Lodowe walce

30 3 7
                                    

Piękna dama siedzi zadumana. Biała i delikatna jak mgła suknia sięga podłogi, blada cera, czarne proste włosy do ramion, czerwone jak maki usta. Lecz dama tak rzadko się uśmiecha, czasem tylko wspomnienie unosi delikatnie wargi i czasem tylko w tych intensywnie niebieskich oczach pojawia się tajemniczy błysk.
Powiew porannego wiatru rozwiewa damie włosy i strąca z pulpitu poukładane nuty. Skrzypaczka zapatrzona w dal nawet tego nie zauważa. Wschodzące zza gór słońce, delikatnie przebija zasłonę mgły i powoli jego promienie dosięgają twarzy niewiasty. Ta wyrwana z marzeń i czaru wspomnień, zauważa leżące na deskach tarasu, porozrzucane kartki papieru. Z cichym westchnieniem zawodu, powoli schyla się po każdą zgubę, lewą ręką kładzie jedna po drugiej na drewniany, bogato zdobiony pulpit. W prawej ręce trzyma ciemne skrzypce o cudownym dźwięku, delikatnym acz stanowczym. Kiedy na podłodze nie leżą już żadne kartki, dama siada na starym drewnianym krześle i układna długie palce na twardych strunach. Zaczyna grać. Lodowy walc. Lodowy jak lodowe jest serce samotnej damy.  Lodowy jak trupiozimne palce skrzypaczki. Walc tak piękny jak gdyby drobne kryształki diamentów uderzały o załzawione złote struny najwspanialszych skrzypiec. Każda nutka tak bardzo dopracowana, każda z osobna zagrana z tak wielką dawką miłości i rozpaczy, niezwykle emocjonalnie. 

Ludzie kochali się w tych dźwiękach. Lecz zamarznięte serca każdego kto słuchał geniusza skrzypiec wbrew pozorom wcale nie topniało, jak w starych baśniach opowiadanym dzieciom na dobranoc. Wręcz przeciwnie. Lodowe i pozornie słodkie jak miód dźwięki wydobywające się z głębi duszy skrzypiec i duszy damy były okrutnie ostre jak miecz. I tak jak miecz rozcinały wrażliwe serce słuchaczy. Bezkrwawą walkę zawsze wygrywała skrzypaczka i jej instrument. Publika owładnięta ciemnością auli koncertowej i tajemniczością solistki, która niczym Paganini w bieli, na scenie pojawiała się w białej sukni i ogromnym kapeluszu tego samego koloru i zasłoniętą twarzą, zawsze dawała się podstępem omamić fałszywej intencji walców. 

Wszyscy ci, którzy usłyszeli choć raz lodowe walce potrzebowali ich po raz kolejny, by nie czuć się samotnym.  Dlatego sale koncertowe bez względu na porę dnia, miejsce koncertu zawsze były pełne po brzegi. Słuchacze po koncertach wychodzili zapłakani. Utwory Królowej walców, jak zwykło nazywać się damę, były niezaprzeczalnie porywające. Skrzypaczka potrafiła od pojawienia się na scenie nawiązać niemy dialog z publicznością. To były koncerty kipiące wzajemną miłością. Lodowe nuty nigdy nie ginęły w eterze. Każdy dźwięk trafiał w same serca słuchaczy. Na ich twarzach można było dostrzec całą gamę różnych emocji. Jedni się wzruszali inni byli absolutnie skupieni i zachwyceni, a jeszcze inni byli zwyczajnie zazdrośni o ten talent, a raczej brak takiego talentu u siebie. 

Lodowa dama zawsze szukała wśród tłumu twarzy, która zrozumiała by przekaz muzyki, której te lodowe walce nie ranią. Ale takiej osoby nie było. Perfekcyjna solistka nie okazywała żadnych emocji. Mimo, że jej twarz niewidoczna była dla tłumu, zdradzał ją brak ruchu ciała co jest naturalne u wielkich artystów i nie tylko. Stała po środku sceny jak marmurowy posąg. Ruszała tylko chudą ręką i tylko jej równie chude palce biegały po strunach i dźwiękach doskonale trafiając w każdą wysokość. Lodowa dama uchylała się od fałszów. Nieskazitelnie czysta muzyka. Dla kobiety to tylko muzyka była drogą ucieczki. Uciekała ze swojego hermetycznego świata w, którym żyła tylko ona. Nie pozwoliła aby ktoś ją poznał. Nawet jej rodzice nie wiedzieli co siedzi w głowie ich jedynej córki. To ją zgubiło. Znalazła ukojenie w muzyce. Tylko grając najsmutniejsze walce na ziemi wyrażała swoje samopoczucie. To dlatego walce pełne były sprzecznych emocji. Nagromadzona frustracja, nadzieja i chaos innych emocji miały punkt kulminacyjny w czasie koncertu. To dlatego kompozycje były uzależniające. One po prostu opisywały po trochę każdego. Walce odzwierciedlały każdego kto ich słuchał. Były niebezpieczne, bo obnażały bezwstydnie i bez skrupułów najgłębiej skrywane przeżycia. Każdy podświadomie poznawał sam siebie. Powracały dawne wyrzuty sumienia, dawne miłości, nienawiści. Wszystko zaczynało się kotłować, a reakcją na to gwałtowne zdarcie maski obojętności były łzy. One skutecznie zakrywały przerażenie w oczach ludzi. Oni nie byli gotowi na odkrycie swoich skrzętnie tuszowanych tajemnic, aż przychodzi ktoś kto nie używając słów prowokuje ich, gra na ich uczuciach. Uzależniali się od tego doznania, chcieli wiedzieć więcej o samych sobie. Człowiek pomimo, że sam siebie pozornie zna najlepiej potrzebuje, aby ktoś obcy, nieznajomy, postronny pokazał co zrobił źle, ale także, aby pochwalił, dodał otuchy, pomógł. Królowa walców właśnie taka była, bezlitosnym mieczem za, który miała smyczek i skrzypce, rozrywała serca, by pokazać każdemu osobno, każdemu indywidualnie o czym zapomnieli w swoim jedynym życiu.

Dźwięki przestały płynąć. Słońce dawno wzeszło wysoko ponad szczyty gór. Dama odłożyła skrzypce z największą delikatnością do starego jak świat, drewnianego futerału. Artystka  widząc na zegarze późną godzinę, zrugała się za to, że po raz kolejny tak bardzo poniosła ją fala weny i zamiast przygotowywać się na swój własny koncert, ona pisze kolejny walc do kolekcji. A tych rękopisów w swojej biblioteczce miała bez liku. Przez ponad czterdzieści lat komponowania i koncertowania na występie nigdy nie zagrała takiego samego utworu. Zabrała śnieżnobiały kapelusz z gęstą siateczką na twarz i ruszyła na koncert. 

Starała się nie pokazywać swojego oblicza, bała się, że ktoś może ją poznać na ulicy, poprosić o autograf czy zdjęcie, a ona wolała pozostać Królową walców utożsamianą tylko z muzyką, a nie z twarzą, czy stylem życia.

Wychodziła po schodkach stołecznej opery, ale u progu gwałtownie pociągnięta za ramię, odruchowo cicho krzyknęła. Ktoś próbował porwać ją po środku ogromnych schodów w biały dzień. Cóż za absurd. Bez grama emocji odwróciła się na pięcie lekko zirytowana i jej twarz przebiegł cień zaskoczenia, mimowolnie otworzyła usta. Jej wzrok natrafił na czarne jak nocne niebo pokryte milionem gwiazd oczy. Jego oczy. No i ten kiedyś łobuzierski uśmiech, dziś nieco przygasły. 
- Czy pamięta mnie, Pani? - rzekł mężczyzna

Jakże miałaby nie pamiętać. Czasem przed snem podświadomość szeptała jej o tym młodzieńcu z akademickiej auli. Studiowali razem. Ona skrzypaczka. On pianista. Pamiętała jak on tymi swoimi czarnymi oczami, tak bardzo kontrastującymi z jej jasnymi, spoglądał na nią spod grzywki idealnie przystrzyżonych blond włosów. To przenikliwe spojrzenie, którym raczył ją gdy ona notowała słowa profesora na wykładzie. On zaś miał awersje do pisania. Gdy ona zdziwiona patrzyła na niego z wysoko uniesionymi brwiami, on śmiał się i mówił „Genialna pamięć" i puszczał jej oczko uśmiechając się ciepło, nieco figlarnie, ale nie przestawał się jej przyglądać.
Studia szybko się skończyły, a ona przez swoje tchórzostwo straciła miłość swojego życia. Nawet go nie szukała. Karmiła się złudną nadzieją, marzeniami i cukierkowymi wyidealizowanymi historyjkami powstałymi w jej zdecydowanie zbyt wybujałej wyobraźni. Bała się odpowiedzi na jej ciche wyznanie miłosne, wolała nie ryzykować. A teraz po tylu latach, kiedy jej czarne włosy utrzymują ładny kolor, dzięki dobrej farbie, on stoi tuż przed nią. Wokół jego oczu widać już głębokie zmarszczki. Stoi, patrzy w jej oczy i szepcze:
- Wtedy, bardzo panią kochałem. 

- Ja też pana kochałam. 

Dama nachyla się lekko i składa delikatny, lodowy pocałunek na czole niedoszłego kochanka. Pierwszy i ostatni. Pocałunek, który był jednocześnie pocałunkiem śmierci ich platonicznej miłości. Gorzkie łzy płynęły po obu twarzach i głucho opadały na granitowe płytki. Skinieniem głowy pożegnali się na zawsze. Nigdy nie stworzyli duetu, ani tercetu, ani kwartetu. 

Królowa lodowych walców przez całe życie grała jedynie solowe partie. Tamtego wieczora koncert się nie odbył. Były jedynie rozwiane włosy, kilka pięter i ciemność.


Przepraszam za interpunkcję.

Królowa lodowych walcówWhere stories live. Discover now