04 × nightmare

102 28 2
                                    

     MAIA

      Byłam spanikowana. Richard od dwudziestu minut przeraźliwie krzyczał, jakby ktoś go naprawdę obdzierał ze skóry. Ze spadającymi łzami szarpałam nim i krzyczałam jego imię, a on z każdym moim ruchem czy dźwiękiem jeszcze bardziej się szarpał i krzyczał. Usiadłam na nim i zaczęłam nim trząść. Byłam przerażona. Nigdy, ale to nigdy nie widziałam męża w takim stanie. Bałam się o niego, nie miałam pojęcia co robić. Po wczorajszym wydarzeniu na parkingu nic mi nie powiedział. Jedynie, że gorzej się poczuł i to tyle. On mi nic nie chciał powiedzieć, a nawet nie wiedział jak na mnie to wszystko działało. Gdyby mi tylko powiedział. O misji też mówił tyle co nic. A nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że ja wszystko widziałam.

— Richard! Richard, błagam cię... obudź się! - z łamiącym się głosem krzyknęłam mu w twarz, mocno nim potrząsając. Zerwał się do pozycji siedzącej z przerażeniem na twarzy, przez co spadłam na miejsce obok niego. Spojrzał na mnie przekrwionymi oczami, a ja poczułam jak łamie mi się serce.

RICHARD

      Pragnąłem jedynie spokoju. Minęło dziesięć godzin od wydarzenia pod sklepem, a ja wciąż odczuwałem skutki. Usiadłem na krawędzi łóżka i schowałem ręce między uda, łudząc się, że to choć trochę uspokoi drżenie dłoni. Dookoła mnie wciąż brzmiał huk, krzyk, strzelanina. A w rzeczywistości sypialnię wypełniał jedynie niespokojny, ale miarowy oddech Mai. Popatrzyłem się na jej, przepełnioną bólem, twarz i zrozumiałem ile ona teraz musi przeze mnie cierpieć. Odwróciłem wzrok w stronę komody i to było błędem. Pośród czterech innych ramek znalazłem jedną, która to wszystko zapoczątkowała. 

Christopher obejmował jednym ramieniem szczęśliwą Maię, a drugim śmiejącego się mnie. Oparłem czoło o dłonie i wyrywając sobie włosy z głowy zacząłem się kołysać. Próbowałem odliczyć do dziesięciu, ale nim doszedłem do połowy - pękłem. Zacząłem zbiegać po schodach do kuchni, nawet nie reagując na krzyki i nawoływania Mai za moimi plecami, i przecierałem tylko co chwilę nadgarstkiem oczy, aby wytrzeć coraz szybciej lecące łzy. Kiedy już dotarłem do kuchni oparłem się o blat wokół zlewu i zacząłem walczyć o oddech. Świat dookoła mnie wirował, nie mogłem nic wyraźnie dostrzec. Odkręciłem wodę, aby ostudzić twarz, ale przez to poczułem dodatkowo okrutny chłód, który rozszedł się po całym ciele. 

Załkałem jak dziecko i zacząłem walkę o kolejne oddechy. Zaczęło do mnie znów wszystko wracać. Delikatna dłoń na moich plecach stała się pistoletem, od którego zaraz miałem zginąć, cichy i przerażony głos brzmiał jak rozkaz zabicia, a przestronna kuchnia połączona z salonem została małym pomieszczeniem, gdzie byłem przetrzymywany. 

Natychmiast się wyrwałem, zacząłem uciekać i... i tak właściwie co?

Złapałem oburącz krzesło i rzuciłem je na ścianę, z której, pod wpływem siły uderzenia, spadła ramka. Potem poszedł szklany wazon, który z całej siły rozbiłem o podłogę. Potem kolejny, i kolejny, i kolejny. Najmocniej jak mogłem kopnąłem w ławę obok sofy, przez co wszystko z niej pospadało na mały dywan. W końcu całkowicie bezsilny oparłem na kolana i zacząłem się trząść. Moje dłonie były całe zakrwawione, a przed oczami pojawiła się najpotężniejsza, jaką tylko widziałem, mgła. Zacisnąłem oczy i wydałem z siebie okrzyk rozpaczy.

— Richard... Richard, spójrz na mnie — pokręciłem przecząco głową i jeszcze bardziej zacisnąłem oczy, aby nie musieć spojrzeć Mai w oczy. — Richard, błagam. Spójrz. — Położyła dłonie na moich policzkach i lekko uniosła moją głowę. Z bólem otworzyłem oczy i ujrzałem drobną, zapłakaną, przerażoną i trzęsącą się kobietę. — Co się dzieje... — szepnęła jakby sama do siebie, a ja jedynie oplotłem ręce wokół jej talii i wtuliłem się jak dziecko. 

— Maia, ja nie wiem... mnie to przerasta...

Objęła mnie mocno, a ja się po prostu jeszcze bardziej popłakałem. — No już, spokojnie. Richard, kochany. Spokojnie. — Głaskała mnie po głowie, a ja czułem jak wraca mi zdolność do normalnego oddychania. Oparła głowę o moją i poczułem jak krótkie włosy zaczynają się robić mokre. 

Klęczeliśmy tak na tej podłodze, pośród potłuczonego szkła i śladów mojej krwi na jasnych panelach. Może minęła minuta, może dwie, może dwadzieścia minut, a może nawet godzina. Wiem, że kiedy podniosłem głowę z ramienia żony byłem już spokojny. Łzy na naszych policzkach już pozasychały, a moje dłonie zdecydowanie mniej się trzęsły.

— Chyba powinniśmy porozmawiać... — wyszeptała Maia, a ja jedynie pokiwałem głową. Nie ucieknę od tego.

Pierwsza wstała Maia, podała mi rękę i razem skierowaliśmy się na, o dziwo nienaruszoną, kanapę. Ujęła moje dłonie w swoje i spojrzała głęboko w oczy. 

— Richard, tak się nie da żyć.

— Maia, ja się boję.


have fun as always, m. :)

when it's all over - r. freitag [zawieszone]Where stories live. Discover now