Rozdział 6

184 27 1
                                    

*Aslan*

Tamtego dnia udało mi się uniknąć pójścia do szkoły, więc zostałem sam w domu z kotem.
Siedzieliśmy na kanapie, gdy spostrzegłem na jego szyji obroże, na której znajdowała się adresówka. Zmarszczyłem lekko jedną brew i wziąłem ją w dłoń, aby przeczytać adres, pod którym mieszkał Vagus.
- Chyba muszę cię oddać... Twój właściciel pewnie cię szuka i martwi się o ciebie -powiedziałem drapiąc go za uchem.

Wstałem z kanapy, założyłem skórzaną kurtkę, czarne buty i wziąłem kota na ręce po czym wyszedłem z domu, kierując się pod adres, który znajdował się na obroży moje zwierzęcego przyjaciela. Zajęło mi to dobre półtorej godziny, ale wreszcie dotarliśmy na miejsce. Zatrzymałem się pod dużym białym domem, który był już lekko zniszczony, postawiłem kota na ziemi i ruszyłem do drzwi, a Vagus obok mojej nogi. Zapukałem do dużych, dębowym drzwi, ale nikt nie otworzył. Pukałem drugi i trzeci raz, ale nadal nic, aż wreszcie usłyszałem głos staruszki, lecz nie ze środka domu, a zza swoimi plecami.
- Marnujesz czas chłopcze. Właścicielka tego domu już dawno nie żyje.- powiedziała kobieta, która już na pewno była po siedemdziesiątce podlewając róże.
- Chciałem jej oddać kota. Nie wiedziałem, że nie żyje.- powiedziałem ze szczerym współczuciem.
- Vagus sam do ciebie przyszedł?- zapytała z tak wielkim zdziwieniem, że nie zrozumiałem kompletnie co ją aż tak zdziwiło.
- Tak, przyszedł do mojego pokoju... A czemu to tak panią dziwi?- podszedłem do niej, ale obok mojej nogi nie dostrzegłem kota, co mnie zmartwiło.
- On nie lubi obcych, boi się ludzi, a jedną osobą do której się zbliżał była jego zmarła pani.- odpowiedziała.
Nie bardzo wiedziałam czemu miałby do mnie nie przyjść, ale teraz moją głowę zaprzątała tylko jedna myśl, gdzie był Vagus, gdy nagle do moich uszu dobiegło miałczenie, które oznaczało, że mój przyjaciel potrzebuje pomocy. Rozejrzałem się i zobaczyłem go zaklinowanego w starym oknie.
-Rozumie pani.... Ja muszę mu pomóc... Tylko pomóc- starałem się wytłumaczyć i wskoczyłem do domu przez okno.
Wyjąłem go z okna i wypuściłem na zewnątrz, po czym wyszedłem za nim, wziąłem go na ręce i podszedłem do straszyki.
- Pomóc pani?- zapytałem widząc, że smuci ją stan jej róż.
- Nie wiem jak mógłbyś pomóc... Te kwiaty uschły-
- Pomogę, tylko nie może pani nikomu o tym powiedzieć- podszedłem do niej i dotknąłem kwiaty, które od razu ożyły.
Zauważyłem, że staruszka patrzyła na moje siniaki na moim ciele.
- Co ci się stało?-zapytał zmartwiona- może wejdziesz na ciasto? A Vagus na mleko
Kiwnąłem głową biorąc kota na ręce i wszedłem za staruszką.

-_anubis_-
Brawa dla Anubisa za napisanie rozdziału! Było trochę problemów, ale było warto, prawda? =) ~Mikomi16

Kocham cię kotku! •Yaoi•Où les histoires vivent. Découvrez maintenant