12

184 14 2
                                    



Andżelik powoli wracała do swojej kamienicy. Nigdzie jej się nie spieszyło, choć groźba Dacjana wisiała nad nią jak miecz katowski. W końcu groził, że jak nie wróci to wyśle za nią straż! Cóż, Andżela wiedziała, że mógłby to zrobić. Ale wiedziała też, że ma szansę na ucieczkę!

O ile uda jej się znaleźć sposób na powrót do swojego świata... Co pewne nie było.

I w tym samym momencie Andżelikę olśniło.

Przecież mogła znaleźć sposób! Tyle, że potrzebowała czarownicy. A przecież jedną już dzisiaj spotkała.


***


-Długo cię nie było – stwierdził Dacjan znad książki. Rzucił jej przelotne spojrzenie.

-Aaa wiesz... Pałętałam się po straganach. Chcesz zobaczyć co kupiłam? – zapytała, sięgając do torby.

-Nie – uciął Dacjan. Przekartkował książkę. – Co za nuda – burknął sam do siebie, ale wyczulony słuch Andżeliki zarejestrował ten dźwięk. Zadowolona, poszła do swojego pokoju. Albo małego mieszkanka. Zależy jak na to patrzeć. W końcu miała swoją łazienkę i sypialnię. Ale kuchnia? Czy ktoś tu w ogóle o czymś takim słyszał? Ponadto babcia Dacjana miała służących, którzy pomagali jej zajmować się kamienicą. Oni gotowali i sprzątali, a starsza wampirzyca zajmowała się administracją i wszystkim tym, czym pani domu zajmować się powinna. Andżelika doszła kiedyś do wniosku, że najwyraźniej Dacjan miał mnóstwo pieniędzy, gdyż nigdy nie dowiedziała się, gdzie pracuje, ani czym się zajmuje. Za to często widziała go siedzącego w babcinym salonie i czytającego książki. Albo grającego w karty z przyjaciółmi.

A ona zajmowała się nauką do egzaminu i sobą samą. Nie było potrzeby by robić coś więcej.

-Egzamin za tydzień – do pokoju wpadł Dacjan.

-No, brawo odkrywco! – prychnęła Andżelika. Dacjan rzucił jej stos książek na łóżko. Z miną cierpiętnika pokręcił głową.

-Przeczytaj to. Powinno pomóc – wyszedł, trzaskając drzwiami. Andżelika z powątpiewaniem popatrzyła na grube tomiszcza i po namyśle, zrzuciła je z łóżka. Co ją obchodził ten bzdurny egzamin? Do tego czasu da nogę! I tyle ją widzieli.

Tylko czy powinna stąd odchodzić? Miała tu wszystko! Owszem, może zamek to to to nie jest, ale nie płaciła za nic, nie pracował i w sumie robiła co chciała. Nie najgorsze życie. No i była nieśmiertelna.

Tego jednego nie przemyślała. Kwestii swojej nieśmiertelności. Jak wyjaśni ojcu i matce, że się nie będzie starzeć? Że nie umrze z przyczyn naturalnych? Że musi pić krew? Że jest szybsza, silniejsza i w ogóle... lepsza? O ile to, że się nie starzeje można zaliczyć do plusów, o tyle wszystko inne to okropna niedogodność. Jak wyjaśnić światu, że jest się demonem z piekła rodem? Przeklętą?

Nad tym też się nie zastanawiała.

Pewnie rodzice wysłaliby ją do psychiatryka, albo co gorsza, do egzorcysty! I co by jej tam zrobili? Faszerowali prochami? Ciekawe, czy prochy na nią teraz działają... Albo egzorcysta odprawiłby te swoje czar-mary i co? I nic! Bo Andżeliki nie opętał żaden demon! Po prostu stała się... czymś innym.

No i naoglądała się trochę filmów sciente fiction. Nie miała złudzeń, że pewnie szybko ktoś by się zaczął interesować niestarzejącą się dziewczyną. Może i w wampira by nie uwierzył, ale za kilka lat? Zrobiliby z niej jakiegoś super żołnierza, albo pokroili i części wsadzili do probówek!

I tego Andżelika zupełnie nie przemyślała. Jak ona to wszystko wyjaśni?

Pomysł z powrotem wydawał jej się coraz mniej realny. Po co wracać do świata, który uzna cię za dzieło Szatana?

Cóż, nie przemyślała tego. Zupełnie. Zafiksowała się na swój wielki powrót córy marnotrawnej do domu, ale nie pomyślała o konsekwencjach ostatnich wydarzeń.

Bo prawda była taka, że nie miała już dokąd wrócić. Wśród ludzi byłaby obca. A tu było niewiele lepiej. Jako przemieniona, też była obca.

Rozwaliła się na łóżku i zagapiła w sufit. Co miała robić? Dokąd iść? Kogo zapytać o radę? Kogo poprosić o pomoc?

Nieproszone łzy zebrały się w jej oczach. Zakryła oczy ramieniem. Mogła zapłakać nad swoim nędznym losem. Nikt by jej za to nie winił.

Rozpłakała się. Co się stało, to się nie odstanie. Andżelika nie przestanie nagle być wampirem. Kły nie zniknął, ani pragnienie, które może zaspokoić tylko krew.


***


Sen przyszedł niespodziewanie.

Ale nie był taki jak inne sny. Nie. W tym śnie stała w zupełnie pustym pomieszczeniu. Komnacie. Czymkolwiek to miejsce nie było... Ale było mroczne. Złowieszcze.

Andżelika zerknęła po sobie. Ubrana była w suknię ze złocistej satyny. Gorset ciasno opinał jej talię, tak, że ledwo mogła oddychać, o poruszaniu się nie wspominając! W oddali dostrzegła lustro. Podeszła do niego, a ciemność otaczała ją jak kokon. Ciemność, która ją przerażała.

Zatrzymała się przed lustrem. Patrzyła na siebie przez chwilę. Ale coś było nie tak... Czemu tamta z lustra ubrana była w suknię z białej satyny?

Zerknęła na siebie, ale wciąż miała złocistą suknię. Potem na odbicie, które powtórzyło jej ruchy. Podeszła do lustra. Wyciągnęła rękę. Odbicie zrobiło to samo. Dotknęła powierzchni i nic. Lustro. Zwykłe, zimne lustro.

Lecz nagle dostrzegła więcej. Ona z lustra miała koronę na głowie! Andżelika dotknęła misternej fryzury i stwierdziła, że też ma koronę! Zaskoczona, ściągnęła ją z głowy. Obejrzała złoto z kamieniami szlachetnymi. Nie widziała takiej korony na głowie swojego odbicia! Kobieta z lustra miała koronę ze srebra, diamentów i pereł!

Cofnęła się. Co to miało być? Czemu lustro pokazuje coś innego? Właściwie to co pokazywało?

KOGO pokazywało?

Wrzasnęła na całe gardło i...

Usiadła na łóżku. Spocona i przerażona.

-Co za porąbany sen... - mruknęła, ponownie układając się na łóżku. Lecz mimo prób, nie zasnęła ponownie. 


~*~


Wesołych Świąt ;)


Demoniczne Bliźniaczki ✔Donde viven las historias. Descúbrelo ahora