.•°•.•°•.pяoιοgε.•°•.•°•.

921 189 45
                                    



— Park Jimin! — usłyszał wrzask Taehyunga, który jakby nigdy nic wparował do kwiaciarni (choć tak właściwie, to właśnie na niego oczekiwał) Leniwie uniósł głowę, spoczywającą dotychczas na opartych na ladzie ramionach.
Nie najlepiej wyspał się ostatniej nocy. Starał się więc nadrobić stracony sen w czasie, gdy nikogo nie było w lokalu.

— Dzień dobry. Ciebie też miło widzieć.

Chłopak oparł się dłońmi o blat i nachylił w jego stronę, mierząc go zmartwionym wzrokiem.

— Znowu przysypiasz w pracy — stwierdził, marszcząc brwi. Gęsta, prosta grzywka przysłaniała mu oczy. Powinien w końcu pójść do fryzjera. Park powstrzymał się przed parsknięciem.

— Brawo Sherlocku.

Przecież Taehyung wiedział, że musi pogodzić studia z pracą w niewielkiej kwiaciarni. Sam miał tak samo.
Może to nie była najlepsza praca - czasem nawet nie wystarczałoby mu na miesięczne wyżywienie i czynsz, jednak było całkiem przyjemnie prowadzić im razem tę małą spółkę.
Resztę potrzebnych Jiminowi pieniędzy dostarczali rodzice, wciąż mieszkający w jego domu rodzinnym w Busan. Prawdę mówiąc, układ mu pasował i nie miał na co narzekać.

— Zmienię Cię. Ty wracaj do domu i się porządnie wyśpij — powiedział młodszy i nie czekając na sprzeciw, sięgnął po pastelowo-niebieski fartuch, idealnie złożony w kosteczkę i ułożony na wolnym rogu lady. — Jutro sobota, więc obiecaj, że nie wstaniesz wcześniej, niż o dwunastej. — Ponaglił różowowłosego machnięciem ręki.
Ten szybko zebrał swoje rzeczy, starając się nie zapomnieć telefonu czy portfela i z ulgą ruszył w stronę drzwi.

— Dziękuję — powiedział na odchodne, machając ręką do Kima.
Chłopak odpowiedział tym samym, stając w gotowości z konewką w drugiej dłoni.

Wolnym krokiem ruszył w stronę przystanku autobusowego.
Kilka razy przymierzał się do zdawania prawa jazdy, jednak za każdym razem, gdy przychodził czas na egzamin praktyczny, tchórzył. Naprawdę bał się wsiąść za kierownicę. Prawdopodobnie przez jego drżące dłonie i opóźnione przez strach reakcje, doprowadziłby do jakiegoś wypadku samochodowego. A przynajmniej tak uważał i nie zamierzał się przekonywać, czy miał rację. Wolał nie ryzykować i w spokoju bezpiecznie poruszać się komunikacją miejską.

Gdy doszedł na miejsce, był idealnie na czas, bo po dwóch minutach zjawił się pojazd wypełniony siedzącymi i stojącymi ludźmi.
Wsiadł bez zastanowienia. Następny autobus jadący w kierunku ulicy, na której mieszkał, miał być za co najmniej półtorej godziny. Nie uśmiechało mu się przepychanie między obcymi, narażając się dodatkowo na bliski kontakt fizyczny z nimi, ale cóż - nie miał innego wyjścia.

Zakupił od kierowcy bilet i po skasowaniu go stanął przy jednych z drzwi wyjściowych, odwracając w kierunku gwaru przyciskających się wzajemnie do szyb pojazdu osób. Na jego szczęście, udało mu się znaleźć w miejscu, gdzie nie musiał dzielić się miejscem z jakimś przepoconym sportowcem lub niemiłym nastolatkiem.

Może i nie zbyt dobrze mu szło zawieranie nowych znajomości i nawet za to się nie zabierał, ale lubił przyglądać się zabieganym przechodniom. Przecież każdy ma swoją tajemnicę, historię, swoje życie na pewien sposób ciekawe.

Spojrzenie jego ciemnych oczu nieświadomie zatrzymało się na burzy czarnych włosów, należącej do jakiegoś młodego mężczyzny o mlecznobiałej cerze. Siedział w spokoju, z dość grubą książką opartą na kolanach. Zgarbiony, pogrążony był w lekturze, która najwyraźniej go zaciekawiła. Jimin próbował dostrzec jej tytuł, lecz niestety nie zabrał okularów, a bez nich jego oczy stawały się bezużyteczne przy czytaniu. Ciemnowłosy chłopak z pasją przesuwał wzrokiem po linijkach. Park widział błąkający się na jego ustach uśmiech, spowodowany zapewne jakimś zabawnym momentem, opisanym w książce. On sam tak wyglądał, gdy wciągnęła go jakaś opowieść.

Odwrócił wzrok. Tym razem pogrążył się w rozmyśleniach na temat dziewczyny stojącej naprzeciw i trzymającej się nad głową metalowej rury, której ledwo dosięgała, stojąc na palcach. Nie była Koreanką ani w ogóle Azjatką, jednak widząc jej makijaż, sposób ubierania się oraz przypinki na jej torbie, przedstawiające koreańskich idoli, zapewne bardzo interesowała się kulturą jego ojczystego kraju. Urocza.
W wolnej dłoni trzymała japońską mangę.
Swego czasu, Jimin również je czytał, będąc przymuszonym do tego przez Taehyunga. Nie bardzo go one interesowały, ale robił to dla przyjaciela, który naprawdę marzył o tym, żeby porozmawiać z nim o akcji w danym komiksie.

W momencie, gdy znalazł sobie kolejny obiekt obserwacji, którym był mężczyzna w średnim wieku (prawdopodobnie biznesmen), pojazd zatrzymał się na przystanku. To był końcowy cel jego kilkuminutowej podróży.
Ostrożnie przepuścił w wyjściu kilka osób i sam ruszył w ich ślady.

Wychodząc z kwiaciarni różowowłosy w pośpiechu nie zawiązał sznurówek swoich butów, czego efektem było potknięcie się podczas wysiadania (najprawdopodobniej ktoś nadepnął na jedno ze sznurowadeł). Stracił równowagę i mało brakowało, a leżałby jak długi na chodniku.
W ostatnim momencie, gdy już pyzata twarz Jimina miała się zderzyć z twardym podłożem, poczuł ramiona oplatające go w pasie i niezbyt delikatne szarpnięcie do tyłu.

— Gdzie tak lecisz, młody? — usłyszał nad uchem, a po jego karku, gdzie poczuł ciepły oddech trzymającego go mężczyzny, przeszły dreszcze. Zacisnął mocno powieki, czując niemałe zażenowanie i strach, kiedy tkwił przez chwilę z nieznajomym w tej pozycji.
Stanął jedną nogą na chodniku i odzyskał równowagę, a jego 'bohater' odstawił go z powrotem na ziemię. Złapał swoją torbę, spoczywającą teraz przy jego stopach, po czym spojrzał na przedmiot znajdujący się tuż obok niej.
Książka leżąca okładką do góry z pozaginanymi rogami i pogniecionymi kartkami. Kilka stron wyrwało się i wypadło z niej, gdy zderzyła się z chodnikiem.

Chim uniósł wzrok i napotkał ten należący do ciemnowłosego chłopaka. Ten ze smutkiem spojrzał na swoją własność; przykucnął, by ją zabrać. Westchnął głośno, zbierając rozsypane kartki.

— Przepraszam — powiedział drżącym głosem. — I dziękuję — dodał z nieśmiałym uśmiechem, który nieznajomy po chwili odwzajemnił.

— Nic nie szkodzi — odpowiedział, mimo iż Jimin widział zawiedzenie w jego oczach i nieco zmieszany wyraz twarzy. — Zawiąż sznurówki — upomniał go, wstając i jakby nic się nie wydarzyło, odchodząc w swoim kierunku.

Chwilę jeszcze wpatrywał się w plecy odchodzącego chłopaka, po czym dosłownie rzucił się do niezawiązanych sznurowadeł.

Uświadomił sobie, że już gdzieś widział swojego wybawcę.
W dodatku zmierzał w tym samym kierunku co on...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 24, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

 my flower boy; p.jm x m.ygWhere stories live. Discover now