1. Złodziej jeansów

910 70 25
                                    

Mike POV

Ta nocna zmiana naprawdę zapowiadała się spokojnie. Zegar wskazywał już kwadrans po dwunastej, ani jeden z animatronów nie miał zamiaru ruszyć swojego mechanicznego tyłka ze sceny, a ja z nikłą nadzieją, że żaden fioletowy osobnik nie pojawi już się w pizzerii, aby zatruwać mi życie, siedziałem wygodnie na swoim obrotowym krzesełku. Niestety do czasu...

-Boo... - Bez uprzedzenia za moimi plecami usłyszałem aksamitny, męski głos. Tenże właśnie, niespodziewany głosik wystraszył mnie i gdyby nie refleks i siła rąk, które w ostatniej chwili złapały się za brzeg biurka, skończyłbym na zimnej, zakurzonej podłodze. Nie, żebym źle mówił o swoim miejscu "pracy", czy coś, bo biuro mimo pozoru było najczystszym pomieszczeniem budynku, to kłamałbym, mówiąc, że panuje tu ład i porządek.

Wracając do tajemniczej osoby o hipnotyzującym, uwodzicielskiej barwie głosu: oczywiście, był nią nie kto inny jak mój "zacny koleżka" Vincent - fioletowy ziomek, psychopata, jebany creep, ale co najgorsze: zabójca co najmniej szóstki dzieci, które niegdyś przekroczyły progi Freddy Fazbear's Pizzeria (a przynajmniej takie ludzie sieją plotki).

Podobno ich dusze nigdy nie zaznały spokoju, ponieważ morderca umieścił swoje ofiary w robotach - wizytówkach FFP, z którymi my, strażnicy nocni musimy wytrzymywać sześć godzin.

Jednakże, animatroniki to maszyny skonstruowane do zabawiania nAsZycH, ukochanych pociech. Są z reguły miłe itEpE, choć zdarza się, że pokojowe zamiary oraz nadmierna uprzejmość bywają wręcz irytujące. Sytuacje, w których robotom faktycznie coś się podziało w programie, można policzyć na palcach jednej ręki i w żadnym wypadku nie skończyło się to tragedią wartą nagłówka w gazecie.

Zatem wydawałoby się, że praca stróża nocnego to przyjemna, łatwa fucha, jednak kiedy dzielisz na 6 pełnych godzin pokój ze sprawcą krwawych obrzędów na skrzekliwych bachorach jest to istny hOrRoR. Dość, że przez ten cały czas przepełnia cię wzrastający niepokój i obawa, że to fioletowe cóś porwie cię w swoje szpony (co z tego że ma obcięte, zadbane paznokcie) to jakby tego było mało, tenże osobnik potrafi być niezwykle odRaŻajĄcy. Te jego niepotrzebne docinki, zboczone żarty, kompletny brak wyczucia i niepoprawne poczucie humoru. krEw zALeWa.

- Szkoda, że nie widzisz teraz swojej krzywej mordy, Schmidt - Vincent wytarł niewidzialną łzę z szerokim uśmiechem. Chyba każdy na moim miejscu, przynajmniej odgryzłby się jakoś, tak też zrobiłem! Zignorował moje gadanie, wciąż ciesząc się ze swojego czynu. Należałoby wspomnieć, że uwielbiał, nawet kochał straszyć mnie w najmniej spodziewanych chwilach za każdym razem, kiedy mieliśmy wspólną zmianę. Był to jego taki conocny rytuał, bez którego nie mógłby przeżyć.

- Czego tak się gapisz, kutafonie? - spytał, mrużąc oczy. Coś nie pasowało mu w moim zachowaniu, gdyż zwykle w sytuacjach, w których stroił ze mnie żarty, przeklinałem okropnie lub wyżywałem się na przypadkowych rzeczach, a teraz... Jego powieki prawie się stykały, tak, to mina kogoś kto rozmyśla gorączkowo.

Mlecznooki zrozumiał w czym jest problem, w momencie którym chciał wziąć tablet, leżący zakurzony na biurku.

- Ty, ciemnoskóra mendo - wysyczał przez zęby. Substancja, którą przedtem rozsmarowałem na czarnym siedzeniu zadziałała perfekcyjnie. Biedny Vincuś próbował odczepić się od siedzenia, niestety, bezowocne były jego próby. Wiercił się tak przez dość krótki okres czasu, przeklinając pod nosem, aż w końcu wściekły wyciągnął nóż, wcześniej schowany gdzieś pod uniformem. Przestraszyłem się, że stróż wymierzy we mnie ostrym narzędziem, jednak użył go tylko, by rozciąć materiał spodni. Przyglądałem się w milczeniu jak z niespotykaną zręcznością, szybko, bez problemu rozcina materiał. Szczerze, przyprawiło mnie to o ciarki, bo zdałem sobie sprawę, że nie mam z nich najmniejszych szans w walce na noże, gdyby w przyszłości do takiej doszło. Skończyłbym prawdopodobnie z poderżniętym gardłem.

Stay Calm and SexyWhere stories live. Discover now