Pocałunek setnej nocy

14 1 1
                                    


Jak udało ci się być? Jak powstałeś tak idealny? Jak długo musiałam czekać aż mi odpowiesz?

Sto dni.

Tak długo trwałeś przy mnie, ale jakby z boku, dostrzegalny, ale nieuchwytny, stateczny mimo moich burz. Tak idealny jak słoneczny dzień, jak gwiaździsta noc, jak otwarty ocean. Podczas kiedy ja byłam zimnym dniem, chmurną nocą i szalejącym żywiołem.

Nęciłeś mnie, wiesz?

Chciałam poznać twój spokój, powód twojej stateczności.

Skradałam się, podsłuchiwałam, intrygowałam, a ty tak po prostu mi odpowiesz. Niepojęte.

Sto dni.

To był twój czas. Tyle mi dałeś na zmianę decyzji. Dlaczego tak długo? Zdecydowałam już dawno. Chce wszystkiego co mi dasz.

Co oddasz, bo zabrał to twój brat, nieprawdaż? Kradnie to każdemu, a ty jako odpowiedzialny oddajesz przyjmując na siebie gniew właścicieli.

Setna noc mija dziś. Tuż po setnym dniu.

Dlaczego się wahasz? Dlaczego twój krok jest niepewny? Stąpasz lekko, jak po mgle.

Nie akceptujesz mojej decyzji?

Jestem młoda, wiem. Jednak ty wiesz że to już czas. Boisz się? Niepotrzebnie, ja się nie boje.

Jestem gotowa. Byłam gotowa. Zawsze.

Nigdy nie umiałam żyć bez tej utraconej części. Bez tego życie było nie dla mnie. Zbyt bolesne.

Kiedy oddasz mi tę skradzioną część wszystko będzie jak należy. Obiecuje ci.

Zapomnisz. Zawsze zapominasz. Wszystko będzie jak dawniej, prawie.

Zbliżasz się, szybciej, czekam. Utęskniona. Proszę śpiesz się. Biegnij. Mgła nie chce cię dopuścić? Ona od nikogo cię nie odcina, ty nie chcesz jej przekraczać.

Zżyłeś się?

Wiedziałeś że szybko do tego dojdzie. Nie umiesz odmówić. Stąpasz cicho. Masz nadzieje że nie usłyszę jak mijasz mnie nocą? Czekam tak uporczywie, wyostrzyłam zmysły nie wymkniesz się im. Zakończysz obietnice.

Jesteś?

Nie chowaj się w cieniu, chce patrzeć w twoje oczy. Chce widzieć te cudowne przepaści, jakie się w nich malują. Chce usłyszeć twój oddech, podejdź. Jest piękny, jakby każdy kolejny wdech był ostatnim wdechem wisielca. Podaj mi dłoń, tak piękne nosisz na niej ślady cięć. Twoja piękna twarz nosi ślady każdej obietnicy chowanej w grobie, jest jak wieczny posąg. Chłód, który cię otacza, jest jak zimne ciało, daj mi się dotknąć.

Nie dasz? Nie podejdziesz? Nie wyjdziesz z cienia?

Boisz się mnie? Wiem że nikt cię jeszcze nie rozpoznał, nie dyskryminuj mnie, bo mi się udało. Bądź ze mną.

Podchodzisz?

Nie umykaj mojemu wzrokowi, nie chowaj się w cieniach.

Intrygujesz mnie.

Wiesz jesteś jedyny, na całym świecie, jedyny, który da mi czego pragnę. Nie odsuwaj się, chce tylko dotknąć twojej twarzy. Jesteś zimniejszy niż myślałam. Jak śnieg i taki też biały. Chociaż, nie. To trupia bladość znacznie piękniejsza. Nie wiedziałam że się rumienisz.

Czy możesz być piękniejszy niż teraz?

Zrób to! Jak rozkoszny jest twój dar, rozpływam się w nim. Ten pocałunek, jest żywszy niż inne. Zwraca mi życie duszy, tej duszy, która zmuszona przez twojego brata Życie przybrała osłonę ciała. Twardą skorupę, ni ładną, ni praktyczną. Tak łatwą do skruszenia.

Moją skruszono dawno temu, już długo wiatr miotał się raniąc mi dusze.

Dziękuje ci.

Ten pocałunek będzie nie do zapomnienia.

Żegnaj? Obiecałam ci, wszystko będzie jak dawniej.

Prawie? Tak, prawie.

Uśmiechnij się Śmierć z uśmiechem nie jest tak straszna. Ja, za ten uśmiech cię pokochałam. Ten niezwykły, lekki półuśmiech.

Jesteś mordercą? Nie! Kto ci to powiedział? Życie kłamie, to on morduje, ty zwracasz wolność.

Śmierć jest dobra, litościwa, nie sądzi i nie ocenia. Jest sprawiedliwa dla każdego.

***

Bracie?

Zrobiłem coś nie tak.

Zakochałem się i zabiłem.

Nie wiem tylko kogo.

Ją?

Czy może samego siebie...

UmysłWhere stories live. Discover now