Rozdział 3

60 7 7
                                    

Dom Sirien wyglądał iście magicznie, tajemniczo i ponuro, jak na prawdziwą wiedźmę przystało. Bądź co bądź, najstarsza z sióstr była zatwardziałą tradycjonalistką i zawsze roztaczała wokół siebie aurę czarów, czym często zwracała uwagę innych. Było to uciążliwe w dawnych czasach, ale teraz na szczęście nikt nie wierzy w wiedźmy, dlatego wielu osobom Sirien wydawała się być szaloną kociarą mieszkającą w dziwacznym domostwie.

Budynek naprawdę wyróżniał się na tle nowoczesnych domów, których pełno było w okolicy. Wieki stary dąb na podwórku miał tak ogromną koronę, że swym cieniem zakrywał praktycznie całą posesję. Ceglane ściany pokrywały grube pnącza bluszczu, tworząc ciemnozieloną pajęczynę liści. W każdym oknie świeciła się mała świeczka. Podobnie oświetlony był ganek i balustrada. Wokół wąskiej dróżki prowadzącej do drzwi frontowych rozstawione były świecące kule w różnych rozmiarach. Mimo tego, że Olivia nie raz była w tym miejscu, widok za każdym razem zapierał jej dech w piersiach. A tak naprawdę, to jeszcze nic. W Halloween dom ten zamienia się w prawdziwy kocioł czarownic. Dzieci z całego miasteczka zbierają się na posesji, by brać udział w zabawach przygotowanych przez Sirien. Nigdy nie miała swoich dzieci, jednak instynkt macierzyński czasem brał górę. Kiedyś myślała o założeniu rodziny, ale cierpienie osób wokół po stracie bliskich było zbyt wielkie, by kobieta mogła zaryzykować. Liv niestety znała ten ból i tak naprawdę to, co działo się z nią po utracie męża i córki pomogło zadecydować Sirien o porzuceniu macierzyństwa. Olivia wspięła się po wiekowych schodach i zanim zdążyła zapukać, drzwi się otworzyły i stanęła w nich Siri.

‑ Nareszcie jesteś!

‑ Wiem, trochę mi to zajęło, ale musieliśmy jechać objazdem przez jakiś wypadek drogowy ‑ odpowiedziała Liv, kładąc plecak na ziemi.

‑ Nie wierzę! Jak miło cię widzieć! Nic się nie zmieniłaś, dalej jesteś cudowna! ‑ wykrzyczała Meg.

‑ Wiesz, nie widziałyśmy się może trzy miesiące, więc raczej za wiele zmienić się nie mogłam. Ale i tak dziękuję za komplement ‑ odpowiedziała Olivia, cmokając siostrę w policzek. Musiała się nachylić, gdyż Meg nie należała do wysokich osób.

‑ Kogóż to moje oczy widzą, córa marnotrawna wróciła ‑ mruknęła Stevie, ale chwilę później zakleszczyła Liv w niedźwiedzim uścisku.

‑ Nie na długo, ale wróciłam ‑ odpowiedziała Olivia, po czym skierowała wzrok na opierającą się z założonymi rękami o ścianę Lauren. ‑ Cześć.

‑ Hej ‑ rzuciła oschle kobieta i zniknęła z powrotem w salonie, z którego przyszła.

‑ Dalej obrażona, jak widzę.

‑ Och, nie przejmuj się nią. Nie wiem, co jej usiadło na nosie, ale mam nadzieję, że szybko jej przejdzie, bo powoli staje się nieznośna ‑ rzekła Sirien.

‑ Nie mam zamiaru zamartwiać się jeszcze jej zachowaniem... Dziewczyny, mam wam tyle do opowiedzenia. Sama nie wiem, co robić.

‑ Spokojnie, zaraz urządzimy sobie babski wieczór czarownic i wszystko obgadamy ‑ powiedziała Meg, kładąc dłoń na ramieniu siostry.

‑ A gdzie podziała się Zoe? ‑ zapytała Liv.

‑ Och, wyobraź sobie, że nasza kochana Z postanowiła kolejny raz spróbować swoich sił w gotowaniu i, jak stwierdziła, tym razem będzie uparcie ćwiczyć. Oczywiście to my będziemy królikami doświadczalnymi. Więc jeśli się nie potrujemy to można uznać, że jakiś postęp jest ‑ rzuciła Stevie, na co zebrane w pomieszczeniu kobiety zaczęły się śmiać.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 13, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

NevermoreWhere stories live. Discover now