"trzy kamienie rzucone na szaniec" - refleksje na temat książki A. Kamińskiego

13 3 0
                                    


Spokojnie jak na wojnie.
Błoga cisza wokół nas.
Żadnych strzałów, żadnych krzyków.
Zero urojonych łez.
Bez krwi, bez żalu.
Ale... kogoś tu brakuje.

Gdzie jest Rudy?
Ten młodzieniec to złote serce przecie.
A gdzie Alek?
Znowu się gdzieś zapodział, a Basia się niepotrzebne martwi.
A Zośka?
Przecież bez niego to ani rusz!

Czekaj... przecież oni są razem.    Nierozłączni kompanii.
Być może nie ma ich tu, lecz są tam.
Odpoczywają i podziwiają obraz odbudowującej się Polski.
Zasłużyli na spokój. Każdy zginął z honorem, wiedząc, że zrobił to, co musiał. "Odwalili swoją robotę, to teraz mogą już odpocząć".

Pierw Janek z Maćkiem byli razem i w cierpliwości oczekiwali na Tadeusza. Teraz czekają wszyscy trzej na swoje ukochane. Czy wywalczyli to co teraz mają? Czy tego chcieli? Wyobrażali sobie to inaczej? Jeśli tak, to jak?

Tylko oni to wiedzą i trzymają w tajemnicy.
Lecz wiemy jedno.
Dzięki nim mamy wolną Polskę.


                                                                  
Ja na tych egzaminach, to jak na wojnie xd Mimo iż czułam się jakbym była na próbnych, a nie na prawidłowych.

"Rudy" oczywiście uratował mnie w charakterystyce ("Alek", wybacz, że nie wybrałam Ciebie chociaż się zastanawiałam!).

Zadowoleni? Czy nie za bardzo?
Wg mnie:
Mata była łatwa (cud)... a najgorzej ją napisałam :)
Oby szanse na liceum nie porowerkowały sobie (mam nadzieję, że polski uratuje, jest 100%, nie wliczając otwarte).

Ciao,
Nessy aka kid of sun 🌞

Wojenne opowieści poezją napisaneWhere stories live. Discover now