1. Wieczorne spotkanie

17 1 0
                                    

Shun wracał właśnie z dojo z kolejnego sobotniego treningu. Zapadał już zmrok, jednak wieczór był dość ciepły, nawet jak na tę porę roku, i czuć było zbliżający się czerwiec a wraz z nim na horyzoncie wakacje. "Suuuper, będę miał więcej czasu na umawianie się z dziewczynami. Trzeba będzie znaleźć jakąś dobrą miejscówkę, w szkole zawsze była jakaś pusta klasa ale byłoby dziwne codziennie chodzić do budy w wakacje. Chociaż... która z nich by się przejęła? Przecież wszystkie o sobie..."

- Halo halo, Ziemia do Shuna! Słuchasz ty mnie w ogóle? - głos Takeru, jego przyjaciela z gimnazjum i dojo, wyrwał go z przyjemnych rozważań.

- Emmm, sorka Takeru, zamyśliłem się trochę. Więc o czym to mówiłeś? - zaśmiał się przepraszająco Shun.

- Rany, stary, co ja z tobą mam... mógłbyś chociaż trochę słuchać zamiast ślinić się już na myśl o tych wszystkich twoich fankach w bikini.

- A kto powiedział, że w moich myślach były w bikini?

- No tak, zapomniałem. Czy jest jeszcze w naszym liceum jakakolwiek dziewczyna, której nie widziałeś nago? Oprócz Fushimi.

- Oprócz kogo? - Shun zapytał lekko zdziwiony. Wydawało mu się, że znał wszystkie ślicznotki i brzydule ze szkoły jednak nie kojarzył żadnej o takim nazwisku, mimo usilnej próby połączenia go z jakąś twarzą.

- No Fushimi, Fushimi Yuzuki. Ta z naszej klasy, chodziła do naszego gimnazjum. - Takeru próbował coś mu rozjaśnić w pamięci ale niewiele to pomagało. - Poważnie jej nie kojarzysz?

- Ani trochę. Musiała być albo wybitnie dobra w ukrywaniu się i nie zwracaniu na siebie uwagi albo być skrajną brzydulą. Ale wtedy w sumie zapamiętałbym, żeby na nią uważać i się do niej nie zbliżać... Albo jest ona wymysłem twojej wyobraźni. Czyli co, twoja nowa wyimaginowana dziewczyna? Nie wolisz, żebym ci rzucił którąś z moich? - Shun zaśmiał się trącając przyjaciela w ramię. 

- Idiota z ciebie. Zobaczysz w ponieee... cholera! - Takeru sprawdził godzinę w telefonie i otworzył szeroko usta. - Sorka, Shun, zaraz mi zwieje pociąg, muszę lecieć. Dasz sobie radę? Wyciągnąłem cię w tę okolicę a ona jest trochę nieciekawa, uważaj jak będziesz wracać, gdybyś zauważył coś nie tak wyślij mi szybkiego GPS a sprowadzę ci jakąś pomoc. Narka! - wykrzyknął biegnąc w stronę pobliskiego wejścia na stację.

- Ja nie dam sobie rady?! Odszczekasz to głupku po następnym treningu! - Shun wykrzyczał za znikającym na schodach kolegą półżartem groźby. "Co mi się niby może stać? Świetnie walczę więc w razie czego potrafię się obronić albo szybko uciec, drogę zapamiętałem... Takeru niepotrzebnie gada głupoty."

Chłopak ruszył dalej wzdłuż głównej ulicy,  popuszczając wodzy swojej wyobraźni. Planował już najbliższe tygodnie i szczegółowy grafik spotkań ze swoimi szkolnymi fankami. Nie miał on najmniejszego problemu z wykorzystywaniem darów Matki Natury, którymi go szczodrze obdarzyła. Był wysokim siedemnastolatkiem o ciele doskonale wyrzeźbionym latami treningów, jego twarz o regularnych lecz niezbyt ostrych rysach, zwieńczona srebrną czupryną średniej długości, wzbudzała zachwyt w przedstawicielkach płci pięknej, wprawiając je w zakłopotanie, czy nazwać Nakadę "przystojnym" czy "pięknym". Najbardziej jednak dla dziewczyn zabójcze były jego kształtne oczy o niesamowitym odcieniu błękitu, wpadającym w barwę idealnie oszlifowanego ametystu, hipnotyzujące każdego, kto pozwoli sobie zapatrzeć się w nie zbyt długo. 

Wbrew jednak temu, co niektórzy rozpowiadali i z czego również zażartował Takeru, Shun nie był aż takim bezwstydnikiem i nie wykorzystywał swej urody w tak dużym stopniu. Umawiał się z wieloma dziewczynami, całował już chyba wszystkie jednak z żadną nie poszedł na całość. "Gdybym z wszystkimi miał robić to, co opowiadają laski, to bym chyba musiał nic innego nie robić tylko wszystkie pieprzyć. Ciężki jest żywot szkolnego przystojniaka..." pomyślał wzdychając. "Chyba czas się wreszcie za którąś zabrać na poważnie, najwyższa pora wybrać. Ale jaką? Lepiej jakąś nieśmiałą by ją zdominować? To mogłoby być całkiem urocze, protesty dla pozorów a tak naprawdę cała mokra... a może lepiej jakąś napaloną i zboczoną? 'Taaak, Shun, mocniej, głębiej, szybciej...', a może spokojną, taką co po prostu da mi bez zbędnego przedstawienia? Ale to mogłoby być nudne..." stawiał kolejne kroki idąc wzdłuż głównej ulicy ponoć najgorszej dzielnicy w mieście, będącej w sumie prawie sąsiedzką do jego własnej, choć spokojnej. Stając przed kolejnym przejściem Shun wyrwał się wreszcie z głębi swych myśli i rozejrzał się. Wydawało mu się, że dobrze zapamiętał drogę jednakże stał przy skrzyżowaniu szerokiej drogi z niewielką, słabiej oświetloną boczną uliczką i kompletnie nie kojarzył nazwy widniejącej na tabliczce z jej nazwą. "Czyżbym przegapił skręt?" chłopak odsunął się z przejścia i szybko wrzucił odpowiednie hasło w GPS. "Rozumiem, zagapiłem się... czyli cofnąć się albo skręcić tutaj, potem w tę uliczkę i będę nawet bliżej. Czyli w sumie dobrze się składa. No to w drogę." Powiedział sam do siebie, jakby w celu dodania sobie otuchy, i skręcił w ciemną uliczkę. Idąc przed siebie rozglądał się dookoła. Takeru miał rację, coś w tej okolicy sprawiało, że człowiek wolał uważać na otoczenie i pozostawać w gotowości. Zauważył po drodze kilka knajpek z jedzeniem oraz barów, zdecydowanie nie przeznaczonych na wesołe, weekendowe spotkania. Był mniej więcej w połowie ulicy gdy z jednego z takich pobliskich barów wyszła młoda dziewczyna, zatrzymując się zaraz za drzwiami. 

Licealista przystanął. Mimo ogólnego kiepskiego oświetlenia i panującej już ciemności bar ten miał dość dużą witrynę i sporo światła stamtąd padało na chodnik zaś tuż przy drzwiach stała latarnia, dzięki czemu Nakada mógł wyraźnie ocenić wygląd nieznajomej. Ubrana była cała na czarno, w fikuśną, rozłożystą sukienkę z lekkim dołem albo spódniczkę i bluzkę z gorsetem, który podkreślał jej do bólu idealną sylwetkę, zarówno w talii jak i biuście. Czarne pończochy wysmuklały jej zgrabne nogi, dając wrażenie, iż sięgają nieba. Długi, rozpięty płaszcz niedbale założony zsuwał się z jej ramion, ukazując odsłonięte obojczyki, które Shun zawsze uważał za niezwykle kobiece i seksowne, przykryte paroma zaledwie pasmami kruczoczarnych, niezwykle długich, rozpuszczonych włosów, częściowo zasłaniającymi jej lekko pochyloną głowę. Był w stanie dostrzec jedynie, że ma ona nałożony dość mocny makijaż a jej nosek jest uroczo zadarty. Pierwszy raz w życiu Nakada szczerze pomyślał, że kobieta jest niesamowicie piękna i postanowił, że nie przepuści okazji nawiązania znajomości a potem, kto wie, może coś więcej? "Może to właśnie ona będzie pierwszą, którą przelecę?". Shun, nie lubiący długo czekać na wcielenie swych planów w życie, przybrał swój najbardziej czarujący uśmiech, przeczesał lekko ręką włosy aby nadać im bardziej "cool" wyglądu i ruszył do ataku.

- Przepraszam, wracałem do domu ale zagubiłem się w twojej urodzie... mogłabyś mnie przeprowadzić przez bezdroża twego piękna? - zagaił rozmowę, nie czekając jednak odpowiedzi dorzucił - Jestem Nakada Shun, a ty księżniczko?

Gdy tylko skończył mówić wydawało mu się, iż nieznajoma lekko wzdychnęła jednak nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Gdy niezrażony już miał rzucić kolejnym naprędce skleconym tekstem na podryw ona podniosła głowę i odwróciła twarz w jego stronę. Shun momentalnie zastygł. Nie wiedział czy to kwestia makijażu ale zdecydowanie nie była to dziewczyna w jego wieku, wyglądała na dwudziesto- może dwudziestoparolatkę i chociaż rysy jej były delikatne, było w nich coś surowego, jakby groźnego. Tym, co jednak zmroziło chłopaka, były jej oczy - przeraźliwie puste, patrzące jakby przez niego, czarne jak jej włosy oczy, pozbawione jakiegokolwiek blasku czy cienia emocji. Miał wręcz wrażenie, że patrzy na niesamowicie realistyczną lalkę, którą ktoś w jakiś sposób wprawił w ruch. Zanim zdążył jednak ochłonąć  czekała go kolejna niespodzianka, bowiem nieznajoma w końcu przemówiła a głos był niczym jej oczy - bez emocji, pusty i straszny.

- Spierdalaj w swoją stronę zanim zmienię zdanie i cię zarżnę.

Chłopak, chociaż chciał wziąć to za zwykły żart w celu spławienia natręta, nie był w stanie tego zrobić, coś w jej słowach, w sposobie mówienia i całej jej postaci nie pozwalało mu wziąć za żart ani jednej z wypowiedzianej przez nią litery. Pierwszy raz od bardzo dawna Shun, który bez cienia wątpliwości na macie kładł najlepszych zawodników, poczuł prawdziwy strach i nie wiedział co zrobić. Stał zamurowany gdy dziewczyna ponownie się odezwała.

- Powiedziałam, spieprzaj bo cię zarżnę.

- Co jest, co jest? Moja ulubienica znalazła sobie uroczą ofiarę? - z baru w tym momencie wyszedł facet, wyglądający na dojrzalszego i jeszcze starszego acz zdecydowanie bardziej kontaktowego niż nieznajoma.

- Raku. Ogień.

- Rany, zapomniałaś zabrać ze sobą i biednemu szaraczkowi się obrywa za to? Masz i idziemy, robota czeka - powiedział wyjmując z kieszeni zapalniczkę i podtykając płomień dziewczynie, która odpaliła papierosa. Ruszyli w tym momencie w stronę ciemnego zaułku za barem, prowadzącego na tyły bloków. Mężczyzna, którego młoda kobieta nazwała "Raku" obrócił się i na odchodne rzucił chłopakowi radę. - Chłopczyku, nie wiem co tu się działo ale dla własnego zdrowia i życia lepiej nie próbuj tego ponownie. Narka!

Shun stał oniemiały, nie do końca wiedząc, co tak naprawdę się zdarzyło. Po chwili ruszył mniej pewnym siebie niż wcześniej krokiem do domu, cały czas zastanawiając się, o co tu chodzi  i czy jeszcze kiedyś będzie mógł spotkać kruczowłosą.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 04, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Upadła kameliaWhere stories live. Discover now