1.

11 2 5
                                    



Ocknął się pełen niepokoju. Ostatnie co pamiętał to... no właśnie. Ostatnie co pamiętał to przeciągłe wycie nadlatującego samolotu. To był już drugi, może trzeci, a może nawet czwarty raz tego dnia, kiedy samoloty przeprowadzały nalot na pozycje obronne jego batalionu.Zresztą, to nie miało w tej chwili już żadnego znaczenia. Ataki trwały nieprzerwanie od 20 dni. No, może 25. W każdym bądź razie trwały już tak długo, że sam praktycznie nie zwracał na nieuwagi. Wycie szaf, naloty, pożary, świst kul, wrzaski rannych i majaczenie chorych w pozbawionym murów szpitalu.

Wszystko to stało się elementem codzienności, której nie chciał, a która sama do niego przyszła. Jak złodziej zapukała do drzwi, aby następnie okraść go z jego najlepszych lat życia, rodziny, przyjaciół.

Kiedy razem z przyjaciółmi chwytali za broń i budowali barykady myśleli, że już za niedługo odzyskają, choćby częściowo to, co im zabrano.I odzyskali, tyle że tracili przy tym więcej, niż kiedykolwiek. Od momentu rozpoczęcia walki zyskali tylko jedną rzecz, dla które jzginęła już ponad połowa jego kolegów: wolność.

Piękne, czyste niebo,które w tych dniach powinno dawać im tyle radości przekształciło się w szarą masę wiszącej nad nimi śmierci. Słońca nie było widać. Noce stały się jasne, a dni ciemne. Wszystko było wynaturzone.

Wszystko, nawet ludzie. W ostatnich dniach wiele słyszał plotek o tym, co działo się w miejscach, z których powstańcy się wycofali. Słyszał o stosach trupów na podwórkach, żołnierzach gwałcących kobiety i dzieci tylko po to, by je potem zabić, o szpitalach, które były podpalane z chorymi i personelem wewnątrz. Nikt nie chciał w to wierzyć, a jednak im dłużej trwała walka, tym straszniejsze wieści dochodziły do ich uszu. Wieści, w które nie mogli uwierzyć mimo tego, że wojna trwała już dobrych parę lat.

Leżał na zimnej podłodze rozważając to wszystko,co wydarzyło się przez ostatnie 20- parę dni. Nie chciał otwierać oczu, odurzony ową zalegającą wokół niego ciszą. Cisza. To było dokładnie to, co tak bardzo go niepokoiło. Nie zaznał ciszy od tylu lat, a teraz leżał nią oblepiony tak, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Ani strzały, ani bomby, łapanki. Naraz uświadomił sobie, co to mogło oznaczać. Przez jego głowę przewinęło się więcej myśli naraz, niż przez całe jego życie. „Umarłem? Nie,to niemożliwe. Może wyparli naszych z ruin tego kościoła, i teraz, właśnie w tej chwili jeden z nich podchodzi do mnie z pistoletem gotowym do strzału, aby mnie dobić? A może dostałem i majaczę. Nie. Ktoś idzie! Stoi już nade mną! Strzeli, czy nie strzeli? Czy to już koniec?"

-Słyszy mnie pan?! Wszystko w porządku?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 22, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Rozprawa człowieka z teraźniejszością (tytuł roboczy ;) )Where stories live. Discover now