Rozdział 7

1.6K 65 0
                                    

Mówiłam już, że świeża krew jest smaczniejsza, od tej z torebek. W takim razie zaniżyłam jej wartość. Krew prosto z tętnicy, a ta szpitalna, to dwie różne rzeczy, to jak niebo i ziemia. Nic dziwnego, że te wampiry, które mogą sobie na to pozwolić wydają bale, tylko po to, by zwabić nic niepodejrzewających ludzi.

Po udanej zabawie w barze, pojechałam do domu, a tam czekała na mnie nieprzyjemna niespodzianka.

Przy stole w jadalni, siedziała moja rodzina, wraz z rodzicami rodzeństwa Mikaelson. To że moja mama i Ester rozmawiały jak stare dobre przyjaciółki, nie zdziwiło mnie zbytnio. Zawsze miały dobry kontakt. Przyjacielska rozmowa dwóch pierwotnych ojców również nie była zaskoczeniem, byli podobni charakterem, co tylko pomogło w nawiązaniu między nimi przyjacielskich relacji. Zaskoczył mnie jedynie widok mojego starszego brata, który spokojnie dołączył się do rozmowy dorosłych mężczyzn, a przecież Mikel ścigał mnie i mego brata, tylko dlatego, że postanowiliśmy pomóc jego dzieciom.

Usiłowłam przemknąć się niezauważona, do mojego pokoju, a następnie wymknąć z domu, by pójść na mecz organizowany w mojej szkole. Nie udało mi się to jednak. Czarownice wyczuły moją obecność i zawołały mnie do siebie. Niestety zostałam wychowana w czasach, kiedy słowa osób starszych i bardziej doświadczonych były niczym świętość i tak też je traktowałam do teraz, to niestety często komplikowało moje życie. Ale wracając... Wykonałam polecenie, co poskutkowało możliwością lepszego przyjżenia się ludziom, których nie widziałam w przypadku mężczyzny dobre kilkaset lat. Kobieta, wyglądająca na około trzydzieści lat wstała i podeszła do mnie, i wykonała gest, który w teorii wskazywał na chęć przytulenia mnie. Odsunęłam się lekko, mając na uwadze to, że około tysiąc lat temu ta sama kobiate, z zimną krwią gotowa była zabić mnie nawet bez mrugnięcia, tylko dla tego, że zadawałam się z jednym z jej synów. To przykre, ale nie wierzę, że ludzie mogą się zmieniać. Przynajmniej nie tak diametralnie i w dość krótkim czasie. I ktoś powie, że tysiąc lat to szmat czasu, ale nie dla wampira, a ona przez większą część tego czasu była martwa.

- Szalenie miło was widzieć, ale niefortunnym zrządzeniem losu mam wiele nauki i musę się z nią upować na tyle szybko, by zdążyć jeszcze na mecz rozgrywany w mojej szkole. Na jutro jestem umówiona, więc nie będę miała najzwyczajniej czasu tego zrobić.

- Cóż. Na mecz możemy pójść razem z tobą.

***

Weszliśmy właśnie na trybuny i oczekiwaliśmy rozpoczęcia meczu. Przez ponad dwie godziny starałam się wymyślić jak mogłabym wydostać się z domu niezauważona, ale pomimo tego, że miałam 1600 lat, a większą część tego czasu uciekałam, żeby było zabawniej przed mężczyzną, obok którego właśnie siedziałam, nic nie przyszło mi do głowy. W rezultacie musiałam przyjść na mecz z rodzicami, ale również ludzi, którzy przez większą część mojego życia próbowali mnie zabić, tyklo dla tego, że zadawałam się z ich dziećmi.

Czekaliśmy na rozpoczęcie meczu kiedy zauważyłam, że Stiles usilnie próbuje zwrócić moją uwagę.

-  Wiesz może, jak można zapobiec jego przemianie?

- A możesz ciszej?- Powiedziałam dość oschle jak na mnie. - Na trybunach obecnie znajdują się dwa wampiry, które bardzo nie lubią wilkołaków.- Odpowiedziałam na jego zdziwione spojrzenie.

-  Czemu?

-  Długa historia. Za długa na teraz.- Powiedziałam. - Jak nie lubię przyznawać innym racji, tak teraz muszę się zgodzić z Derekiem. Nie powinien dziś grać.- Dodałam, po czym ruszyłam do towarzystwa, z którym przyszłam, ponieważ zaraz miał zacząć się mecz, ale przystanęłam jeszcze na chwilę i odwróciłam się do przyjaciela. - W miarę możliwości... nie daj mu się zdenerwować.- Rzuciłam i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć mnie już nie było. Coraz mniej miałam ochotę tu siedzieć. Musiałam też wymyślić jak wyciągnąć pewnego wilkołaka z więzienia, do którego trafił przez dwóch gamoni. A przecież nie zrobił nic złego. Po prostu pochował siostrę, w ten sposób choć trochę uczcił jej pamięć. Niektórzy powiedzieliby nawet, że dzięki temu jej dusza miała okazję odpocząć w spokoju.

Pomimo przeszkód/ Derek HaleWhere stories live. Discover now