Rozdział III

437 28 8
                                    

   Nocna zmiana w Ministerstwie skończyła się o szóstej rano. Tonks kończyła pisać raport dla Scrimgeoura i już po dziesięciu minutach wstała zza biurka.
— Jak pracujesz Tonks? — Do jej kabiny wpadł Savage.
— Za sześć godzin wracam tu — spojrzała na zegar, który wskazywał pustą kratkę, natomiast druga wskazówka – nieco krótsza – zwisała w dół, wskazując 'biuro'.
— Ja mam wolne, ale w razie czego wyślij mi sowę — powiedział czarodziej.
— Jasne — skierowała różdżkę w stronę kilku pergaminów, a te się uniosły.
   Machnęła nią w stronę drzwiczek z biurka, uchylając je. Na koniec stuknęła końcem swojej różdżki unoszące się papiery i w jednej chwili pofrunęły one do szafki, zatrzaskując drzwiczki.
— Chodźmy — powiedziała do przyjaciela i wspólnie ruszyli w stronę windy.
— Hol Główny — powiedział głośno mężczyzna, gdy weszli do niej.
   Drzwi windy uchyliły się i przed nimi pojawił się Kingsley.
— Zaczynasz? — Zapytał Savage.
— Tak — odparł Kingsley. — Tonks musimy zamienić słówko.
— To cześć — uśmiechnął się czarodziej i poszedł do kominka.
— Zanieś to Molly — czarnoskóry mężczyzna dał dziewczynie teczkę.
— Co to?
— Nie tutaj — rozejrzał się nie spokojnie. — Zrób to teraz. Scrimgeour w gabinecie?
— Jeszcze nie przyszedł — odparła.
— W porządku. Idę do biura. Zobaczymy się później — poklepał ją po ramieniu i wszedł do windy.
   Tonks bez namysłu teleportowała się na Grimmauld Place. Przeszła przez ulicę i zatrzymała się między budynkami z numerami jedenaście i trzynaście.
   Kwatera Główna Zakonu Feniksa znajduje się w Londynie przy Grimmauld Place dwanaście — powiedziała w myślach czarownica.
   Między budynkami wysunął się zaniedbany od zewnątrz dom z jeszcze bardziej zniechęcającym ogródkiem. Nimfadora przeszła przez niego i stojąc przed drzwiami stuknęła różdżką w klamkę. Gdy odskoczyła, czarownica weszła na ciemny korytarz. Powoli wchodziła po schodach i na oślep machała rękami, żeby znaleźć drzwi do głównego pomieszczenia.
— Dobrze, że już jesteś — przywitała ją pani Weasley, gdy weszła do jasnego pomieszczenia.
   Przy stole siedział Remus i Bill, którzy po chwili również wstali, żeby ją przywitać.
— Miałaś nocną zmianę? — Zapytał Remus.
— Tak i padam na twarz — odparła zmęczona. — Proszę — skierowała w stronę Molly teczkę. — Od Kingsleya.
— Dziękuję kochana — uśmiechnęła się rudawa kobieta. — Może zostaniesz na śniadaniu?
— Jedyne o czym marzę to łóżko — stwierdziła, uśmiechając się łagodnie.
— To będziesz musiała poczekać z tym marzeniem — odezwał się Bill. — Szalonooki ma ci coś do przekazania. Wysłał sowę, że przyjdziesz tu i mamy cię zatrzymać, bo ma dla ciebie zadanie i musi ci je przekazać póki ma wolną chwilę.
— On mnie wykończy — Tonks usiadła naprzeciw chłopaków. — Za ile będzie? Zostało mi pięć godzin snu.
— Nie określił się — odparł rudy mężczyzna.
— Molly, jednak się skuszę na te śniadanie — Nimfadora zwróciła się do kobiety czytającej zapisane pergaminy, które wyciągnęła z teczki.
— Wspaniale! — Pani Weasley zamknęła teczkę i uśmiechnęła się do Tonks. — Idę już budzić dzieciaki, bo idziemy dzisiaj na zakupy na Pokątną, więc poczekaj jeszcze piętnaście minut — wyszła z pokoju.
— Co to za teczka? — Zapytała Dora, czarodziejów siedzących naprzeciwko.
—  Sami tego nie wiemy — odparł Bill.
— Wydaje mi się, że to od Albusa. Alastor mówił, że jest coś do załatwienia w Hogwarcie — odezwał się spokojnym głosem Remus.
— Musi być to coś ważnego skoro od razu miałam to przynieść.
   Do pomieszczenia weszli Ron, Ginny, Harry, Hermiona i Syriusz.
— Dzień dobry wszystkim — Syriusz usiadł obok Tonks.
   Reszta również się przywitała. TRZASK. W pomieszczeniu znaleźli się Fred i George.
— Dzień dobry! — Powiedzieli w tym samym czasie i z uśmiechem usiedli przy stole.
— Fred, George!? — Do pomieszczenia weszła Molly. — Jeszcze raz się teleportujecie w tym domu, a zapewnie wam szlaban do końca wakacji!? — Wrzeszczała, a wszyscy się cicho zaśmiali. — No już! Smacznego — machnęła różdżką i z kuchni przyleciały potrawy rozkładając się po całym stole.
   Ktoś jakby rzucił jakiś czar i wszyscy się nagle rozbudzili. Zaczęły się głośne rozmowy i śmiechy. Tonks nałożyła sobie owsianki i bez słowa zaczęła jeść przyglądając się uśmiechniętym twarzą dzieciaków.
— Nimfadoro — odezwał się Remus.
— Tylko nie Nimfadoro! — Oburzyła się czarownica, a kolor jej włosów zmienił się na czerwony.
— Wybacz, ale dlaczego nie lubisz tego imienia? — Zapytał Lupin.
— Gdyby ciebie tak nazwała mama też byś go nie lubił — odparła, a jej włosy znów były różowe.
   Bill się cicho zaśmiał co nie uszło uwadze dziewczyny.
— Coś nie tak?
— Przypomniały mi się szkolne lata — uśmiechnął się rudy czarodziej. — Pamiętam, gdy pierwszy raz przekroczyłaś próg Wielkiej Sali — tutaj wszystkie głowy odwróciły się w jego stronę. — Byłem wtedy na trzecim roku. Już pomijając fakt jak wtedy wyglądałaś...
— Jak? — Wtrąciła Ginny.
— Tonks tak samo jak wszystkie pierwszoroczniaki płynęła łódką — zaczął. — Pamiętasz? — Zwrócił się do niej.
— To było straszne — na samo wspomnienie uśmiechnęła się. — Gdy zobaczyłam z łódki zamek byłam tak zafascynowana, że wstałam by móc się lepiej przyjrzeć. No, ale łódka się zakołysała i wpadłam do wody. Hagrid mnie uratował przed ogromną kałamarnicą — wszyscy zaczęli się śmiać.
— Tonks jako jedyna się wyróżniała, gdy weszła do Wielkiej Sali. Jej włosy były niebieskie, a do tego była cała mokra i wystarszona — dodał Bill. — Ale zmierzam do przydzielenia uczniów do domów.
— O nie — przykryła twarz dłonią.
— Od tamtej pory była już wszystkim znana.
— Co zrobiła? — Dopytywał z zaciekawieniem Ron.
— Gdy...
— Wystarczy tych opowieści — wtrąciła Molly. — Dzieci nie ma czasu! Macie szybko się ubrać i wychodzimy. Na Pokątnej znowu będą tłumy, a nie mamy całego dnia!
— Jak wrócimy musisz dokończyć — zrobił się szmer i dzieciaki zarówno były złe jak i roześmiane.
— Jak to możliwe, że pamiętasz?
— Tego nie da się zapomnieć — odparł Bill.
— Tonks, przyszedł Alastor — zawołała Molly i przez drzwi wszedł mężczyzna z licznymi bliznami na twarzy i magicznym okiem.
— Myślałam, że już nie przyjdziesz — czarownica wstała z krzesła i podeszła do niego.
— Potter ma jutro rozprawę w Ministerstwie. Razem z Arturem i Billem będziecie mu towarzyszyć. Dumbledore przyjdzie jako świadek obrony, więc wejść z nim nie będziesz musiała — mówił. — Tonks masz go pilnować jak oka w głowie, a po rozprawie ma tu wrócić żywy — dodał.
— Nie spadnie mu włos z głowy — odparła. — Idę prosto do pracy, więc dowiem się czegoś więcej.
— Masz jeszcze cztery godziny, więc pójdziesz z Molly na Pokątną — powiedział mężczyzna. — Weasley ty też — jego zwykłe oko było skierowane na Tonks, a magiczne na Billa. — Na miejscu będzie czekał na was Hagrid. Jesteś po nocnej zmianie, prawda?
— Dzięki tobie zamieniła się w całodniową — uśmiechnęła się.
— Dasz radę. Lupin, Black dla was też mam zadanie — podszedł do nich.
   Bill poklepał Nimfadore po ramieniu i posłał jej pełen współczucia uśmiech. A ta w odpowiedzi uderzyła go z łokcia w żebra.
— To za opowieści przy śniadaniu, a tak przy okazji to ty za wiele też nie odpoczniesz — ruszyła w stronę wyjścia, a Bill poszedł za nią.

Wieczna magia || Bill i Nimfadora ||Where stories live. Discover now