Rozdział 4

2.1K 54 6
                                    

Zrobiło się już całkiem ciemno, ale impreza na polanie dopiero się rozkręcała. Tańczyłam wraz z tłumem w rytm muzyki, wydobywającej się z głośnika. Jedną rękę trzymałam w górze, a w drugiej ściskałam butelkę z piwem. Moje włosy były teraz w nieładzie, warkocze lekko się rozluźniły i pojedyncze kosmyki okalały moją twarz. Było mi bardzo gorąco. Czułam się wspaniale, co zapewne było zasługą alkoholu. Wypiłam kilka piw.

Marco i Lorna bawili się razem, spory kawałek ode mnie, a Dastin gdzieś przepadł. Chyba poszedł za tą całą Nataszą, ale nie przejmowałam się tym. I bardzo dobrze, że w końcu zostawił mnie w spokoju. Miałam dość jego docinków. 

Nawiązałam kontakt wzrokowy z tańczącym obok mnie chłopakiem. Posłałam mu czarujący uśmiech i w tym samym momencie potknęłam się na nierównej murawie. Nieznajomy uchronił mnie przed upadkiem, podtrzymując moją rękę. Był wysoki i szczupły, ale nie cherlawy. Miał wspaniałe, długie ciemne dredy i lekki zarost. Spodobał mi się.

-Uważaj, piękna.- szepnął mi do ucha, kołysząc mnie w ramionach. Zarumieniłam się, słysząc komplement.- Jak masz na imię?

-Zahra.-przedstawiłam się.- A ty?

-Felix.- odpowiedział z uśmiechem.- Jesteś tu pierwszy raz? Bo chyba nigdy cię nie widziałem. Zapamiętałbym taką dziewczynę.- podobało mi się , jak wodził rękoma po moich plecach. Delikatnie, nie nachalnie. 

-Tak, jestem tu pierwszy raz.-spojrzałam w jego czarne oczy. Nagle jego ręce obrały zupełnie inny kierunek. Kompletnie się tego nie spodziewałam. Poczułam jak jego dłonie wędrują niżej i obejmują moje pośladki. Zesztywniałam. To mi się już nie spodobało, ani trochę. Pochylił się nade mną i pocałował w usta. Odchyliłam głowę i chciałam mu się wyszarpnąć, ale nie zdążyłam. 

-Dość tego.-nagle ktoś oderwał mnie od Felixa. To Dastin mnie uratował i teraz spoglądał na nas gniewnie. - Wystarczy. Jedziemy do domu, Zahra. - przyciągnął mnie do siebie. 

-Co robisz?- Choć poczułam wdzięczność do mojego wybawcy, nie chciałam mu tego okazać. Odepchnęłam go od siebie.- Odczep się w końcu ode mnie!

-Ona jest ze mną, stary. Byłem pierwszy.- wtrącił się Felix. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. A to dupek, mówił o mnie tak, jakbym była przedmiotem, jakbym była zabawką z piaskownicy, którą chciał zabrać mu kolega. No i jego wcześniejsze zachowanie było karygodne. Nie wyraziłam na nie zgody.

-Spadaj, Felix. - Dastin przeszywał go wściekłym spojrzeniem, jego oczy ciskały błyskawice.

-Co ty sobie wyobrażasz?!-krzyknęłam. Zwróciliśmy na siebie uwagę innych imprezowiczów, ludzie zerkali na nas z zaciekawieniem.- Ciągle za mną łazisz. Daj mi w końcu spokój! Nienawidzę cię! - zobaczyłam, że Felix się wycofał. Machnął na nas ręką, po czym zniknął w tłumie. -I widzisz co narobiłeś? Odstraszyłeś go!

-No ty na pewno byś go nie odstraszyła. Taka jesteś łatwa? Nie spodziewałem się tego po tobie.

Zaniemówiłam. Jak on śmiał tak powiedzieć? Przecież to on mnie sprowokował. Wcześniej zarzucał mi brak radości i chęci do dobrej zabawy. Upokorzył mnie przy tej pannie, która wyglądała jak prostytutka. Teraz z kolei twierdził, że byłam łatwa. Miałam tego dość. Poczułam nieopisaną złość, krew się we mnie zagotowała. Nagle moja drobna pięść dosięgła jego szczęki. Uderzyłam go z całej siły, którą w sobie miałam. Rozejrzałam się wokół i zobaczyłam, że ludzie patrzą na mnie z niedowierzeniem. Podniosłam wzrok na Dastina. Sądząc po jego minie, zaraz miały nadejść konsekwencje mojego czynu.

Kilometr do szczęściaWhere stories live. Discover now