Do not fall asleep at the bus.

762 106 67
                                    

Przetarłem ostatni raz stolik i spojrzałem na zegarek, który wisiał na ścianie nad drzwiami wejściowymi. Świetnie, znowu kończę pracę o dwudziestej czwartej, co oznacza, że w domu będę koło pierwszej. Westchnąłem i przetarłem twarz dłonią. Byłem zmęczony, to kolejny dzień, kiedy szef każe mi pracować do tak późnej pory. 

Pracuję w kawiarni, a raczej w niej dorabiam po zajęciach. Chciałem się usamodzielnić i nie siedzieć na głowie swoim rodzicom przez nie wiadomo jaki czas, i tak wiele dla mnie zrobili. Mój wspaniały szef zazwyczaj kazał mi zostawać po godzinach i sprzątać kawiarnię. Choć miał od tego ludzi wolał, kiedy to ja męczyłem się do tej dwunastej w nocy.

Nienawidziłem wracać po zmroku do domu. Mimo wszystko miałem spory kawałek drogi, a uliczki, przez które musiałem przechodzić nie należały do tych bezpiecznych. Ostatnio zdecydowałem się jeździć autobusem, w nim przynajmniej mam pewność, że nie zostanę zabity albo zgwałcony przez jakiegoś menela. Komunikacja miejska nie przekonuje mnie do siebie, ale jak trzeba to trzeba. Kilka razy wracałem o tej porze na pieszo do domu i raz cudem uniknąłem pobicia i okradzenia przez pijaków, którzy chcieli wyciągnąć ode mnie pieniądze. Na szczęście umiem szybko biegać i zgubiłem ich po niecałych dwóch minutach biegu. Od tamtej pory staram się jak najszybciej uwijać z pracą, aby wyjść z budynku o w miarę wczesnej porze, co niestety niezbyt mi się udaje. Dlatego, gdy kończę o tej godzinie co dzisiaj idę na autobus, który na moje szczęście jeszcze kursuje.

Przekręciłem klucz w drzwiach, a następnie schowałem go do kieszeni spodni. Nacisnąłem na klamkę, upewniając się czy, aby na pewno zamknąłem kawiarnię. Ten staruch nie darowałby mi, gdyby ktoś włamał się do niej, w dodatku z mojej głupoty. Ruszyłem powolnym krokiem w stronę przystanku autobusowego, który znajdował się całkiem niedaleko.

Usiadłem na ławce i naciągnąłem rękawy swojej bluzy bardziej na ręce, bo noce nie należały do najcieplejszych. Niedługo potem przyjechał mój autobus, nie zdziwiło mnie to, że był on pusty. Wsiadłem i kupiłem bilet po czym go skasowałem. Nie chciałem mieć do czynienia z kanarami, bo wiem ile funtów musiałbym zapłacić za jazdę bez biletu. Nie uśmiechało mi się to, musiałbym sprzedać swoją nerkę, aby się wypłacić.

Usiadłem na miejscu od okna i oparłem głowę o szybę, przyglądając się drzewom i domom, w których nie paliło się żadne światło. Ludzie spali. Spali, bo był środek pierdolonej nocy, a oni nie musieli pracować jako sprzątaczka w jakiejś kawiarni. Co prawda pracuje tam jako kelner, jednak mojemu szefowi najwidoczniej pomyliły się pojęcia. Na moje szczęście jutro jest sobota, więc akurat mam wolne, co równa się z tym, że w końcu się wyśpię.

Niedługo potem autobus zatrzymał się na przystanku, który nie był oczywiście moim, więc nawet się nie poruszyłem. Spojrzałem na szybę, w której odbijała się sceneria za mną. Do środka wszedł chłopak ubrany na czarno, poprawił włosy dłonią i spojrzał na mnie. Odwróciłem momentalnie wzrok, udając, że patrzę na rzeczy, które znajdują się na zewnątrz. Nieznajomy złapał się barierki, gdy autobus gwałtowanie ruszył. Chwilę później usiadł obok mnie. Miał tyle wolnych miejsc, a usiadł akurat obok mnie, ciekawe. Czułem jego mocne perfumy, które deliaktnie zdażniły moje nozdrza. Normalnie to bym się dusił od czegoś takiego. Doskonale pamiętam sytuację, gdy mój najlepszy przyjaciel Harry przyszedł do mnie ze swoją siostrą Gemmą, która wypsikała się perfumami, które czuć było z kilometra. O mało, wtedy się nie udusiłem, a siedziała obok mnie. Tamte godziny były najgorszymi godzinami w moim życiu, serio.

Uśmiechnąłem się lekko na to wspomnienie, a chwilę później zamknąłem oczy. Wsłuchiwałem się w głos mężczyzny, a raczej robota, który informował o następnym przystanku. Nie zorientowałem się nawet, kiedy zmęczenie ze mną wygrało, a ja zasnąłem...

Do not fall asleep at the bus || ziall ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz