Kapelusz

206 52 18
                                    

Kim Kibum uwielbiał modę.

Wiedział o tym absolutnie każdy.

Sąsiadka z naprzeciwka, która co jakiś czas podrzucała mu nowe katalogi z ubraniami. Listonosz, który kilka razy w tygodniu pukał do jego drzwi, pod pachą niosąc kolejne zamówienie. Pani z cukierni na rogu ulicy, z którą nieraz wdawał się w ożywione dyskusje odnośnie dodatków do noszonego danego dnia stroju. Koledzy z pracy, którzy nieraz żartowali z jego dziwacznych, fikuśnych upodobań. Szef, który co najmniej raz dziennie upraszał go o dostosowanie się do stonowanych strojów reszty pracowników. Nawet psy, które głośno szczekały na widok kolejnego zakupu, przez doświadczenie nauczone, że lada moment ich właściciel spędzi kilka godzin przed wielkim, lśniącym lustrem, zaniechując zabawę ze swoimi pupilami.

Słowem, każdy, kto kiedykolwiek miał choćby najdrobniejszą styczność z Kim Kibumem, wiedział o jego ogromnej fascynacji i pasji, jaką była moda. Koszule, czapki, apaszki, paski, szorty, swetry. Dziesiątki stylów, setki kombinacji. Chłopak niemal nigdy nie ubierał takiego samego zestawu ubrań dwa razy. Uwielbiał modyfikacje, kochał eksperymenty. I jeśli istniała jakaś kwestia, której w tej dziedzinie nie znosił, była nią powtarzalność.

Kim Kibum naprawdę uwielbiał modę.

A jako, że wiedział o tym absolutnie każdy, zupełnie nikt nie zdziwił się, kiedy pewnego dnia wyszedł z domu w nieco za dużym, ale bardzo twarzowym kapeluszu.

Sąsiadka z naprzeciwka zapytała, z jakiej to kolekcji, chłopak jednak odwrócił wzrok i niewyraźnie odmruknął, że się spieszy. Listonosz, na którego wpadł na ulicy, pozdrowił go, i ze zdziwieniem wskazał na nowy nabytek, którego w ostatnim czasie z pewnością nie dostarczał. Kibum jednak pokręcił głową, i pomachał mu na pożegnanie, prędko umykając do cukierni na rogu. Pani sprzedawczyni zmierzyła klienta uważnym wzrokiem, a następnie pochwaliła kolor kapelusza, na co chłopak mrukliwie podziękował, po czym pospiesznie schował swoje drugie śniadanie do torby i płochliwie opuścił budynek. Sklepikarka wsparła się o ladę, w zamyśleniu śledząc jego oddalającą się sylwetkę. Mogłaby przysiąc, że dostrzegła na twarzy chłopaka rumieńce. Koledzy z firmy przemilczeli nowy dodatek. Każdy z nich już dawno przestał zwracać uwagę na kibumowe wybryki. Nawet szef jedynie zgromił go spojrzeniem, nie mając dłużej cierpliwości prawić mu kazania. I tylko psy obszczekały powrót ich pana do domu nieco głośniej, niż zazwyczaj, podejrzanie dużo uwagi poświęcając nowemu nakryciu głowy.

Poza tym, wszystko było w jak najlepszym porządku. Nie wydarzyło się absolutnie nic niecodziennego. Przynajmniej tak sprawa wyglądała pierwszego dnia. Potem wszystko zaczęło nabierać coraz dziwniejszego obrotu.

Drugiego dnia sąsiadka z naprzeciwka zmarszczyła brwi w konsternacji, widząc na głowie Kibuma ten sam kapelusz, co zeszłego ranka. Listonosz zdziwił się, dopytując, czy jakaś przesyłka przypadkiem się nie spóźnia. Pani z cukierni posłała mu podejrzliwe, pełne domysłów spojrzenie. Pracownicy zaczęli szturchać się dyskretnie ramionami, dostrzegłszy niespodziewany brak zmiany, w kibumowych dodatkach. I nawet szef wydawał się niezdecydowany, czy powinien odbierać to jako dobry, czy zły znak. Psy w dalszym ciągu reagowały na kapelusz żywiej, niż powinny.

A to nie był wcale koniec.

Trzeciego dnia Kibum wciąż nie zrezygnował ze swojego kapelusza. Nakrycie głowy było naprawdę zgrabne i twarzowe. Przestało jednak pasować, do ciągłych zmiennych stylów jego ubioru. Zgrzyt modowy między elementami stroju Kibuma stał się nie lada aferą. Chłopak zarobił co najmniej kilka zaniepokojonych spojrzeń, zarówno od osób z sąsiedztwa, jak i współpracowników. Szef nie karcił go już, zamiast tego w milczeniu obserwując rozwój zdarzeń. A psy wciąż szczekały.

Kapelusz // JongkeyWhere stories live. Discover now