In the Darkness

39 2 0
                                    

Wielu ludzi zastanawia się, kim jestem, a odpowiedź jest prosta: nie jestem jedną z nich. Wszyscy znają mnie pod pseudonimem Shinigami. Wszystko przez moje czarne jak smoła włosy i oczy żarzące się szkarłatną czerwienią. Od małego wszyscy mówili, że ze mną coś jest nie tak. Teraz, kiedy jestem dorosłą kobietą wiem, co jest tego przyczyną.

Od małego poszukiwałam moich prawdziwych rodziców. Wychowywałam się w wielu rodzinach zastępczych. Tylko w żadnych z domów nie zagrzałam miejsca, a gdy tylko osiągnęłam pełnoletność, byłam zdana tylko i wyłącznie na siebie, co też nie było proste. Wtedy moim priorytetem było dowiedzieć się, kim byli moi biologiczni rodzice i tak pozostało do dziś.

Od rozpoczęcia moich poszukiwań minęło już 6 lat, a ja właśnie stałam przed starym, spalonym domem, który wyglądał, jakby miał się rozpaść od najmniejszego powiewu wiatru. Patrząc pod nogi ostrożnie weszłam do ruiny. Gdy tylko postawiłam pierwszy krok z pod mojej nogi wydobył się dźwięk skrzypnięcia, a duża warstwa kurzu i popiołu uniosła się i stworzyła coś na wzór mgły. Szybko naciągnęłam apaszkę na usta i nos, bo unoszące się tu zanieczyszczenia powietrza podrażniały krtań i nozdrza. Zważając na swoje kroki, zagłębiłam się w dom. Stojąc najprawdopodobniej w korytarzu, otaczały mnie osmolone ściany, a na nich widoczne były jasne prostokąty, wskazujące na to, że zdjęcia musiały przetrwać pożar.

Przeszukałam cały dom szukając jakichkolwiek wskazówek, które dotychczas prowadziły mnie do tego domu. Zirytowana usiadłam na starej kanapie znajdującej się w salonie powodując, że cały kurz wirował wokół mnie. Niewiele myśląc kopnęłam stołek, a raczej to, co z niego zostało wprost na kominek. Już wstałam i miałam wychodzić, ale zatrzymał mnie dźwięk dochodzący z kominka. Z przerażeniem ruszyłam do źródła hałasu.

-Jest tu kto?!- Krzyknęłam licząc na jakąś oznakę pobytu jakiegoś zwierzęcia. Jednakże odpowiedziała mi jedynie głucha cisza. Nie miałam innego wyjścia, jak sprawdzić co to było. Znaczy oczywiście, że było inne wyjście, a mianowicie drzwi do tej ruiny, ale moja ciekawość nie pozwoli mi stąd odejść, zanim tego nie sprawdzę. Towarzyszące mojemu krokowi dźwięki starej podłogi wcale nie koiły moich nerwów. Chcąc mieć to już za sobą rozejrzałam się po pokoju i jedna rzecz przykuła moją uwagę. Mianowicie kominek. W miejscu gdzie powinien być stołek nie było ani jego, ani cegieł budujących domowe palenisko. Natomiast zamiast nich znajdowały się tam niewielkie szare wypłowiałe drzwi. I to chyba był cel mojego przybycia tutaj.

Nie czekając ani chwili dłużej złapałam za miejscami złotą klamkę i starałam się otworzyć drzwi. Oczywiście to nie mogło być takie proste, bo jak się okazało do tego potrzebny jest klucz. Tylko tak się składa, że nie mam pojęcia gdzie może on być. Starałam przypomnieć sobie wszystkie dotychczasowe wskazówki, ale żadna z nich nie mówiła o żadnym kluczu. Zaczęłam nerwowo krążyć po pokoju, starając się cokolwiek wymyślić, ale nie mam pojęcia o co może chodzić. Mijały sekundy, minuty, a może nawet godziny nie wiem ile to zajęło, bo straciłam jakąkolwiek rachubę czasu.

-Bingo- przypomniał mi się jeden drobny szczegół- „Nie ważne jaki jest zamek, a kto go potrafi otworzyć"- nie wiem tylko co to może znaczyć. I nagle mnie olśniło. Na moim przedramieniu znajduje się znamię, które delikatnie przypomina klucz. Podbiegłam do drzwiczek, no i nie wiedziałam co mam zrobić. Podwinęłam rękaw i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Znamię błyszczało, wyglądało jakby z delikatnie uchylonych drzwi do pokoju wdzierało się światło. Intuicyjnie drugą ręką złapałam za przedramię, z którego nie wiem jak, ale zaczął wydostawać się klucz. Co dziwne rozdzieranie skóry nawet nie bolało, ale co ważniejsze miałam już klucz. Na ręce nie pozostał najmniejszy znak po znamieniu. W lekkim oszołomieniu ponowiłam próbę otworzenia drzwi, tylko tym razem udało się.

"In The Darkness" One ShotWhere stories live. Discover now