Rozdział XII.

304 22 72
                                    

W sumie gdy rozmawiała z bogaczem zaczęła czuć do niego lekki szacunek, a w dodatku zawiązała się między nimi nić zaufania. A przynajmniej tak odczuwała dziewczyna. Mogła zapytać się go o wszystko, przyjrzeć mu się dokładniej, co za każdy razem komentował cichym śmiechem. Emily myślała, że to rodzaj bufonów, którzy pokazują przed mediami uśmiechy i to, ile pieniędzy mogą dać dla biednych. Bruce zaś był przeciwnością jej wyobrażeń. Wiedział że dziewczyna zabiła wiele istnień, nawet jeśli "niczego nie pamiętała" to i tak była niebezpieczna, a on jak gdyby nigdy nic popijał sobie z nią herbatę rozmawiając o macierzyństwie. Skąd wziął im się akurat taki temat - nie miała pojęcia, ale gadanie o czymś poza bronią i krwią było przyjemną odskocznią. Dlatego, gdy mężczyzna wyszedł z sali cicho grożąc palcem, że kolejnym razem pozwoli jej upaść, na jej twarzy zagościło coś w rodzaju smutku. Nie sądziła, że tak szybko polubi kogoś kto miał być przez nich zabity jakiś czas temu, gdy jeszcze Valeska nie wiedziała, że Jerome to jej bliźniak, a on chciał zrobić na niej wrażenie. Może powodem tego był brak brata i jego opiekuńczej dłoni? 

Przymknęła na moment oczy, ale wtem zmuszona była je otworzyć słysząc hałas dochodzący zza drzwi. Wiedziała, że przy nich stoi dwóch mundurowych, ale nie sądziła że do czegoś będą potrzebni skoro ona nigdzie nie zamierzała uciekać. Podniosła się gwałtownie do góry z cichym sykiem, który wydobył się mimowolnie z jej ust. Przez moment myślała, że może Ed i Oswald przyszli ją wyciągnąć, choć z drugiej strony dobrze wiedziała, że zdawali się w stu procentach na nią i jej plany. Jerome? Przecież odszedł. Wątpiła, że kiedykolwiek ponownie się zobaczą. Jeśli nie oni to kto mógł chcieć ją "uratować"? Uchyliła lekko wargi z niedowierzaniem.

- Tylko nie... - w momencie, gdy wypowiadała te słowa do środka wszedł zakrwawiony Joker.

- Tęskniłaś? - spytał zbyt przesłodzonym tonem głosu.

Psycho przyglądała mu się kilka sekund, po czym odwróciła wzrok w stronę okna. Miała do wyboru wezwać pomoc i udawać dalej, że nic nie pamięta, bądź też zabić go tu i teraz i zniszczyć wszystko. Chciała po prostu odpoczynku od przestępczości. Choć przez chwilę pożyć jak ktoś kogo nikt nie okrzykuje psychopatą i mordercą. Zielonowłosy zawsze musiał wszystko spierdolić. 

- Kim jesteś? - spytała z lekkim przerażeniem w głosie. - Dlaczego zabiłeś tamtych policjantów? Czego ode mnie chcesz?! - ostatnie słowa wykrzyczała, gdyż zaczął zbliżać się w jej kierunku.

Przyszpil ją do łóżka w zawrotnym tempie, a ona nie mogła nic zrobić, bo jej chęć normalności przejęła górę. Dała się podejść, przez co teraz zmuszona była patrzeć się z bliska na twarz tego debila. Czuła ciepły oddech na delikatnej skórze, który powoli piął się wzdłuż jej szyi, coraz wyżej. Przekręciła głowę jak najbardziej na bok, by nie mógł patrzeć się jej w oczy. Wiedziała, że wtedy dostrzegłby że kłamie. Jednym szarpnięciem rozerwał jej koszulę, w której się znajdowała. Odruchowo chciała zasłonić się dłońmi, ale jego mocny uścisk jej to uniemożliwił. Kiedyś podobałoby się jej to, sama by go prowokowała, lecz w tym momencie towarzyszył jej strach i ból. 

- Ciebie, Emily. Przecież dobrze o tym wiesz. - mówiąc to ścisnął jej pierś, a ona wydała z siebie cichy jęk. 

Za bardzo ją zranił. Sprawił, że stała na krawędzi, a teraz wraca po zdradzie, po tym wszystkim chcąc ją przelecieć. Fakt faktem lubiła niegdyś się zabawić, ale z zielonowłosym nie doszła aż tak daleko. Pamiętała ich wspólną grę w pokera i to, jak umiejętnie oplotła go sobie wokół palca. Pragnął jej, płonął pożądaniem i dziwiła się, że umiał nad sobą zapanować i odpuścić. Najwidoczniej znudziła mu się zabawa i przyszedł odebrać to co uważał za swoje. 

Gdy poczuła na szyi pierwsze pocałunki, uniosła kolano wyżej, przez co jej niedoszły gwałciciel oberwał w przyrodzenie. Widziała grymas bólu, a następnie złości i szeroki, szaleńczy uśmiech. Miała zostać najzwyklejszą dziwką i pojemnikiem na spermę, którego po prostu będzie można się pozbyć. Zamknęła oczy. Nie była dawną sobą. Emily Valeska broniłaby się rękoma, zębami i nogami albo przejęłaby inicjatywę i to ona przeleciałaby prędzej Joker'a, niż on ją. Tymczasem leżała jak kłoda - bezbronna, z rozwalonym kolanem i w dodatku miała wielką ochotę się popłakać. Dlaczego akurat ten frajer musiał się zjawić, gdy przeżywała swój kryzys wewnętrzny? 

- Zostaw ją. 

Głos pełen stanowczości rozniósł się po całym pomieszczeniu. Joker niechętnie oderwał się od swojej zabawki, by spojrzeć przez ramię kto raczył mu przerwać. Takiego widoku się nie spodziewał. Batsy? I to w dodatku chroniący morderczynię? Chwilowy moment nieuwagi mężczyzny wykorzystała Valeska, która zrzuciła go z siebie wprost na podłogę, po czym szybko naciągnęła na siebie kołdrę. Widziała jak gacek zbliża się do jej niedawnego obiektu zainteresowania, a następnie chwyta go za ramiona i rzuca o ścianę znajdującą się przy drzwiach. Spojrzał się na nią. Zastanawiała się czy robi to dla pewności, bo obawia się, że ta się na niego rzuci w obronie szaleńca, czy może by sprawdzić czy wszystko z nią okej. 

- Przerwałeś nam zabawę, prawda kruszynko? 

Psychodeliczny śmiech dotarł do jej uszu, a ona z niechęcią spojrzała się w stronę jego źródła. Prychnęła pod nosem, po czym ugryzła się w język, żeby nie kazać mu spierdalać. Pierwszy raz nie walczyła z Batmanem, pierwszy raz była mu wdzięczna, że się zjawił - choć nie znała powodu czemu to uczynił. Zauważyła zwątpienie w oczach zielonowłosego. Znała go tak dobrze, wiedziała, że zaraz ucieknie. Chwilę stał obserwując wroga i kobietę, którą niegdyś uratował. Wypuścił z rąk kartę, po czym ruszył w stronę wyjścia. Domyślał się, że w szpitalu nikt go nie zaatakuje, bo będą bali się niepotrzebnych ofiar. 

Rycerz zbliżył się ostrożnie do jasnowłosej. Nie wiedział czy ta nie będzie chciała spróbować jakiejś sztuczki wobec niego. Pochylił się lekko, po czym podał jej rozerwaną koszulę, która znajdowała się na panelach. Dziewczyna przyjęła kawałek materiału, a następnie rzuciła się na szyję mężczyzny. Zaskoczony sądził, że chce go zaatakować, dlatego opuścił dłonie wzdłuż pasa, ale ona przytuliła się do niego z ulgą wypisaną na twarzy.

- Dziękuję. - gdy usłyszał te słowa, odwzajemnił jej uścisk, by po chwili odsunąć ją od siebie i po prostu zniknąć. - Zmieniłaś się, Ems. - szepnęła do siebie, kręcąc głową z niedowierzaniem.   

----------------------------------------------------------------------------------

Ło jesu xD ja dodaję regularnie i szybko rozdziały, co się dzieje? XDD Endżojcie lamełki moje <3 xD mile widziane komentarze, lubię z wami rozmawiać :3

My little Psycho || II część &quot;Doctor Joker&quot;Where stories live. Discover now