Obraz jak sen

4 1 1
                                    





Nastałozimno, przenikliwe zimno mrożące łzy które ociekały po mychpolikach gdy ujrzałem ją we śnie. Humanoidalna postać o rysachwygłodzonego człowieka z nadnaturalnie długimi kończynamiprzysunęła się bliżej mnie, mogłem poczuć jej zapach... zapachstęchlizny, potu i czegoś, czego opisać nie potrafię... położyłaswą bezwłosą rękę na moje kolano po czym szepnęła nieotwierając ust jak ogromna blizna: „Jutro"


Obudziłemsię z krzykiem, cały w łzach, pocie i z ciągle wyczuwalnym,niemożliwym do opisania zapachem unoszącym się wokół. „Odwiedziłmnie" to była pierwsza myśl jaka wpadła mi do głowy,natychmiast zeskoczyłem ze starego, śmierdzącego łóżka ichwyciłem małą, ale za to grubą książkę oprawioną w czarnąskórę bydlęcą. Była już nadgryziona zębem czasu, z popękanejokładki dało się jeszcze wyczytać napis „Notatnik".Otworzyłem ją, przekartkowałem do najbliższej niezapisanej stronyco jakiś czas spoglądając na krótkie zapiski wieńczone szkicamiów przybysza na których zawsze rękoma wstydliwie zasłaniałtwarz. Pusta, gotowa do wypełnienia kartka znalazła się mniejwięcej w połowie notesu, „To już dwa lata", pomyślałem. „Dwalata męki, strachu przed własnym cieniem i wiecznej izolacji wewłasnym domu". Tak, zaiste dwa lata nie wychodziłem z własnegodomu, w dobie dzisiejszej technologii zamawiałem jedzenie przezinternet, a na życie zarabiałem malując obrazy. Słabo dochodowezajęcie, ale mnie wystarczyło aby przeżyć. Chwyciłem stare,pozłacane pióro, pamiątka po ojcu i zapisałem:


22Kwiecień 2015 rok.


Odwiedziłmnie dziś, nie mówił za wiele. Pierwszy raz odważył się nadotyk, przez pierwszy rok w snach widywałem go jako cień, coś naostatnim planie moich nocnych mar, teraz już nie kryje się ze swoimjestestwem, budzi to niepokój bo myślałem, że to kolejny wytwórmojej chorej wyobraźni, ale myliłem się. Niestety przez tak długiczas nie zdążyłem się mu przyjrzeć, zawsze gdy tylko staram sięwyłapać szczegóły jego anatomii to wydaję się być bardzosmutny, w tym wściekły i rozgoryczony, jakby nie lubił gdy ktośna niego patrzy. Kilka dni temu gdy również mnie odwiedził, zcałych sił starałem się wypatrzyć tego jak wygląda, ale onzasłonił swą twarz i zaczął przeraźliwie szlochać, gdypatrzyłem się dalej począł jęczeć, wrzeszczeć a następniewarczeć żałośnie, wtedy opuściłem wzrok a on odszedł.


Jutro...coma być jutro?



Skończyłempisać. Odłożywszy notes na stary, drewniany stolik z ciemnegodrewna, zdjąłem okulary i przetarłem oczy. Dobra, Adam mimowszystko masz obraz do namalowania - powiedziałem na głos.Odszedłem od stolika i zajrzałem ukradkiem przez okno, niewielewidziałem bo było niemiłosiernie brudne. Przez grubą warstwękurzu, ptasich odchodów i ogólnego syfu przebijały się promieniesłoneczne. „Ładna pogoda"pomyślałem, ale cóż z tego skoroi tak nie wyjdę na zewnątrz, zbytnio się boję... Mimo, żedokładnie widuję go tylko w snach... a może... może to ON chcężebym myślał, że to są sny? W każdym bądź razie prawie zawszemam wrażenie, że widzę go kątem oka, stoi na swoich długich,chudych nogach i patrzy na mnie, jednakże gdy zwrócę swój wzrok wowe miejsce, okazuję się że nic tam nie ma... Pora zacząć pracę,obraz sam się nie namaluje.





You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 16, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Obraz jak senWhere stories live. Discover now