8

147 10 7
                                    

ADAM

Moje życie kręciło się wokół Wiktora. A gdy go nie było, nie miałem czym się zająć. Dlatego postanowiłem zatrudnić się w pewnym klubie jako barman. Uważałem, że przynajmniej w ten sposób zajmę moje myśli czymś innym, niż chłopakiem. Cóż, dwoma chłopakami. Jung wciąż tam jest, nie mogę przecież z dnia na dzień o nim zapomnieć. Zwłaszcza, że mieszka razem ze mną. I, że widzę go codziennie z moją siostrą. 

Dostałem wiadomość od trenera, że dziś nie ma na mnie czasu. Dokładnie tak - nie ma czasu na mnie. W tym tygodniu zerwał kontakt z niejakim Łukaszem, na rzecz Eryka, a może Patryka. Nie pamiętałem imienia, nie chciałem pamiętać. Bałem się tylko, że mogę skończyć jak Łukasz, odepchnięty z powodu kolejnego faceta poznanego na siłowni. Chociaż Wiktor przekonywał mnie, że to właśnie ja jestem tym jedynym. Jego chłopakiem. A inni nie mają dla niego znaczenia, ponieważ liczę się tylko ja. Kiedy to sobie powtarzam, czuję, że to nie może być prawda. Ale gdy mówił mi to prosto w oczy, poprawiając moje długie włosy, które mu się tak podobały, wierzyłem we wszystko. 

Tak samo uwierzyłem mu, gdy powiedział, że nie powinienem rozmawiać z Kim Jungiem.

- Nie wolno mu ufać - mówił. - Będzie chciał tobą manipulować.

- Ale skąd to wiesz? - zapytałem. 

Wiktor wtedy głęboko nabrał powietrza i złapał mnie za kark, przyciągając mnie bliżej. 

- Mówił ci, że wcześniej był tutaj, tak? 

 Przytaknąłem mu. 

- Wtedy go poznałem. I wiem, że niezłe z niego ziółko - powiedział. 

Zdziwiłem się. Wydawało mi się, że Kim Jung to najmilsza osoba, jaką znam. Wiktor uświadomił mnie, że się mylę. 

- Okłamał cię - ciągnął dalej. - Wcale nie ma tutaj rodziny. Prawdopodobnie kłamie cały czas. 

Każde kolejne słowo Wiktora sprawiało, że sposób w jaki kiedyś postrzegałem Koreańczyka uległ kompletnemu zaburzeniu. Trener dalej mi opowiadał. Słuchałem i słuchałem. Musiałem mu uwierzyć, był moim chłopakiem. 

- Skąd się znacie? - zapytałem, gdy skończył. 

Mówił różne rzeczy, ale nigdy szczegóły. Tak właściwie mówił wciąż o tym samym, że nie mogę mu ufać. Byłem ciekaw, co ich wtedy łączyło. 

- Mieliśmy wspólnego znajomego - odpowiedział. 

Chciałem się zapytać o więcej. Wiedziałem jednak, że Wiktorowi się to nie podoba. Powtarzał mi ciągle, że nie muszę wiedzieć wszystkiego. Z resztą, sam mu to zasugerowałem. Odnosiło się to, do jego przelotnych związków z innymi niż ja. Powiedziałem, że nie chcę wiedzieć. A trener przystanął, mówiąc: 

- I bardzo dobrze.

Ale teraz i tak wiedziałem. Ta wiadomość nie mogła oznaczać - nie przyjdę, bo muszę zająć się pracą. Oznaczała - nie przyjdę, bo muszę się zająć jakimś chłopakiem. 

Zawsze mnie to przygnębiało. W myślach w kółko mówiłem sobie, że nie powinienem lamentować i być wdzięczny, że mam kogoś takiego jak Wiktor. Bo przed nim nie miałem nikogo. Prócz krótkiego epizodu z liceum. Ale to dawne dzieje... 

Wyszedłem do kuchni, bo zazwyczaj gdy miałem zły nastrój to jadłem. Jedzenie pomaga, oj tak. Spojrzałem na Koreańczyka i siostrę. Nie wiedziałem co robili, mogłem się tylko domyślać. Widziałem, że się śmiali, byli zadowoleni. A mnie ściskało w żołądku. Wiedziałem, że im przerwałem. Wystarczyła jedna chwila, a usta Junga przylgnęłyby do ust siostry. 

Bitwa o KoreańczykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz