13

894 53 10
                                    

Minęły te wyczekiwane 2 tygodnie. Może w sumie nie wyczekiwane, chociaż wiedziałem, że nadejdą. Czemu byłem sparaliżowany kiedy nasze oczy się spotkały? Mógłbym biec w jej stronę a zarazem od razu wracałbym. Nie przestałem jej lubić, tylko boję się co się stanie kiedy wrócimy do normalności. Oddalimy się od siebie czy stracimy się w sobie...?

~~~~~~~
-No co tam Potter?- szatyn, czyt. mój wróg, popatrzył na mnie z zniesmaczoną miną. - Stracha masz przed meczem?-

-Odczep się od niego Malfoy- odpowiedziała za niego ta Granger. Cicho jedynie siedział Weasley. On jest tam na dekorację, widać to z kilometra. Gdyby nie jego "przyjaciele" nic by nie znaczył.

-Oj, zamknij się szmato. Chyba twój narzeczony umie mówić- widać, że już trzymali za różdżki. Dam im już spokój, zobaczymy się na stadionie.

-Spadaj Malfoy- o, jednak rudy postanowił się odezwać. -Chodźcie już...- szepnął do reszty, wskazując ręką w stronę ruszających się schodów.

-Do zobaczenia na meczu Potter-

~~~
No i znowu deszcz... Coraz bardziej kojarzy mi się z Susan. Zawsze podczas letnich opadów, wychodziła na spacer z jej kolorową parasolką. Ciekawe kiedy się pokaże... i czy postanowi się pojawić.

-To ma być czysta gra... Zrozumiano?- krzyknęła Hooch i gra się rozpoczęła.

Szedłem jak burza; jestem cały czas przy zniczu, którego potrzebuję złapać. Pogoda w ogóle nie przeszkadzała. Przeleciałem blisko siedzeń nauczycieli, coś mi nie pasowało. Tak bardzo nie pasowało, że na chwilę wyłączyłem się z gry. Ona tam siedziała i z przejęciem obserwowała grę. Owinięta w szalik naszego domu z lekkimi rumieńcami wyglądała nawet uroczo. Jeszcze zanim mnie zauważyła dostałem czymś mocno w ramię. Byłem pewny, że to kafel. Potem była tylko ciemność.

*Susan*

Musiałam jak najszybciej dobiec do Skrzydła Szpitalnego. Przepychając się przez uczniów. Trzymając kurczowo szalik. Wreszcie dotarłam. Przed wejściem wzięłam głęboki wdech, co przecież mogło się stać? Na razie nie słyszałam, żeby ktoś umarł podczas meczu Quidditcha. Otworzyłam ogromne drzwi i po wejściu spojrzałam w lewo. Po tej stronie leżał poszkodowany Draco. Na szczęście sam, więc mogłam z nim w spokoju porozmawiać. Podbiegłam do niego szybko i od razu przytuliłam. Takie automatomatyczne zachowanie. Byłam w takiej pozycji dość długo, ale myślę, że to nie przeszkadzało blondynowi. Jedynie mnie objął. Oderwałam się od niego.

-Cześć- powiedział i uśmiechnął się lekko do mnie. Odpowiedziałam tym samym. Miał roztargane włosy i wielkiego siniaka na ramieniu. Przejechałam po ranie delikatnie kciukiem.

-Bardzo boli?- zapytałam, cały czas patrząc na wielką fioletową plamę.

-Już nie tak bardzo. Cieszę się, że już jesteś. Myślę, że ta twoja koleżaneczka też się ucieszy jak cię zobaczy.-

-Jaka "moja koleżaneczka"? Przecież wiesz jak ma na imię.- stwierdziłam pewnie, co chłopak potwierdził.- Chcę jej zrobić niezłą niespodziankę.-

-A mi już nie zrobisz?- udał zdruzgotanie, odwracając głowę na drugi bok.

-Myślę, że kontuzja ci wystarczy.- zastopowałam na chwilę- Snape i Dumbledore wszystko mi powiedzieli... dziękuję bardzo, nie wiedziałam, że wścibski Malfoy może być lojalnym puchoniakiem...-

-Nawet nie myśl tak o mnie!- krzyknął, ale po chwili się uśmiechnął.

Tą sprawną ręką złapał za koniec mojego szalika. Znaczy w sumie jego szalika. Pożyczył mi go kiedy dostałam przeziębienia, ale nadal chciałam chodzić na lekcje. Oczywiście musiałam zgubić swój. Było to na początku tego roku. Ma charakterystyczną plamę po soku porzeczkowym. Zrobiłam ją jeszcze tego samego dnia kiedy dostałam szalik.

-Nadal go masz...-

-Nadal nie znalazłam swojego.- zaśmiałam się co również zrobił Draco. Niestety pewna osoba musiała zniszczyć tą miłą atmosferę.

-Gdzie jest mój Draco!?- wpadła i zaczęła krzyczeć Pansy.- O tu jesteś!- czarnowłosa zaczęła biec w naszą stronę.

-Pogadamy później- wstałam, a Draco puścił mi oczko na pożegnanie.-Powodzenia.- szepnęłam na koniec, patrząc ukradkiem na Parkinson.

~~~~~~~~~~
Wyszłam się przewietrzyć. Już przestało padać, a chmury ustąpiły miejsce słońcu. Czerwcowy wietrzyk musnął moją twarz. Nie było zbyt dużo ludzi, jedynie jakaś grupa uczących się wspólnie krukonkiaków. Usiadłam się pod jednym z zielonych drzew. Wzięłam głęboki wdech. Znowu tu jestem; te same kwiaty, te same ściany, ci sami ludzie, nawet to samo powietrze. Wyjęłam mały notesik z kieszeni bluzy. Czarna okładka z gumką do zamknięcia. Do połowy zapisany... no może trochę więcej. Zaczęłam go uzupełniać na pierwszym roku. Teraz trochę zaprzestałam. 5 miesięcy w śpiączce i 2 miesiące zamknięta w czterech, jasnych ścianach z różnymi pacjentami. Tyle twarzy czy osobowości. Każdy skrywa tajemnicę i nie wypuszcza żadnej emocji. Na pewno żadnej prawdziwej. A potem tylko się wyniszcza i jedyne co widać to obojętność oraz strach przed samym sobą.

-Nie możliwe!- usłyszałam dobrze znany mi, damski głos. Następnie bieg po mokrej, jeszcze trochę, ziemi. Chyba nawet ci krukoni odważyli się spojrzeć.

-Witam drogą panią- wstałam, otrzepałam się i wyciągnęłam ręce w stronę przyjaciółki. Później stałyśmy obie wtulone- Fajnie cię znowu widzieć. Musisz mi wszystko opowiedzieć.-

-Daj mi się najpierw tobą nacieszyć!- powiedziała i obie się zaśmiałyśmy.

Jak obie chciałyśmy tak się stało. Zeszło nam kilka godzin gadanie, jak nie kilkanaście. Chodziłyśmy po całym Hogwarcie w te i z powrotem. Niestety musiałam iść, przecież obiecałam komuś, że się z nim spotkam.

Zaczęłam powoli kończyć:

-Ale jestem szczęśliwa, że znowu jest tak jak wcześniej!- obróciłam się dookoła, szczerząc się do sufitu- Jednak muszę już iść, jestem z kimś umówiona... Mam nadzieję, że to dla ciebie nie problem.-

-Nie no rozumiem... ale mam się czuć zazdrosna?-zaśmiała się- Do zobaczenia jutro, tylko nie idź za późno spać.-

-Obiecuję.- dziewczyna odeszła w stronę schodów, a ja kierowałam się do wieży astronomicznej. Byłam pewna, że Draco mnie tam znajdzie.

~~~~~~~~~~
Patrzę na te wszystkie gwiazdy. Co noc każda, jakby, zmieniała miejsce. Zawsze byłam ciekawa, jeśli słońce to gwiazda to czy te gwiazdy, które widać z Ziemi to też słońca innych układów? Trochę poplątane, ale interesujące.

Poczułam kogoś ręce na moich ramionach, które oplotły moją szyję od tyłu. Do tego te męskie perfumy, do których ostrego zapachu powoli się przyzwyczajam. Wiedziałam, że to Malfoy.

-Witaj z powrotem.- szepnął mi do ucha. Nawet nie musiałam się odwracać, żeby mieć pewność, że to on.

~~~~~~~~~~~~~~

Dziękuję wszystkim za 3k. 😍💕
Na prawdę nie wiedziałam, że będzie tak dużo 😅💗

✔ Dobranoc, Malfoy... || d.m. 1️⃣Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz