t h e c a l l

1.2K 133 2
                                    

Lauren nie mogła nic poradzić na atak wspomnień, za każdym razem gdy gładziła jej gładką skórę... Wspomnienia pewnego dnia, którego miała tą śliczną osóbkę w swoich ramionach. Ciała okryte potem naciskały na siebie, ścieżki pocałunków na odkrytej skórze, jęki przepełnione bólem i przyjemnością. Odkrywanie jej ciała rękoma i ustami. Straciła swoją niewinność, z kimś kogo kochała, i tęskniła za tym kimś z całego serca.

Nigdy tego nie żałowała. To prawda, była młoda i nieostrożna, ale po prostu się zakochała. Jak dowiedziała się, że została z dzieckiem, nie zachowywała się jakby świat miał się skończyć, złożyła się do kupy. Drzwi były zamknięte. Marzenia były zniszczone. Serce było złamane. Wolność zniknęła.

Rodzice dziewczyny byli wściekli. Lauren dalej jest w stanie usłyszeć w swojej głowie ich krzyki pełne rozczarowania, które potem łączyły się z płaczami cierpienia, gdy powiedziała im kto jest drugim rodzicem. Byli obrzydzeni i od razu wyskoczyli z pomysłem aborcji. Jak mogli do tego dopuścić? Ich perfekcyjna córka, zniszczyła ich autorytet.

Jak mogła drwić z nich przez kontakty seksualne z kimś "nieakceptowalnym"?

Niemniej jednak Lauren walczyła o życie swojego dziecka, nie miała zamiaru zabierać czyjegoś prawa do życia, zwłaszcza kogoś kto jest wytworem miłości. Nigdy nie "biegła przez życie", robiła słusznie, pomimo nastawienia jej rodziców. Dziecko nie było przypadkiem ani ciężarem dla niej, dziecko było cudem. Prawdziwym cudem. Jej cudem.

Obecnie siedzi na kanapie karmiąc swojego, dopiero co urodzonego syna, w swoim nowym apartamencie. Uśmiechnęła się do niego, gdy ten zasysał mleko z butelki. Nie mogła uwierzyć, że taka mała istotka tak bardzo zmieni jej życie. To tylko noworodek. Mieli tylko siebie, ale Lauren było to obojętne, on był wszystkim czego potrzebowała.

Noworodek wydał dziwne chrząknięcie kończąc butelkę.

- Okej, teraz mamusia cie podniesie, bo musi ci się odbić - Lauren cicho zagruchała kładąc dziecko na swojej klatce piersiowej, jego główka leżała na jej ramieniu. Za pomocą jednej z rąk podtrzymywała go, a drugą delikatnie poklepała go po pleckach.

Lauren nasłuchiwała beknięcia u dziecka od wieków, nawet parę razy prawie zasnęła. Nie miała okazji odpocząć odkąd się urodził, więc jak tylko usłyszała, że wypuścił uwięzione powietrze łagodnie wstała i szybko udała się w stronę sypialni żeby położyć go w kołysce. Przez to, że kupiła kołyskę, nie była w stanie pokryć kosztów nowego łóżka, więc musiała usadowić się na sofie.

- Nareszcie - wymamrotała do siebie padając z nóg na kanapę. Wzięła szary, wełniany koc, który narzuciła na swoje ciało.

Wszystko było miłe i ciche, dopóki telefon dziewczyny nie zaczął wibrować. Była wdzięczna, że zdecydowała się załączyć wibracje, ale zwyzywała się za to, że nie wyciszyła go całkowicie. Wypuściła sfrustrowany jęk sygnalizujący, że wcale nie miała ochoty odpowiadać, ale urządzenie było nieustępliwe. Ostatecznie podniosła telefon ze stolika do kawy, przesunęła palcem po ekranie aby odebrać, nie zwracając przy tym uwagi na numer.

- Niech lepiej to będzie pilne - wyrzuciła Lauren przecierając zmęczone oczy.

- Ja-uh, um... - po drugiej stronie było słychać przemieszczające się auta i syrenę karetki, która w końcu była jedyną słyszalną rzeczą.

- Słuchaj, jestem bardzo zmęczona i nie mam na to czasu-

- Czekaj! T-to ja... C-camila.

Oczy Lauren rozszerzyły się, podniosła się do siadu. To była ona. Jej Camila, po drugiej stronie linii. Ma tak dużo do powiedzenia, ale nic nie mogło wyjść z jej gardła. Chciała mieć jakiś rodzaj kontaktu z Camilą, nawet telefoniczny, ale teraz gdy to się działo, nie mogła wydusić słowa.

THE Call • camren one-shotWhere stories live. Discover now