Rozdział 5

1.1K 73 316
                                    

30 lipca, 2018r. / poniedziałek

Dziś w południe przekonałem się, że [Reader] ma roczną kuzynkę (Standardowo. Narzucam wam rodzinę ok). Siostra jej mamy zostawiła ją do wieczora, aby się nią zająć, gdy ta musi załatwić jakieś ważne sprawy. Nie wnikałem w to. Nie sądziłem też, że ciocia Liz okaże się dobrą opiekunką. Powiedziała mi ostatnio, że chciałaby mieć synka. Ale dlaczego nie może mieć? To tylko z powodu tego, że nie ma partnera? Nie chciałem być wścipski, więc nie zamierzałem o to zapytać.

No ale zacznijmy od początku.

rano

Wstaję jak zawsze o dziewiątej, wcześniej od [Reader], bo to śpioch nad śpiochy. Rozsuwam zasłony w salonie. Takie rzeczy zwykle robi Sebastian, a ja po zaledwie dwóch tygodniach tutaj stałem się - jak na mnie - bardzo samodzielny.  Rozciągam się, ziewając przy tym. Podbiega do mnie pies i mnie wita. Głaskam ją i odchodzę do kuchni, aby się czegoś napić.

Po kilku minutach słyszę kroki w salonie. Rozpoznaję, że to człowiek, bo gdy pies chodzi po panelach, wydaje nieco inne dźwięki. Wyglądam zza rogu i widzę ciocię, z telefonem przy uchu. Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła, po czym zaczęła odpowiadać coś do drugiej osoby w telefonie. Wróciłem do kuchni i otworzyłem lodówkę, przysłuchując się rozmowie.  Zrozumiałem jedynie, że będziemy mieć później gościa, nic więcej. Podnoszę brwi do góry i wyciągam z lodówki jogurt. Po chwili namysłu biorę drugi, a z szuflady dwie łyżeczki. Następnie idę w stronę pokoju [Reader]. Pukam i słyszę odpowiedź głosem cierpiętnika. Wchodzę i widzę dziewczynę, leżącą na łóżku głową w nogach, na brzuchu i z pupą w górze. Krzywię się. Była w dodatku rozkryta, przytulona do poduszki, a kordła leżała na podłodze. Podchodzę do łóżka i odkładam jogurty na szawkę. Pytam się jej, czy dobrze się czuje. Odpowiada, że spała jedynie trzy godziny, bo do szóstej nad ranem oglądała anime. No ładnie. Stwierdzam, że lepiej ją zostawić. Zabieram swojego jogurta i wychodzę z pomieszczenia. W salonie go zjadam, przyglądając się włączonej już przez ciocię Liz telewizji. Po chwili słyszę głos kobiety:

— Zajmowałeś się kiedyś dzieckiem?

Krzywię brwi, w zastanowieniu. Odpowiadam, że chyba nie.

— Moja bratowa chce mi podrzucić małą do opieki. Ma roczek. Myślę, że chyba w trójkę sobie poradzimy?

— No... — waham się. — Myślę, że tak — odpowiadam po chwili.

Nie mam zielonego pojęcia o opiece nad dzieckiem. Co one tak właściwie robią? Jedzą, śpią, płaczą i siusiają?
Przeczuwam, że ten dzień będzie ciężki... Dla nas wszystkich.

Po południu

Przyglądam się z salonu cioci, przygotowującej obiad w kuchni. Zaczyna ładnie pachnieć, przez co automatycznie czuję głód. Nagle słyszę zza sobą zamykanie się dzwi. Do pomieszczenia przychodzi [Reader], ubrana wciąż w piżamę, ledwo żywa. Porównuję ją w głowie do żywego trupa, a ona siada na fotelu obok. Jej psina zaczyna się do niej łasić, więc dziewczyna czochra psa po głowie. Stwierdzam w myślach, że się raczej nie wyspała. Teraz stwierdzam - wracając do tego, gdy mówiłem o ciężkim dniu- to jednak [Reader] będzie miała najcięższy. Ale w zasadzie sama jest temu winna. Ja sam osobiście nie potrafię wytrwać do późniejszej godziny, niż do pierwszej w nocy. No chyba, że nie mogę zasnąć. Wtedy to już jest katorga i dla mnie, i dla Sebastiana.

W czasie całego mojego pobytu tutaj, pomyślałem o tym idiocie tylko parę razy. Co będzie, jeśli o nim zapomnę? Znak zniknie? Tak właściwie, to gdzie ten debil jest?! Wydałem mu rozkaz. Jak długo mam jeszcze na niego czekać?

ZAWIESZONE | XIX≠XXI | Kuroshitsuji | Ciel x ReaderWhere stories live. Discover now