...Nico i Walt/Anubis się spotkali?

122 11 20
                                    

   Spoiler do jednego wątku z "Kronik rodu Kane", choć w sumie idzie się tego domyślić. I jest on też w tytule rozdziału. Ale mniejsza. Enjoy.

   NIENAWIDZĘ ZAKUPÓW

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

   NIENAWIDZĘ ZAKUPÓW.

   Ale to właśnie z ich powodu (a może raczej z powodu Willa) zmierzałem teraz zatłoczonymi ulicami w stronę centrum handlowego. Uznałem, że muszę być tam przed nim, by zrobić szybki rekonesans i wiedzieć do których sklepów nie dać się zaciągnąć. Will stwierdził, że potrzebuję do szafy czegoś kolorowego, choć ja jego opinii nie podzielałem. Ale i tak się zgodziłem, bo wiedziałem, że jemu te zakupy sprawią przyjemność.

   Powinienem być bardziej asertywny. Naprawdę powinienem.

   Ale fakt, że zgodziłem się na zakupy, nie oznaczał, że pozwolę mu kupić dla mnie wszystko co mu się spodoba, co to to nie. Jeszcze kupiłby mi coś różowego, żółtego, albo, o bogowie!, pomarańczowego. Jedyną pomarańczową rzeczą w moim życiu jest obozowa koszulka i nie zmieniajmy tego.

   Oby też nie próbował wepchnąć mi czegoś niebieskiego. Niebieski nie jest w moim typie. Powinien o tym wiedzieć.

   Postanowiłem skrócić sobie drogę przechodząc przez cmentarz. Fakt, że cmentarz był tak blisko centrum może wydawać się dziwny, ale był on dość mały i stary, więc zapewne stał kiedyś na peryferiach, a gdy miasto się rozrosło pozostał, przypominając o dawnych czasach. Ciekawe, czy ktoś o nim pamięta. Patrząc na stan grobów, to chyba nie.

   Spojrzałem na zegarek. Chwila po dwunastej. Mamy się spotkać o trzynastej, powinienem przyśpieszyć.

   Szedłem szybko do przodu, gdy zauważyłam kątem oka jakiś ruch. Na ławce siedział chłopak otoczony wyraźną aurą śmierci. Był umierający, a może nawet martwy. Ale przecież nie mógł być martwy, skoro spokojnie kartkował cienką książkę i wyglądał całkiem dobrze. Przyjrzałem mu się. Wiedziałem,  że powinienem się spieszyć, ale coś było z nim nie tak. Miał skórę w tym samym kolorze co ziarna kawy i ogoloną głowę, jego włosy miały może trzy milimetry długości. Ubrany był cały na czarno, miał fajną skórzaną kurtkę oraz glany. Na szyi nosił jakiś złoty amulet, zdaje się, że egipski. Wyglądał jak zwykły człowiek, całkiem normalnie, ale coś mi w nim nie pasowało. Jakbym patrzył na zadanie z matematyki, gdzie niby wszystko zrobiłem dobrze, ale wynik wyszedł zły.

   Najwyraźniej zorientował się, że mu się przyglądałem, bo odwrócił się w moją stronę i miałem przez chwilę wrażenie, że się rozdwoił. Na drugim planie była postać z głową jakiegoś psa. Nie, żeby to była jakaś szokująca rzecz, bo widziałem naprawdę sporo i nie tak łatwo mnie zadziwić, ale na coś takiego jeszcze nigdy nie trafiłem. Choć zawsze możliwe, że to zwykle zwidy (kogo ja oszukuję?).

   Skoro już chłopak mnie zauważył, to nie mogłem tak po prostu odejść.

   - Hej, jestem Nico. - Stanąłem przed nim nie wiedząc co robić. Di immortales, to najgłupszy sposób na rozpoczęcie rozmowy.

Has llegado al final de las partes publicadas.

⏰ Última actualización: May 29, 2019 ⏰

¡Añade esta historia a tu biblioteca para recibir notificaciones sobre nuevas partes!

Co by było gdyby...   ||   zawieszone Donde viven las historias. Descúbrelo ahora