Część 2

11.1K 137 1.5K
                                    

Obudziłam się w dziwnym pokoju. Ściany były obdrapane a na podłodze było dużo kurzu. Leżałam na twardym łóżku, obok którego stała szafka nocna. W oknach były kraty.

-Błagam, to nie może być więzienie... - pomyślałam i wstałam.

Zamiast drzwi napotkałam jakby drzwi, które są w szatniach szkolnych. Takie z kratą. Próbowałam je otworzyć, ale bezskutecznie. Wychyliłam się tyle ile mogłam i zobaczyłam ochroniarza. Stał tuż przy wejściu do mojej celi.

-Halo? Może mi pan powiedzieć dlaczego tu jestem? - zapytałam drżącym głosem, a on odwrócił się w moją stronę.

-Jesteś tutaj przez zabójstwo sławnego celebryty. - wytłumaczył.

-Ale jak to? Ja niczego nie zabiłam! To jakieś nieporozumienie, a poza tym to jak miał na imię? - zapytałam.

-Ty doskonale o tym wiesz.

-Nie... - w tym momencie coś sobie przypomniałam. Celebryta... Tamten chłopak, u którego byłam miał bogate mieszkanie, teksty piosenek w szufladzie i gazety ze swoimi zdjęciami! - Mogę chociaż wiedzieć w jakim jesteśmy mieście?

-W Warszawie. - odparł krótko.

Wszystko się zgadzało! Tylko... Dlaczego ktokolwiek powiedział, że dokonałam zbrodni? Podeszłam ostatni raz do ochroniarza i starałam się mu wytłumaczyć sytuację.

-Stul pysk. - powiedział mówiąc oschle.

-Błagam, ja muszę się stąd wydostać... - zaszlochałam, ale on to olał.

-Jeśli będziesz moją dziwką, to cię wypuszczę.

-Dobrze! Zrobię wszycho. - zgodziłam się nie wiedząc do końca na co się zgodziłam, ale za chwile zaczęłam żałować. Był przystojny, ale nie mogłam sobie pozwolić na takie traktowanie... Jednak było już za późno, bo otworzył moją celę. Poszliśmy do samochodu, a tam zaczął mnie rozbierać. Leżałam pod nim, więc mogłam mu się bardziej przyjrzeć. Miał gęste brązowe włosy i lekki zarost.

-Jak się nazywasz?

-Taco.

- A ja Angela ale mówią na mnie Angel.

-Piękne imię.

-No.

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Potem pojechaliśmy do jego mieszkania na drugim końcu Warszawy. Czułam się bezpieczniej niż z Quebo. Powiedział mi, że też rapuje, a jako ochroniarz pracuje z nudów.

Weszliśmy do środka. Salon był ogromny a jego pokój jeszcze większy wow. Nie pogadaliśmy jednak długo, bo zadzwonił jego telefon i musiał odebrać. Przysłuchiwałam się rozmowie za zamkniętymi drzwiami.

-Nieźle poszła ta akcja, co? - Nie chciałam wierzyć własnym uszom, ale czy to nie głos Quebo po drugiej stronie?

-No, ale co teraz zrobimy? Ona myśli, że ty nie żyjesz.

-No i? Co to ma ze wcieleniem naszego planu? Najwyżej zobaczy, że kłamałeś.

-Ale ja nie chcę być kłamcą w jej oczach... Ja ją kocham.

-Sranie w banie. Widzimy się rano. - pożegnał się i rozłączył Quebo.

Byłam przerażona. Z jednej strony ich planem, a z drugiej tym, że Taco mnie kocha. Ale byłam też super szczęśliwa, bo też go kochałam. Zanim zdążył wejść do pokoju, położyłam się udawałam, że śpię. Taco widząc to tylko wyszeptał

-Nie chcę cię krzywdzić, Angel... - i poszedł do salonu, myśląc że tego nie słyszałam.

Księżniczka Taconafide /// FanfictionWhere stories live. Discover now