oraz dłoni schodziła jej skóra od ciągłego upadania na kamienie oraz żwir. Po jej policzkach spływały łzy. Zaczęła biec przed siebie. W oddali słyszała tylko krzyki żołnierzy oraz jej przyjaciół. Dlaczego tylko ona uciekała? Przecież umiała walczyć. Uczyli ją jak dobrze trzymać miecz, jak się bronić, jak atakować. Uczyli ją jak działa pomniejszana broń, jak ją wyciągać, jak ją szybko ładować, jak celnie strzelać. Uczyli ją jak unikać ataków, jak szybko reagować, jak zaatakować jako pierwszy. Dlaczego kazali jej uciekać?

Bała się odwracać wzrok. Zostawiła za sobą setki żołnierzy i najlepszych generałów z Fortecy. Wszyscy powstrzymywali Załogę Omegi przed otwarciem trumny z Pierwszym Żelaznym Człowiekiem i bronili jej jak tylko mogli. Jednak fakt, że lider wrogiej organizacji podpisał pakt z demonami nie ułatwiał im zadania. Załoga była wspomagana przez najróżniejsze czary obronne i zwiększające siłę.

"To nie fair!" z jej oczu poleciały łzy gdy przypomniała sobie jak blond włosy chłopak upada na ziemię zakrwawiony i z jego ust wypływa tylko czarna ciecz, której kropelki powoli zaczęły się unosić i lecieć aż pod sam sufit.

"Dlaczego on?!" upadła kolejny raz na kolana raniąc je jeszcze bardziej. Chwyciła resztki swojej koszuli przy sercu i zaczęła kaszleć. Na kamienie poleciało kilka kropel krwi, które także pociekły po jej brodzie. Jakim cudem miała siły by w ogóle oddychać? Jakim cudem w ogóle żyła?

Zamknęła oczy i opadła na nierówne podłoże. W tym momencie usłyszała niedaleko pobrzękiwanie łańcucha. Udało jej się rozpoznać, że był on zrobiony z żelaznych oraz miedzianych ogniw. Taki łańcuch nosiły tylko dwie osoby.

Od razu się poderwała do siadu otwierając przy tym szeroko oczy. W świetle pochodni widziała zarys wysokiego i dobrze zbudowanego mężczyzny. Szedł powoli, ostrożnie stawiając nogi na ruszających się kamieniach i żwirze. Miał bardzo długie włosy, które niestarannie związał z tyłu głowy. Z jej oczu ponownie popłynęły łzy. Skąd one się brały?

Podniosła się i w tym momencie usłyszała, że mężczyzna coś mówi.
On odliczał.
Każda liczba odpowiadała jednemu krokowi.
Zbliżał się do niej.
-Dziesięć.
Usłyszała tak dobrze jej znany głos.
-Dziewięć.
Wargi jej zadrżały.
-Osiem.
Zrobiła krok w tył.
-Siedem.
Mężczyzna przyspieszył.
-Sześć.
Zobaczyła jego twarz w świetle najbliższej pochodni.
-Pięć.
Miał zamknięte oczy.
-Cztery.
Wstrzymała oddech.
-Trzy.
Zakryła usta dłońmi.
-Dwa.
Stanął przed nią.
-Jeden.
Otworzył oczy.
-Zero.

Za Żelaznymi DrzwiamiΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα