Muzyczna Przygoda

356 18 1
                                    

Czekam jako Czarny Kot, na wręczenie mi nagrody za wybitny talent. Mimo że wiem, co się wydarzyło, nadal nie mogę uwierzyć, jak to się stało, że tu jestem.

Muzyka. Miód dla uszu. Rockowa, metalowa. Klasyczna, elektroniczna. Nie ważne jaka, ale ważne, jakie emocje się odczuwa. Miłość, nienawiść, smutek, radość, frustracja, rozbawienie. W dodatku każdy ma swoją ulubioną piosenkę, mimo że puszczaną wiele razy, nigdy się nienudzącą.

W moim życiu jest teraz rak, że z muzyką, nie zawsze może być tak pięknie.

Na przykład wtedy, gdy musisz nauczyć się grać półtoragodzinne utwory Bacha, Mozarta czy Beethovena, a wredny, sztywny, jakby był z poprzedniej epoki, nauczyciel gani cię za puszczenie odpowiedniego klawisza o pół sekundy za szybko. Taaa ... chyba zasłużył na nagrodę nauczyciela roku z kategorii największy ... nieważne. A więc tak zaczęły się wydarzenia, przez które teraz będę musiał wyjść na scenę, po odbiór nagrody. Nie znoszę występów publicznych. Na sesjach zazwyczaj jest około sześć osób, a nie setki!

- Skup się – powiedział señor Ramirez – grasz nie równo. Musisz grać dokładniej. Nie ważne, że znasz utwór na pamięć, graj z nut. – zrzędził. Już wolałbym, by wrzeszczał jak ojciec.

- Tak jest, señor — powiedziałem tak znużonym głosem, że nie powstydziłby się król Hiszpanii z XVII wieku. Bo stamtąd pochodzi ten gość.

- No, no, no... nie tak...w tym miejscu musi być G7, a nie E7 – zrugał mnie, swym wyniosłym tonem – zacznij od początku. – Jego ton diametralnie się zmienił znów na znudzony.

Chociaż się nie dziwię, bo zemną, jest tak samo. Już po raz dziesiąty mam grać „Dla Elizy" Beethovena. Przez tego gościa grałem to przez sen, a mój jakże ukochany kwami to nagrał dla potomności oraz większej ilości sera.

Nie, żeby życzę komukolwiek źle, skądże. Nieee..., ale przydałaby się w tej chwili akuma. By tak wpadła przez okno, wystraszyła instruktora, wtedy bym się przemienił i uwolnił się ...eee... to znaczy ... uwolnił akumę. Właśnie tak. Lubię być bohaterem, taka natura kota. Taaa...

Ponownie zacząłem grać utwór. Tym razem starałem się najlepiej, jak umiem, zgodnie ze wskazówkami señora. W końcu udało mi się dobrnąć do końca utworu, bez zbędnych komentarzy. Na pochwały jednak nie mogłem liczyć.

- Było nienagannie – ocenił mnie señor Ramirez – Lecz jesteśmy dalej niż bliżej osiągnięcia perfekcji. Dziś odbywa się konkurs fortepianowy. Powinieneś go zobaczyć, by przekonać się, jak powinno się grać. Na dziś to koniec. – powiedział i znikł za drzwiami.

Ja uderzyłem głową o klawiaturę fortepianu, który wydał żałosny dźwięk. Plagg wyleciał za mojej koszuli.

- Mam kilka tysięcy lat i uwielbiałem swego czasu „Dla Elizy", ale ten gość sprowadza wszystko, co przyjemne jak ser do ...do ... - starał się dodać mi otuchy.

- Do nudy. – skończyłem za niego.

- Dokładnie – zgodził się Plagg. — A jako że słyszałem jak gra sam Beethoven, to mogę bez wyrzutów powiedzieć, że mu dorównujesz — Do czego to doszło. Mój leniwy i łakomy kwami mnie pociesza. Musiało być ze mną źle.

- Gra nie daje mi już takiej radości, jak kiedyś.

- Pewnie to przez tego pajaca, udającego arystokratę – zażartował, lecz po chwili namysłu ogłosił coś, co było do przewidzenia. – Jestem głodny.

- Wiesz, co ja też bym zjadł coś dobrego. – powiedziałem lekko rozmarzony – jakiś torcik czekoladowy, albo coś podobnego.

- To na co czekasz — powiedział rozbudzony moimi słowami — lecimy na miasto — i wyleciał przez drzwi.

Miniaturki Miraculous By Piesia155Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz