{ 十三 }

188 41 4
                                    

zachęcam do zostawienia gwiazdki i komentarza, chcę zobaczyć, ile was tutaj zostało!

小説家

luke siedział przygarbiony, obserwując, jak jego mama pomaga farrah w kolorowaniu jednorożca. stresował się. cholernie się stresował. wręcz mógł czuć pot na swoich dłoniach oraz ich drżenie, nie był pewny tego, co miał zamiar zrobić. przecież... ryan by tego nie chciał. ryan chciał jego i on chciał ryana.

nie. ryan nie żył.

żył w pamięci luke'a.

to była paranoja.

hemmings zacisnął wargi i to samo zrobił ze swoimi pięściami, po czym podniósł się z miejsca i poszedł do łazienki. stanąwszy przed lustrem, zmierzył się od pasa w górę wzrokiem. blady chuderlak dzień po próbie samobójczej. nie miał szans u michaela... jednakże ten przecież go pocałował, uprawiał z nim seks, a nawet obiecał, że przy nim zostanie, że uchroni go od upadku. słowa są warte mało, gdy człowiek mówi je pod wpływem mocnych emocji. według luke'a człowiek powinien być treścią, z której wyrzucono fałsz, ponieważ dopiero wtedy będzie on mógł mówić głosem serca, jedynym prawdziwym i potrzebnym. clifford mówił emocjami, zapewne kłamiąc i tym samym łamiąc serce blondyna na pół. mężczyzna przemył twarz wodą i obsuszył ręcznikiem, wzdychając przy tym głośno. on również nie myślał sercem, gdyż niby próbował uciec od samotności, a jednak bał się zakochać. bał się uwierzyć w to, że ktoś mógłby coś do niego poczuć. ktoś, prócz ryana, ale czy można było mu się dziwić? ludzie dopiero po śmierci bliskiej osoby, zdają sobie sprawę z tego, jak wiele ta znaczyła. tak było i z lukiem. jego dnie dłużyły się przeplatane wspomnieniami i słowami „co by było, gdyby?". były torturą, w której niebieskooki obwiniał siebie o to, że nie był wystarczający, gdy rzucał w siebie obelgami, stojąc przed lustrem, gdy nazywał się mordercą, ponieważ nie był w stanie uratować mężczyzny, którego kochał. noce nie były lepsze. tysiące chusteczek, zatkany nos, mokre policzki, zaczerwienione oczy, większa tęsknota i... pustka. w mniemaniu luke'a tego po prostu nie dało się opisać. jedynie osoba, która straciła kogoś ważnego, byłaby w stanie go zrozumieć. pomimo czasu, on wciąż to czuł i nie chciał czuć tego ponownie, nie chciał mieć znów złamanego serca, bo wiedział, że tym razem nie zdąży go złożyć i utrzymać w całości.

bicie jego serca przyspieszyło, gdy usłyszał dźwięk zamykania drzwi. przełknął głośno ślinę. stanie w miejscu również nie było rozwiązaniem. mógł przecież spróbować i wycofać się w odpowiednim momencie, prawda? odetchnął głośno i wyszedł z łazienki, zbiegając po schodach, by móc zobaczyć michaela, który mocno przytulał swoją córkę.

– tęskniłam – szepnęła dziewczynka, na co mike szeroko się uśmiechnął, on również za nią tęsknił.– ale lukey i jego mama się mną zajęli – zachichotała, odsuwając się od ojca.– i oni są gorsi w bierki, niż ty!

na te słowa mężczyzna roześmiał się głośno, ale po chwili spoważniał i podniósł się na równe nogi, widząc kobietę, która najwidoczniej była matką jego sąsiada. podszedł do niej i uścisnął jej dłoń, gdy farrah przytuliła się do jego nogi.

– dzień dobry, pani hemmings... bardzo dziękuję za, uh, pomoc – mruknął, nieco speszony, widząc jej przenikliwy wzrok. cóż, kobieta wiedziała, co wydarzyło się między nim, a jej synem.– gdzie... gdzie jest luke?

– tutaj jestem! – odrzekł blondyn, zeskakując z ostatniego stopnia, gdy usłyszał swoje imię i szybko przytulił michaela, zerkając na swoją mamę, która mówiła akurat cliffordowi, że nie musi jej za nic dziękować i że miło go poznać, po czym cofnęła się do kuchni, zabierając ze sobą dziewczynkę, ponieważ chwilę przed przyjściem michaela zdecydowały się na zrobienie babeczek.– za mną też tęskniłeś? – dodał niepewnie, ściszając głos, na co serce michaela podskoczyło do gardła.

– oczywiście – szepnął brunet, mocniej przytulając blondyna.– jak się trzymasz?

– to teraz mało istotne. powiedz mi, jak tobie poszło?

– mój prawnik powiedział, że lauren nie może wnieść oskarżenia, ponieważ mam większe prawo do dziecka i że zanotuje sytuację, w której byłem zmuszony zabrać farrah ze szpitala w weekend, ponieważ jej matka zniknęła.

– oh, to bardzo dobrze!

wciąż stali przytuleni i żadnemu z nich to nie przeszkadzało. michael potrzebował tego po nocy spędzonej w celi, a luke? luke po prostu potrzebował jakiejkolwiek bliskości. po krótkim „mhm" ze strony michaela nie mówili nic przez dłuższą chwilę. hemmings próbował się zmobilizować, by w końcu zaprosić mike'a na randkę, rozważał wszystkie za i przeciw aż w końcu odetchnął głośno, odsuwając się od starszego mężczyzny.

– michael? – spuścił wzrok, patrząc na palce, którymi zaczął się bawić, ale ostatecznie postanowił go podnieść... nie chciał wyjść na ignoranta.– bo ja wiem, że dużo się u ciebie dzieje i że to może nie jest najlepszy moment, ale uh... wiesz, moja mama jest i ja pomyślałam, że... – cały czas zacinał się, odwracał wzrok, rumienił. mike uznał, że to urocze.– pomyślałem, że skoro jest tutaj moja mama, to może wyskoczymy gdzieś razem, no wiesz, na randkę – wydusił w końcu na jednym wdechu i od razu spuścił wzrok, przeklinając się w myślach, myśląc, że michael pewnie weźmie go za idiotę.

tymczasem clifford rozchylił wargi, przez moment analizując to, co powiedział blondyn. zerknął do kuchni i ponownie spojrzał na luke'a. może... to nie był zły pomysł? uniósł dłoń, ujmując podbródek hemmingsa i posłał mu łagodny uśmiech, gdy ten na niego spojrzał, następnie pochylając się i delikatnie całując jego wargi.

– myślę, że to świetny pomysł, luke.

小説家

boże, muke idzie na randkę, stresuję się tym 🙈

wings ✔️Where stories live. Discover now