Stollinger part II

451 40 6
                                    

Rozmowa nie ciągnęła się płynnie, bo ja byłem strasznie zestresowany, a ty pewnie czułeś się niezręcznie w owej sytuacji. Po przecież niecodziennie do twojego pokoju zakrada się polski skoczek i pada ci do stóp, mowiąc, że ci dziękuję. Osoby trzecie mogłyby uznać to "przestawienie" za niezłą komedie, lecz ja zaliczam to do dramatu. Wyszedłem z pomieszczenia bez pożegnania. Ty nadal nie ruszyłeś się z miejsca. Wróciłem do pokoju i zabierając rzeczy na trening, udałem się na halę.

Na dworze panował chłód. Powinien być przyjemny, jak to zwykle bywało ale fala wstydu nadal mnie ogarniała i dostałem gęsiej skórki. Czułem się fatalnie, starałem się nie dawać tego po sobie poznać.

Na treningu od razu dopadł mnie Maciek, który wypytywał o powód mojego spóźnienia i dlaczego mam zaczerwienione oczy. Czy ja na serio płakałem? To takie żałosne...

- Nieważne, Maciek. Gdzie chłopaki? - skutecznie zmieniłem temat, podziałało, bo mężczyzna uśmiechnął się szeroko.

- Czekają. Wszyscy na ciebie czekali, chodź - zaprowadził mnie do szatni.

- O, jesteś - przywitał mnie Dawid - widziałem, że po wyjściu ze stołówki poszedłeś do sektora Niemców. Jak tam? -  spytał pan wszystkowiedzący.

Nic nie odpowiedziałem. Kiwnąłem tylko głową i odszedłem od tłumu, jaki się zrobił, żeby mnie przywitać. W drodze powrotnej wciąż myślałem o tym, co stało się rano. Jak mogłem być tak głupi? Nagle na kogoś wpadłem.

- Oh, Kamil. Przepraszam - powiedział głos kobiety.

- Laura? Stało się coś? Płakałaś? - zdziwiłem się na widok Polki.

- Ach, a mówią, że mężczyzna powinien sprawić, że rozpłynie mi się serce, nie makijaż... Życie.

- Mogę coś dla ciebie zrobić? - obawiałem się najgorszego.

- Tak. Wiesz... Czy mógłbyś... Czy mógłbyś się odsunąć? Moja taksówka przyjechała - wyminęła mnie sprawnym ruchem. Wróciłem do hotelu.

W holu znowu usłyszałem ten głos. Jest prawdziwy czy mnie prześladuje?

- Dajcie mi wszyscy święty spokój do cholery! - podszedłem bliżej źródła hałasu - A ty tu czego? - warknąłeś na mój widok.

Wiem, że wy, Niemcy bywacie nieobliczalni, ale niegroźni, a ja naprawdę się bałem. Stałeś na środku korytarza z nożem do mięsa w ręce. Byłeś zły, bardzo zły.

- Tylko spokojnie - powiedziałem, podchodząc bliżej. Wszyscy pochowali się do swoich pokoi ze strachu przed tobą. Nigdy nie widziałem cię takiego. A jeszcze rano byłeś taki wesoły... - Andreas...

- Spieprzaj, Polaczku! Wszyscy jesteście tacy sami! - rzuciłeś nożem, który wbił się obok mojej stopy. Starałem zachować trzeźwy umysł.

Wyjąłeś pistolet z kieszeni i przyłożyłeś go sobie do głowy. Skąd miałeś broń palną? Co chciałeś zrobić? Podniosłem ostrze wbite w ziemię i podszedłem bliżej.

- Tak, zadźgaj mnie tym jak się już postrzelę! Dobra - twój palec na spuście lekko się poruszył.

- Jesteś idiotą - powiedziałem chłodno - Chcesz odebrać sobie życie, a mnie życie chłopaka, który jest dla mnie najważniejszą osobą na świecie.

- Gówno prawda! - powiedziałeś stanowczo, lecz się wahałeś.

- Pozwól mi to udowodnić - przyłożyłem sobie nóż do tętnicy na nadgarstku  - Ty pierwszy, ja potem.

Wiedziałem, jak cię powstrzymać. Jeśli plan się nie uda, zrobię to, co ci obiecałem. Umrę z moim księciem, cały spocony i zmęczony treningiem... Ale z tobą.

Obniżyłeś broń i ostatecznie rzuciłeś ją na ziemię, po czym się rozpłakałeś. Najzwyczajniej w świecie się we mnie wtuliłeś. A ja ci pozwoliłem.

Shoty z telemarkiem Where stories live. Discover now