IX

289 33 37
                                    

Muzykę włączcie trochę później, dobrze?

Ściana za mną jest twarda, mocna i jednocześnie lekka.

W sumie to nie ściana a drzewo.

Drzewo, do którego natychmiastowo przygwoździł mnie Christian.

Natychmiastowo po moim wyjściu z pomieszczenia, w którym czułam się znacznie bezpieczniej niż tutaj.

Trzyma moje ręce swoją lewą ręką nad moją głową.

Całuje mnie.

Całuje mnie swoimi obrzydliwymi ustami, które dalej kocham.

Trzyma mnie swoją lewą, obrzydliwą ręką, którą dalej kocham.

Przejeżdża przez wszystkie zakamarki mojego ciała swoją prawą, obrzydliwą ręką, którą dalej kocham.

Kocha mnie swoim pięknym, obrzydliwym sercem, które dalej kocham.

Co jest ze mną nie tak?

A może z nim jest coś nie tak?

A może z nami jest coś nie tak?

W najbliższym czasie zapewne się przekonam.

Po kilku chwilach bezczelnego obmacywania i całowania mojej bezbronnej i nieświadomej osoby mężczyzna przestaje.

Przybliża wtedy twarz do mojego ucha. Na dźwięk jego cichego szeptu moje ciało przejmuje lekki paraliż, a przez skórę przechodzą ciarki.

- Kochanie, podasz mi dłoń i będziemy razem szli do naszych przyjaciół. Potem powiemy im, że nareszcie jesteśmy narzeczeństwem. Natomiast za kilka miesięcy będziemy już razem na zawsze poprzez związek małżeński. Będziemy mieli małe liski bawiące się na dywanie przed kominkiem w salonie u twoich rodziców. Rozumiesz skarbie?

- Nie można nazywać przyjaciółmi osób, których się nie zna, więc nie idę do moich przyjaciół. Nie powiem im, że jesteśmy narzeczeństwem, bo nigdy nim nie byliśmy, ale też nigdy nie będziemy - mężczyzna zacieśnia uścisk na moich rękach - tak samo jak nigdy nie będziemy razem małżeństwem, ale też nigdy nie będziemy mieć wspólnych, malutkich dzieci. Nigdy razem. Rozumiesz Christian?

- Rozumiem, Serenko. Jesteś w szoku, że znów mnie widzisz... Dlatego, na razie nie widzisz ze mną przyszłości. Uwierz mi na słowo, że tak będzie, bo nawet jeśli ty nie będziesz chciała to ja cię do tego zmuszę. - Mówi.

Jestem przerażona.

Jak można nie być przerażonym w takiej sytuacji.

Mężczyzna, który teoretycznie cię porwał przyciska cię do drzewa, twoje ręce trzyma nad twoją głową i mówi ci takie coś.

Przekrzywiam lekko głowę w bok.

- Ty nie jesteś już moim Christianem.

Mężczyzna puszcza moje ręce i odchodzi do poręczy.

Idę za nim.

Podchodzę do barierki nie spuszczając z niego wzroku.

Widzę jedną łzę spływającą szybko po jego policzku.

Ocieram kciukiem jego policzek patrząc na niego zmartwiona.

- Co się dzieje Christian? - pytam.

- Nic - jego głos jest załamany - Nic się do cholery nie dzieje. Nic. Jedynie on - wskazuje palcem na swoją klatkę piersiową - chce znów wyjść, ale tym razem nie chce upolować kury, czy królika, a ciebie. - kolejna łza spływa i trafia na drewnianą barierkę.

Ruda lisicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz