Baal

72 6 0
                                    


Arianne:

Obserwując porywiste morze z dziobu statku czułam że to moje miejsce.

Gorące promienie słońca muskały mą skórę równoważąc swój gorąc z porywistym wiatrem. W końcu na horyzoncie ujrzałam swój domu.
Strażnica Wyspa Serigall mieściła się na północ od Baal. Gdyby nie biało błękitne chorągwie umieszczone, ponad korony drzew można było pomyśleć że ta wyspa jest całkowicie dzika.

W zasięgu naszego wzroku pojawiało się coraz więcej statków. Kutry rybackie, galery z wolnych miast, czy statki wycieczkowe, wszystkie odpływały i wpływały obładowane towarami bądź pełną sakwą. Tutaj nie było dnia, w którym morze byłoby puste.

Przepływając blisko stromego brzegu z kamiennej warowni, na tle katapult i skorpionów machali do nas gwardziści widocznie poznawszy znajomy statek. Widząc ich z antycznych murów ozdobionych makabrycznymi licami Meduz i ghouli również zaczęłam machać. W tłumie ujrzałam kapitana warowni, który o mało co, nie wpadł do morza zapewne zamierzając mnie przytulić. Tutaj każdy mieszkaniec się zna.

Gdy znalałam się w wewnętrznym pierścieniu wysp, moje oczy przywitały setki kolorów barwionych masztów, żagli oraz przeróżnie ozdobionych kadłubów.

Z daleka ujrzałam sławne Miasto Desek. Jedyny targ na świecie umieszczony wyłącznie na wodzie. Chciałam tam podpłynąć, zobaczyć starych przyjaciół i może znajomych handlarzy, lecz spotkanie z ojcem i siostrami było zbyt kuszące. Kierując się w storę domu patrole morskie czy poszczególni kupcy i rybacy pozdrawiali mnie serdecznie.

- Ci sami ludzie których tu pozostawiłam nadal tu są. - mimowolnie się uśmiechnęłam.

W końcu gdy dopłynęłam pod samą Baal ujrzałam jak zawsze zapierający dech w piersiach widok. Na szczycie wysokiego klifu majaczyła postura surowej i potężnej konstrukcji Ice Tower otoczonej chmarą mew, wyglądała dostojnie lecz i srogo. W odróżnieniu od wierzy zbudowanej z prostej szarej cegły, wieże i mury zamku przedstawiały najniezwyklejsze zwierzęta i istoty, które samym swym wyglądem potrafiły wzbudzić grozę wśród nieprzyjaciół. Nie mówiąc już o wszystkich dobrze ukrytych systemach obronnych.

Chciałam tam już być.. w długiej Wielkiej komnacie o ponad 20 paleniskach i kamiennych żyrandolach wykutych na podobieństwo krakenów, lecz wiedziałam że chwilowo to niemożliwe. Jedynym dostępnym i bezpiecznym przejściem na wyspę jest niewielka plaża na zachodzie.

Dopływając na obszerną plaże, ujrzałam niepozorne gołe kolumny, które w nocy zamieniały się w artystycznie ułożone pochodnie.

Wyglądały jak pozostałości, po niegdyś potężnej i wielkiej mrocznej świątyni, po której pozostały jedynie filary oraz ogromna tylna ściana, w kształcie kolosalnego morskiego węża w którego wielkiej paszczy umieszczono żelazną bramę.

Zchodząc na brzeg z niewielką świtą przeszliśmy pod wykutą z morskiego kamienia głową węża, omijałam wielkie kły gada stworzone z barwnego szkła w kolorach czerwieni, żółci i błękitu przepuszczające różnobarwne smugi światła.

Za bramą moim oczom ukazały się wszelkie budowle i ogrody w stylu Dornijskim. Wewnątrz czekali na nas dwaj duchowni. Chudy septon ze skórą koloru sadzy oraz potężnie zbudowany czerwony kapłan koloru karmelu w długim jaskrawo czerwonym płaszczu zwisającym mu za uda.

PodróżniczkaWhere stories live. Discover now