◼️ 2 ◼️

35 1 0
                                    

- Już jestem! - krzyknęłam odkładając klucze na segment, który stał w korytarzu.
- Dziecko! Ile można! Leć się szybko przebrać, Matthew cię zawiezie na miejsce-powiedziała Lucy machając mi ściereczką kuchenną przed oczami- Rodzice wyjechali jakieś dziesięć minut temu . -Dobrze , dobrze. Powiedz Matthewowi , że będę gotowa za piętnaście minut. Lucy była naszą gosposią . Bardzo ją lubiłam. Zawsze poświęcała mi dużo czasu, ona znała imiona moich pierwszych chłopaków- traktowałam ją jak swoją babcię, której nigdy nie miałam. Jedna babcia umarła kilka tygodni przed moimi narodzinami a druga ma mnie w dupie . Po prostu. Jedynie mam kontakt z jednym dziadkiem. Wdowcem- wiem , że dziwnie to brzmi ale chciałam wam jakoś rozjaśnić sytuację.

Wpadłam do swojego pokoju jak burza. Wzięłam czystą bieliznę i ruszyłam do swojej łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wliczając umycie głowy. Nie suszyłam włosów. Postanowiłam , że pójdę w naturalnych lokach. założyłam białą, koronkową sukienkę. Jej góra była dopasowana a dół był rozkloszowany. Założyłam też białe lakierowane szpilki i czerwoną torebkę. Makijaż zrobiłam bardzo lekki. Efekt prezentował się mniej więcej tak :

 Efekt prezentował się mniej więcej tak :

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Wyszłam z pokoju i zamknęłam drzwi. Zeszłam po schodach i skierowałam się w stronę kuchni.
- Matthew już czeka przed domem. Leć kochanie, bo ten evint czy jak mu tam zaczyna się za dziesięć minut.
- Event Lucy. Event - posłałam gosposi uśmiech. - do zobaczenia.
Wyszłam na dwór i uderzył we mnie ciepłe powietrze. W końcu był czerwiec. Na podjeździe stał czarny leksus. Ulubione auto moich rodziców. Aż dziwnie, że nim nie pojechali. Pokierowałam się w jego stronę.
- Cześć Mat - uśmiechnęłam się do mojego kierowcy.
- Witam panienke. Jak zdrowie?
- A dobrze, dziękuję - samochód ruszył - lepiej powiedz jak udały Ci się wakacje?
-Było naprawdę świetnie. Dawno się tak dobrze nie bawiłem. A to wszystko dzięki twoim rodzicom.
- Bez przesady. Wyrwałeś jakąś panienke? - zapytałam ruszając sugestywnie brwiami.
- Ahh... Była taka jedna. Ale pozwól, że szczegóły zostawię dla siebie. A teraz wyskakuj.
Wyjrzałam przez okno. Byliśmy już na miejscu. Po mojej prawej stronie znajdował się okazały budynek. Wykonany był cały ze szkła. Do tego, przy wejściu był rozłożony czerwony dywan dla gości. Okrążony był wieloma fanami i reporterami. A rodzice mówili, że nie organizują niczego chucznego.
- Dzięki Mat- powiedziałam do starszego Pana, który uprzejmie otworzył mi drzwi. Nagle po oczach błysnął mi flesz. A za nim kolejny. Zaczęło się.
- Diano! Diano tutaj! - zaczęli krzyczeć jacyś reporterzy. Uśmiechnęłam się i zaczęłam iść w kierunku wejścia. Gdy udało mi się wejść do środka na przeciwko mnie stał ochroniarz, który kontrolował osoby wchodzące do budynku. Dobrze, że ja posiadam ten przywilej i mogę wejść innym wejściem. Tak jak wspomniałam wcześniej, organizują to moi rodzice.
Weszłam przez czarne drzwi do niewielkiego korytarza. Poszłam na jego koniec i znalazłam się w dużej sali, która była wypełniona po brzegi. Po mojej przeciwnej stronie znajdowała się duża scena. Postanowiłam spróbować się tam dopchać.
- Diana? - odwróciłam głowę w stronę osoby która złapała mnie lekko za łokieć.
-Sel? Cześć.
- Cześć kochana - przywitałyśmy się buziakiem w policzek - świetnie wyglądasz!
- O dziękuję, Ty również. Co ty tu robisz?
- Twoi rodzice poprosili mnie żebym wystąpiła. Więc jestem - Brunetka posłała mi uśmiech.
- To super. Wiesz ja muszę już uciekać, rodzice na mnie czekają. Zobaczymy się później?
- Jasne. Ja zresztą też już będę szła. Muszę znaleźć Justina.
- A właśnie. Gratuluję. Od kąd powstała Jelena was szipuje.
- Oj to miłe. Dobra ja lecę. Do zobaczenia.
- No papa - powiedziałam i ruszyłam w stronę sceny. Cieszę się, że spotkałam Selene. Ją naprawdę lubię, nie muszę tego udawać. Niestety w dotarciu do mojego wyznaczonego
,, celu,, przeszkodził mi skrzeczący głos.
- Martin?! 1 Przewróciłam oczami i odwróciłam się w jej stronę z wymuszonym uśmiechem.
- Cześć Gilbert. Wiesz, wybacz mi ale bardzo się spieszę. Złapiemy się później - odwróciłam się do niej tyłem i chciałam ruszyć ale nagle poczułam jej rękę na moim ramieniu. Nienawidzę jej. Bardzo. Gdyby nie to, że nasi rodzice się przyjaźnią, nie musiałabym ukrywać moich uczuć do niej.
- Słyszałaś, że przeprowadzam się do Miami. Niedaleko was.
-Co?!?! Przecież ty mieszkasz w Hiszpanii.
- No już niedługo nie. Będziemy chodziły razem do szkoły - poczułam, że coś mnie skręca od środka- Liczę, że mnie wprowadzisz w życie szkolne. I wiesz zapoznasz ze swoimi przyjaciółkami, jakimiś fajnymi chłopakami.
- Taaa.. Jasne. Ale ja już muszę uciekać. Do zobaczenia - wolałabym "nie do zobaczenia".
Tym razem miałam zamiar dotrzeć do sceny bez zatrzymania się. Nic ani nikt nie miał prawa mnie zatrzymać.

Gdy nareszcie dotarłam, zauważyłam moich rodziców. Mama miała na sobie niebieską obcisłą sukienkę do kolan z falbankami a tata granatowy garnitur i czerwony krawat. Obok nich stała druga para. Kojarzyłam ich, ale za Chiny nie wiem z kąd. Kobieta miała długie, blond włosy i różową długą suknię. Natomiast zakładam, że jej mąż, bądź partner miał elegancki czarny garnitur i czarną muchę. Byli pochłonięci rozmową, dlatego mnie nie zauważyli. Nagle obok nich stanął... Will. O Cholera! Co on tu robi?! Ruszyłam zdecydowanym krokiem w ich stronę.
- O Diana! Jak dobrze, że już jesteś - powiedziała mama gdy stanęłam obok nich.
- Jak zwykle spóźniona - dodał tata spoglądając na swój zegarek.
- Miałam drobne przeszkody w drodze do domu - posłałam chłopakowi chłodne spojrzenie, a on tylko się uśmiechnął- A zresztą z tego co mi wiadomo, cała "uroczystość" zaczyna się o siedemnastej.
- Tak kochanie, ale chcieliśmy Cię poprosić, żebyś rozpoczęła tą galę.
- Dobrze nie ma problemu. Mam coś czytać, czy z głowy?
- Amber ale czy my... - zaczęła mama Willa -... Nie poprosiliśmy już Carly?
- Ją?!?!
- Diana ciszej! Tak ją. Wybacz ale nie było Ciebie a my potrzebowaliśmy kogoś. Nie dasz teraz rady improwizować zostały 2 minuty.
- Ktoś jeszcze to rozpoczyna? - zapytałam zdenerwowana zaistniałą sytuacją.
- Tak, ja - zabrał głos Will a mi szczęka opadła.
- Okej, więc chodź.
Rodzice Willa i moi spojrzeli na mnie jak na idiotkę. Jak pomyślę, że Carly ma to prowadzić to aż mnie coś bierze od środka. Zawsze byłam w tym dobra i nie pozwolę, żeby jakaś głupia małpa mnie zastąpiła. Co to, to nie. Podeszłam do wejścia na scenę gdzie stali jacyś ludzie. Zauważyłam też, że niedaleko stała Selena i Justin. Byli poddawani ostatnim poprawkom.
- Gdzie jest mikrofon? - zapytałam jakiegoś gościa z plakietką.
- A to nie Pani Gilbert ma prowadzić?. - A czy to pani Gilbert jest córką organizatorów - wysyczałam w jego stronę przedrzeźniając go.
- Nic mi nie wiado...
- Dawaj ten mikrofon! Mi i jemu - skinęłam głową w stronę Willa, który stał za mną. Mężczyzna podał nam dwa bezprzewodowe mikrofony.
- Wiesz, że to będzie czysta improwizacja - powiedziałam do blondyna.
- To mnie najbardziej przeraża.
- Wchodzicie za trzy, dwa, jeden...
Weszliśmy na scenę z uśmiechami. A mój się jeszcze poszerzył kiedy zobaczyłam minę Carly i naszych rodziców.
- Witamy wszystkich bardzo serdecznie!

Girls Gang Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz