- Nie daj się błagać, Laur.- Głos Adama rozległ się w słuchawce. - Nie byłaś jeszcze na żadnej imprezie. Co z ciebie za studentka?
Przewróciłam oczami i spuściłam wzrok na ekran laptopa.
- Nope - odparłam jedynie. - Nigdzie nie wychodzę.
- Dlaczego nie chcesz wychodzić na imprezy? Nie kojarzysz się z cichą laską.
- Mam dość imprez po liceum. Jestem... Jestem inna - powiedziałam. Od razu poczułam nieprzyjemne ukłucie na myśl o dziewczynie, którą straciłam przez niedojrzałe decyzje. - Wybacz, Adam. Możemy wyjść na kawę lub do kina, ale na imprezę mnie nie namówisz.
- Ech - westchnął. - No dobrze. W takim razie, miłego wieczoru, Lauren. Nie zanudź się.
- Nie zapłodnij żadnej dziewczyny, bo nie chcę być ciocią - powiedziałam. W odpowiedzi usłyszałam jedynie jego parsknięcie, po czym się rozłączył, a ja odrzuciłam telefon na bok. Wstałam z łóżka i odłożyłam laptopa na biurko, na którym leżało kilka otwartych książek. Przeciągnęłam się kilkakrotnie, po czym odwróciłam się w stronę szafy. Przebrałam się szybko w krótkie spodenki i czarną bokserkę, ubrałam sportowe buty i spojrzałam w lustro. Miałam dwadzieścia jeden lat, a wciąż wyglądałam jak osiemnastolatka. Jedyną różnicą było to, że na mojej twarzy było o wiele bardziej widoczne zmęczenie, a oczy, niegdyś pełne życia i szczęścia, teraz puste.
Zabrałam szybko telefon, do którego podłączyłam słuchawki i wyszłam z mieszkania, które dzieliłam razem z Kate - dziewczyną, którą poznałam na pierwszym roku studiów. Nie należała do moich przyjaciółek, ale umiałyśmy się dogadać, więc, żeby zaoszczędzić, postanowiłyśmy wynająć wspólne mieszkanie. Nie żałowałam tej decyzji - mimo że nie byłyśmy jakoś szczególnie blisko, zawsze mogłam wypłakać się w jej ramię, a podczas naszej dwuletniej znajomości, robiłam to dosyć często.
Po tym jak pchnęłam drzwi i wyszłam na świeże powietrze, skierowałam się w stronę jednego z parków, który prowadził do wybrzeża. Kochałam biegać wieczorami, gdy na plaży nie roiło się już od ludzi, a delikatny, morski powiew owiewał moją twarz. Wieczory zawsze zarezerwowane miałam na dwugodzinny bieg, słuchanie muzyki i rozmyślanie o mojej przeszłości, a raczej jednej, konkretnej dziewczynie, która zniknęła z mojego życia trzy lata wcześniej. Nie pozwalałam sobie wciągu dnia myśleć o Camili, bo nie chciałam pęknąć. Za każdym razem, gdy moja wyobraźnia na nowo przywoływała widok jej brązowych oczu, gdy patrzyła na mnie po raz ostatni, wybuchałam płaczem i nie potrafiłam tego powstrzymać. Miałam świadomość, że wszystko co się stało;to, iż ją straciłam, było jedynie moją zasługą. Ona próbowała odratować naszą przyjaźń i niejednokrotnie zabiegała o moje względu, próbowała na siebie zwrócić moją uwagę, ale byłam zbyt młoda i głupia, aby pojąć, co czułam. Wydawało mi się, że będzie w moim życiu już na zawsze, bo tak miało być, prawda? W końcu byłyśmy przyjaciółkami. Wtedy nie zdawałam sobie jednak sprawy z tego, że i ja musiałam coś z siebie dawać. Ta znajomość była jednostronna i szczerze się jej nie dziwiłam, że w końcu dała sobie z nią spokój. Tylko dlaczego zniknęła?
Po tamtym pamiętnym dniu, gdy pokłóciłyśmy się przed klubem, widziałam ją dwa razy. Przestała chodzić do szkoły, a ja nie wiedziałam, co robić. Chodziłam do jej domu, ale jej rodzice za każdym razem mówili, że jej nie ma - co było kłamstwem, bo widziałam w przedpokoju jej czarne, znoszone trampki, których nigdy nie chciała wyrzucić. Mimo że były zniszczone, powtarzała, że mają w sobie to coś.
Myślałam, że dam radę wszystko naprawić. W końcu kiedyś musiała wrócić do szkoły, prawda? Miałam w głowie opracowany plan, w którym spotykam ją w jakieś pustej sali i przepraszam. Chciałam jej nawet wyznać, że coś do niej czuję i byłam w stanie spróbować związku. Jednak ona nigdy nie wróciła do szkoły.

ESTÁS LEYENDO
One Shots /Camren
FanfictionBędę tutaj co jakiś czas dodawała one shoty mojego autorstwa! Mam nadzieję, że wam się spodobają x