Odcinek 1 - Początek drogi

19 1 0
                                    


To z pewnością nie była zwyczajna sprawa. Nad taką policja zapewne nie zatrzymywałaby się, a śledztwo nie stanęłoby w martwym punkcie. Już od jakiegoś czasu trąciła ona jakimś niezwyczajnym odorem młodemu, ale bardzo obiecującemu dziennikarzowi śledczemu, Jeremy'emu Coldingowi.
Sześć lat po obradach Okrągłego Stołu i upadku muru berlińskiego minęło, zanim dnia 27 września we wiadomościach porannych podano pewną zaskakującą informację. Otóż jakaś dziewczyna została w dość brutalny sposób zamordowana i odnaleziona martwa w składziku. Nie byłoby w tym nic dla reportera nazbyt niezwykłego, gdyby nie fakt, iż do zbrodni doszło w jednym z miejscowych liceów. Szybko skończywszy śniadanie poinformował szefa, iż ma dla niego temat na pierwszą stronę gazety, na co redaktor odparł, że dobrze oraz kazał mu natychmiast się tym zająć.
Wsiadłszy do swojego volkswagena skierował się natychmiast i na pełnym gazie do budynku szkoły. Zbiegowisko jeszcze się nie rozrzedziło, przez co dwudziestokilkuletni czarnowłosy, wysoki mężczyzna w trenczu z trudnością mógł dojrzeć, wokół czego tak się skupiają. Po chwili jednak udało mu się przedrzeć na początek. Widok zmroził mu krew w żyłach. Otóż w klitce leżały nadgniłe zwłoki młodej dziewczyny. Kątem oka spojrzał na uczniów i nauczycieli, którzy się zebrali w tym miejscu. Niektórzy byli bladzi, inni pozieleniali, jeszcze inni wyglądali, jakby mieli zaraz puścić pawia. Jego uwagę jednak przykuło co innego. Była to stojąca na uboczu uczennica. Zdawała się trzymać nieco z tyłu grupy, jakby sprawa w ogóle jej nie dotyczyła, zaś oczami śledziła błękitne niebo, na którym kołowały z przeraźliwym krakaniem wrony. Wydawała mu się nieco podejrzana. Wstrzymał się jednak z osądem, bowiem wiedział, że dopóki nie odkryje prawdy, nie ma możliwości publikować niczego w gazecie ani też osądzać. Spojrzał jeszcze raz na zwłoki, nad którymi pochylali się spece od daktyloskopii.
Dziewczyna mogła na oko mieć szesnaście-siedemnaście lat. Czarne włosy ułożone były w nieładzie, wplątały się w nie nawet pajęczyny. Niebieskawa skóra wykazywała oznaki gnicia, czego dowodem były zielonkawe plamki oraz słodki odór zgnilizny. Czerwono-szary mundurek był poszarpany, ofiara najwyraźniej przed śmiercią próbowała się bronić. Szyja poznaczona była dwiema ciemniejszymi pręgami, przypominającymi obręcz. Zapewne zmarła przez uduszenie. Twarz, przypominająca teraz bardziej agonalną maskę, zdawała się tylko potwierdzać ten fakt.
Jeremy wyjął z torby aparat. Zrobił kilka zdjęć. Postanowił, że w domu zajmie się ich wywołaniem. Teraz postanowił znaleźć kogoś, kto mógłby udzielić mu wyjaśnień na temat tego, co się stało. Dobrym pomysłem było wypytać się jakiejś sprzątaczki.
Odszedł na bok. Nonszalancko zapalił papierosa.
- Mamy uduszoną denatkę - wyszeptał. - To będzie niezła sprawa. Ponadto bombowy temat.

***

Nocny klub o nazwie "Nox" o porze wieczornej tętnił życiem. Olivier uśmiechnął się, patrząc na wijące się wokół rury dwie sylwetki striptizerek, ubranych w wyzywające stroje, ukazujące ich walory.
- Niezłe, co, Jer? - zapytał się towarzyszącemu mu dziennikarzowi.
- Niczego sobie - stwierdził, puszczając oko do pofarbowanej na niebiesko-różowo dziewczyny, która rzuciła mu uwodzicielskie spojrzenie, tańcząc wokół metalu. Podeszli do baru, zamawiając dwa kieliszki whisky z lodem. Usiedli przy kontuarze, a po chwili wylądował przed nimi trunek.
- Więc, co to za sensacyjna sprawa, o której chciałeś mi opowiedzieć?
- Może nie tyle sensacyjna, co na pewno intrygująca, Ol. Oglądałeś poranne wiadomości? - zapytał.
- Niezbyt. A co takiego w nich było?
- Dzisiaj w schowku na miotły znaleziono uduszoną licealistkę.
- No i? Masz zamiar się zająć takim banałem? Przecież to sprawa dla policji, a nie dla takiej hieny dziennikarskiej jak ty.
- Ja cię trzasnę za tą hienę - spojrzał na niego spode łba. - Postanowiłem wywąchać, o co w tym chodzi, ponieważ za bardzo trąci mi smrodem, żebym mógł przejść obok niej obojętnie - rzucił okiem na striptizerki i wziął łyk łyskacza, nie spuszczając farbowanej małolaty z oczu. Musiał przyznać, nęciła go nieco. Wiedział jednak, że ma ciekawsze rzeczy do roboty niż oglądanie się za spódniczkami.
- Zamierzasz pewnie dać to na pierwszą stronę, co? - z zachwycania się oraz kontemplacji kształtów wyrwał go głos Oliviera.
- Pewnie tak, w końcu od czego jest możliwość napisania sensacyjnego reportażu? - zapytał filozoficznie.
- Kolego, nie chcę się wtrącać w twoje życie czy coś ani ci ojcować, ale na moje ta sprawa śmierdzi zanadto. Na pewno chcesz się w to ładować?
- Raczej tak. Druga taka gratka się w życiu niewcześnie trafi.
Olivier przygładził brązowe włosy. Jego szare oczy wyrażały konsternację w najwyższym stopniu.
- Tylko nie zamocz tyłka, kolego - poradził.
- Dam radę. Postaram się go nie upaprać - uśmiechnął się cynicznie.
- Za powodzenie twojego nowego reportażu!
- Za powodzenie!
Stuknęli się kieliszkami, a następnie wychylili do dna alkohol.

***

Jeremy usiadł w fotelu. Wziął do ręki notes z zapiskami zeznań sprzątaczki, która wówczas odnalazła ciało dziewczyny oraz tych, których zdążył wypytać o denatkę, a także zdjęcia.

Piątek, 27 września 1995

Denatka nazywała się Jamie Evans i chodziła do liceum Donovan drugi rok. Była lubiana wśród swoich rówieśników jak i znana z bycia samotniczką, do tego samowystarczalną. Zniknęła niecały tydzień temu w niewyjaśnionych okolicznościach. Dzisiaj rano odnaleziono ją martwą w składziku na miotły. Zmarła przez uduszenie, zaś poszarpane ubranie wskazywało na to, iż przed śmiercią próbowała się bronić. Gnicie w tak dusznym pomieszczeniu nastąpiło szybciej niż w innych przypadkach.
Na razie wszyscy są podejrzani i nie mam pewności, kto mógłby się tego dopuścić. Podejrzewam jednak dziewczynę, która wówczas stała na uboczu.

Zatrzasnął notes i rzucił jeszcze raz okiem na zdjęcia. Pośmiertna maska, na której malował się grymas bólu, strachu oraz rozpaczliwego błagania o tlen, którego była pozbawiana z każdą sekundą duszenia, wyglądała makabrycznie.
Ghehehehe, usłyszał upiorny rechot, dochodzący jakby gdzieś z cieni. Jeremy sprężył się, jakby przygotowując na niespodziewany atak.
- Kto tu jest? - zapytał.
Ja, odparł głos.
- Czyli kto? Jeśli to jakieś sztuczki to uprzedzam, że dzwonię na policję.
Nie uwierzą ci, odpowiedział dziewczęcy głos. Po chwili na środku salonu zmaterializowała się postać. Była to Jamie Evans, patrząca na niego ciemnymi oczami spomiędzy kosmyków czarnej grzywy, uśmiechająca się upiornie. Jej skóra była sinoniebieska, na szyi wyraźnie widać było ciemną obręcz po ataku dusiciela.
- Ty... - zdziwił się Colding. - Skąd się tu wzięłaś?
Jestem duchem tej dziewczyny. Przyszłam cię ostrzec, wyszeptała.
- Przed czym?
Morderca jest w szkole i wie, że go tropisz. Porzuć tą sprawę, a uchronisz życie, reporterze, odpowiedziała widmowa postać, po czym uniosła się parę cali nad ziemię. Po chwili cały pokój zawirował mu przed oczami i zaczął spadać gdzieś w głęboką otchłań bez dna.

***

Jeremy obudził się w fotelu z notesem i zdjęciami. To był tylko koszmarny sen. Ostatni wypadek oraz whisky najwidoczniej nieco dały mu się w nocy we znaki. Informacja od ducha Evans była dla niego jednak wystarczająco jasnym ostrzeżeniem przed winowajcą, który znajdował się wśród uczniów. Nie porzucę tej sprawy, pomyślał. Postaram się doprowadzić ją do końca albo winny całemu zajściu pozbawi mnie możliwości jej dalszego prowadzenia. Na niebie zakołował, niby niewidzialne ptaszysko, Śmierć.  

LacrimosaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora