Wstęp

13 2 0
                                    

Stoję na rozdrożu dróg, które prowadzą nie wiadomo dokąd, muszę wybrać jedną z trzech by przetrwać, trzeba się śpieszyć, bo w niedługim czasie wszystko przepadnie. Harpie są za mną, wołają moje imię, chcą mnie się pozbyć, chcą bym utonęła w oceanie pełnym bólu, cierpienia i nienawiści. Zgorzkniałe, pogardliwe spojrzenia, szepty i plotki dają mi popalić, mieszają mnie z błotem by tylko podbić swoje ego, zniszczyć moją reputację, waleczność, która pozwala mi wciąż żyć. Chcą bym myślała, że nie jestem wystarczająco dobra, iż nie ma miejsca dla mnie na tym świecie i nikt nie stanie za mną murem by mnie obronić. Wybieram pierwszą lepszą i biegnę  ile sił w nogach, by po dłuższej chwili stracić grunt pod nogami, spadam w dół  i w dół i w dół, to jest nieuniknione, zaraz wpadnę do lodowatej tafli wody, która o tej porze szczególnie nocą jest zimna jak serce białej czarownicy.

Kiedy się budzę, jestem cała oblana zimnym potem, oddycham nierównomiernie, a moje włosy, które dotąd były splecione w dobierany warkocz są całe rozczochrane i pojedyncze kosmyki wydostały się z gumki. Lewą dłoń kładę do swojego czoła i czuje, że jestem rozpalona, nie wiem dlaczego, ale ten sen wciąż nawiedza mnie od nowa i od nowa każdej nocy. Sprawdzam godzinę na telefonie i jest 3:30 nad ranem

- 3:30? Znowu- mówię sama do siebie. Musze się trochę uspokoić, bo mimo iż to mnie nawiedza każdej nocy, nie jestem w stanie opanować moich nerwów. Rozglądam się po swoim pokoju, wszystko stoi na swoim miejscu, a przez niezasłoniętą do końca roletę na oknie widzę jak jeszcze księżyc świeci. Biorę parę głębokich wciągnięć powietrza by wyrównać oddech i z powrotem kładę się na łóżko, przez dłuższy czas wpatruje się w biały sufit, a po chwili zamykam oczy przekonując samą siebie, że nic z tych rzeczy się tak naprawdę nie wydarzyło, że to tylko i wyłącznie sen. 

- Misza- jakiś mężczyzna szepcze. Rozglądam się, ale jest zbyt ciemno by coś zobaczyć, więc próbuje wsłuchać się w każde słowo, by dowiedzieć do kogo należy tak głęboki i męski głos, ale nic więcej nie mówi. Kiedy wreszcie go spostrzegłam, moja podświadomość mówiła mi, że go znam, ale moje oczy nie pamiętają, a taką twarz na pewno bym zapamiętała. Stoi przy oknie, przodem do mnie, oparty o parapet, a jego włosy są zaczesane na żel do tyłu, na twarzy i szyi ma wytatuowany szkielet, ubrany jest w ciemną bluzę bez zbędnych wzorów oraz w czarne lekko opinające spodnie i buty o tym samym kolorze- Misza- znów powtarza- Wszystko w porządku?- więc to jednak nie sen, zombie boy umie mówić.

- T-tak- opowiadam z drżącym głosem- kim jesteś?- pytam. 

- Nie pamiętasz?- zdziwiony odpowiada pytaniem na pytanie.

- N-nie- jąkam się. Myślę, że kiedyś w mojej przeszłości go spotkałam, ale nie jestem pewna. Ostatnio niczego nie jestem pewna. Kiedy znów spoglądam w miejsce gdzie stał, nikogo nie dostrzegam, może to z moim wzrokiem coś jest nie tak albo z mózgiem, może on to sobie po prostu uroił, stworzył nieistniejący moment lub co najgorsze kolejne wspomnienie. Znów spoglądam na telefon w celu sprawdzenia godziny, ale obraz jest rozmazany, trzepoczę oczami, potem zaciskam je na 2 sekundy i znów otwieram, nic się nie poprawia a za to zaczyna mi się kręcić w głowie. Dobrze się siedzę, bo po chwili wypuszczam w ręce trzymany przeze mnie telefon i mdleję opadając na poduszkę na moim łóżku.


Pocałunek dziewicyWhere stories live. Discover now