Mitran - Zlecenie 1 (Część 1)

5 0 0
                                    

Zlecenie 1

Cholera jak mnie wszystko boli. – To były moje pierwsze myśli po wstaniu z łóżka. Byłem nieżywy, ale jeszcze walczyłem, żeby jakoś utrzymać się na własnych nogach. Zastanawiałem się przez chwilę, czy nie robi tego ktoś za mnie.

Tak czy siak, jakoś wygramoliłem się z łóżka. Następne zadanie, trzeba postawić się na nogi. Poszedłem do łazienki. Moje kroki przypominały wszystko, tylko nie chód. Od swojego pokoju do łazienki miałem kilka metrów, lecz widziałem siebie lecącego na podłogę przed każdym kolejnym metrem. Zupełnie, jakby naraz ktoś uciął moje kończyny dolne.

Aczkolwiek nie marudzę na wczorajsze obrażenia. Wspominają mi o wszystkich błędach, które popełniłem w trakcie wczorajszego treningu. Każde z nich pamiętam jak otrzymałem, a lustro sporo mi ich wskazywało. Dzięki temu wiem, czego mam się wystrzegać na przyszłość.

Teraz za każdy błąd przypłacam siniakiem. Kiedyś siniak nie będzie odpowiednią zapłatą. Zwłaszcza jak się stanę zabójcą na zlecenie.

Każdy z moich treningów miał mnie przygotować do tego zawodu. Oprócz treningów walki wręcz, mam jeszcze ćwiczenia z czytania reakcji ludzi, posługiwania się jakąkolwiek bronią, wykorzystywania wszystkiego, co się ma pod ręką, a także wykonywanie wszelkich innych ćwiczeń, dzięki którym mam bazować na logice i przewidywaniu ruchów wroga.

Podobnie jak saper, zabójca na zlecenie myli się tylko raz.

Jeszcze nie wykonałem żadnego zlecenia. Jeszcze. Wszystko zmieni się już dziś. Mając siedemnaście lat przekroczę swój rubikon.

Zanim to nastanie trzeba zjeść porządne śniadanie. Zszedłem do kuchni, gdzie czekali na mnie rodzice. Każdy posiłek zaczynaliśmy razem, aby zachować pozory normalnej rodziny. Wyjątek stanowiło wcześniejsze powiadomienie pozostałych, że kogoś nie będzie.

- Witaj Mitran. – Przywitał się ze mną ojciec, lecz jego uśmieszek mówił mi, że będzie chciał mi dogryźć za wczorajszy trening. Zawsze to robił, kiedy schodziłem pobity przez niego. Takie kopanie leżącego. – Wyglądasz coś marnie dzisiaj. Zupełnie jakby cię jakiś frajer sprał.

- Nie sądziłem, że masz takie mniemanie o sobie.

O mały włos mama nie zakrztusiła się swoją kanapką. W jej ocenie moja docinka była niezła. Zresztą, skoro nawet ojciec dał kciuk w górę, to rzeczywiście musiała być dobra.

Przysiadłem do stołu. Na nim panowała klęska urodzaju. Patrząc na ilość wędlin, nabiału i ogólnie artykułów spożywczych zastanawiałem się czy śniadanie jemy we trzech, czy dołączy do nas cała drużyna piłkarska. Wówczas zdaję sobie sprawę z jednej z wielu ich zasad. Jeśli masz okazję, jedz do pełna. Nie wiesz, kiedy coś zjesz po raz kolejny. Dlatego rozpocząłem łapczywe pochłanianie wszystkiego, co trafiło mi się w ręce.

- Jak sam mi wczoraj powiedziałeś, swój pierwszy cel zamierzasz dzisiaj wyeliminować. Nieco tajemnicy nam uchylisz? – Spytała mama, która założyła ręce na piersi, czekając na wyjawienie mojego planu. Dzięki temu gestowi pokazała, że we mnie nie wierzy.

- Mam na to swój pomysł. – Nawet mój ojciec odłożył kanapkę i skupił się na tym, co teraz powiem.

Swój plan działania przedstawiłem w wersji skróconej. Dla mnie wydawał on się idealny, ale nie dla rodziców. Oczywiście doceniałem ich uwagi, wedle których poprawiałem swoje metody postępowania, ale tym razem wiem, że mój plan jest po prostu idealny.

Mitran - Zlecenie 1 (Część 1)Where stories live. Discover now